ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

03 listopada 2016

WYPOŻYCZALNIA (1) ADAM MICKIEWICZ - „CZATY”

Pierwszym tekstem jaki znalazłem w wypożyczalni jest ballada - dumka Adama Mickiewicza - „Czaty” - regularny, sylabotoniczny wiersz o układzie rymowanych wersów a-b-a-b w czterowersowych strofach, gdzie w wersach nieparzystych poeta stosuje czternastozgłoskowiec, natomiast w parzystych operuje dziesięciozgłoskowcem. Dodatkową wartością utworu jest to, że autor w nieparzystych wersach ewidentnie świadomie, równomiernie rozdziela je po siedem zgłosek, wprowadzając rym wewnętrzny w obrębie każdego nieparzystego wersu. Ta kunsztowna forma wiersza jako żywo przypomina rzadko występujący w liryce polskiej gatunek literacki, jakim jest rondo. Ma to również swoje niepodważalne zalety, jeśli chodzi o odbiorcę - wiersz czyta się znakomicie, a jego temat: tajemniczy i ponury, znajduje dosyć nieoczekiwane zakończenie i choćby nawet ze względu na nie, należałoby tę dumkę doczytać do końca.
Z „Czatami” powiązany jestem niejako uczuciowo. W trzeciej klasie całkiem przyzwoitego liceum ogólnokształcącego, nomen omen - imienia Adama Mickiewicza, recytowałem ten utwór podczas jednej ze szkolnych akademii. O ile sobie przypominam, miało to miejsce w związku z obchodami rocznicy urodzin wieszcza - patrona szkoły. Aby było zabawniej z ową recytacją, a ściślej mówiąc z treścią wiersza wiąże się pewna sytuacja, w jakiej się znalazłem. Nazwijmy ją: zakochanie? zauroczenie? Otóż jest w „Czatach” moment taki:
„(…)Ten, ściskając kolana mówił do niej: «Kochana! 
Więc już wszystko, jam wszystko utracił! (…)” ,
którym to fragmentem starałem się zwrócić uwagę pewnej młodszej ode mnie o dwa lata niewiasty obecnej wśród słuchających (bodajże w poprzednim blogu szerzej wypowiedziałem się na ten temat… i temat powrócił raz jeszcze).
Podziałało na chwilę, no może na jakiś kwadrans po zakończeniu akademii. Przyszłość poszła w zapomnienie ze strony niewiasty i wyciągam stąd wniosek taki: zwyciężył Mickiewicz; poległ interpretator.

Czaty 
Z ogrodowej altany wojewoda zdyszany
Bieży w zamek z wściekłością i trwogą.
Odchyliwszy zasłony, spojrzał z łoże swej żony
Pojrzał, zadrżał, nie znalazł nikogo.

Wzrok opuścił ku ziemi i rękami drżącemi 
Siwe wąsy pokręca i duma 
Wzrok od łoża odwrócił, w tył wyloty zarzucił
 I zawołał kozaka Nauma.

 «Hej, kozaku, ty chamie, czemu w sadzie przy bramie
 Nie ma nocą ni psa ni pachołka?
Weź mi torbę borsuczą i janczarkę hajduczą,
I mą strzelbę gwintówkę zdejm z kołka».

Wzięli bronie, wypadli, do ogrodu się wkradli, 
Kędy szpaler altanę obrasta. 
Na darniowym siedzeniu coś bieleje się w cieniu:
To siedziała w bieliźnie niewiasta. 

Jedną ręką swe oczy kryła w puklach warkoczy
I pierś kryła pod rąbek bielizny;
Drugą ręką od łona odpychała ramiona
Klęczącego u kolan mężczyzny. 

Ten, ściskając kolana mówił do niej: «Kochana! 
Więc już wszystko, jam wszystko utracił!
Nawet twoje westchnienia, nawet ręki ściśnienia 
Wojewoda już z góry zapłacił. 

«Ja, choć z takim zapałem, tyle lat cię kochałem, 
Będę kochał i jęczał daleki; 
On nie kochał, nie jęczał, tylko trzosem zabrzęczał,
Tyś mu wszystko przedała na wieki,

«Co wieczora on będzie, tonąc w puchy łabędzie,
Stary łeb na twym łonie kołysał, 
I z twych ustek różanych i z twych liców rumianych
Mnie wzbronione słodycze wysysał.

 «Ja na wiernym koniku, przy księżyca promyku,
Biegnę tutaj przez chłody i słoty, 
Bym cię witał westchnienie, i pożegnał życzeniem 
Dobrej nocy długiej pieszczoty!»

Ona jeszcze nie słucha, on jej szepce do ucha
Nowe skargi czy nowe zaklęcia: 
Aż wzruszona, zemdlona, opuściła ramiona
 I schyliła się w jego objęcia.

Wojewoda z kozakiem przyklęknęli za krzakiem
I dobyli zza pasa naboje,
I odcięli zębami i przybili stęflami 
Prochu garść i grankulek we dwoje.

«Panie - kozak powiada - jakiś bies mię napada,
Ja nie mogę zastrzelić tej dziewki;
Gdym półkurcze odwodził, zimny dreszcz mię przechodził 
I stoczyła się łza do panewki».

«Ciszej, plemię hajducze, ja cię płakać nauczę! 
Masz tu z prochem leszczyńskim sakiewkę: 
Podsyp zapał, a żywo sczyść paznokciem krzesiwo,
Potem palnij w twój łeb lub w tę dziewkę.

«Wyżej... w prawo... pomału, czekaj mego wystrzału,
Pierwej musi w łeb dostać pan młody«.
Kozak odwiódł, wycelił, nie czekając wystrzelił
I ugodził w sam łeb - wojewody.

[29.10.2016, Le Pecq pod Paryżem, Francja]

1 komentarz:

  1. Historyjki ta w realu i ta w Czatach mają smutne zakończenia. Nie zawsze bywa tak, jak zaplanujemy, a różowe to życie nie jest nie wiedzieć czemu.
    Serdeczne zasyłam pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń