ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

16 grudnia 2017

TRANSPODRÓŻ (37) WICHER I POLITRUCY

A jednak zaszły pewne zmiany. W pogodzie. Najpierw delikatnie się ociepliło i po śniegu zostało wspomnienie, a około szesnastej przyszła wichrowa nawałnica. Zaczęło wiać tak silnie, że przezornie zdecydowałem się przestawić auto przodem na nawietrzną. Niech chłoszcze przód, kabinę, byle nie zabrał się za plandekę od tyłu, bo daję słowo, że w porywach wieje ponad setkę na godzinę. Nie dość, że przestawiłem renówkę pod wiatr, to ustawiłem ją w taki sposób, aby skręcone przednie koła zahaczały o krawężnik. Hamulec ręczny jest wprawdzie w porządku, ale techniczne licho nie śpi. Nie chciałbym się obudzić w nocy przesunięty o kilka, kilkanaście metrów, jak to miało miejsce niemal rok temu podczas wichury w Hiszpanii. Wieje straszliwie, zwłaszcza wtedy, gdy wiatr przegania jakąś parszywą chmurę siąpiącą deszczem, przelotnie pada, ale zrobiło się o jakieś pięć - sześć stopni cieplej. Pewnie powieje tak przez całą noc, aż w końcu przycichnie. Zawsze tak jest, że pierwsze uderzenie wiatru jest najgroźniejsze (pierwszy wstrząs trzęsienia ziemi również). Ponieważ zawiało od Atlantyku, prawdopodobnie jeszcze jutro wicher dotrze do Polski, a tam, albo polegnie w walce ze wschodnim chłodem, albo się wzmocni i znów nad krajem przejdzie jakiś męskoosobowy orkan. Miejmy nadzieję, że jednak osłabnie.
Nie mam wiadomości o pogodzie w Polsce poza bieżącymi, otrzymanymi drogą telefoniczną. Przez telefon dostałem też wiadomość, że Kaczyński zmienił Szydło na Morawieckiego, prawda to? Nic więcej nie wiem. Gdyby żyła teściowa, dowiedziałbym się znacznie więcej. Była skarbnicą nowinek politycznych. Po przyjeździe do kraju nie miałem wielu zaległości, a teraz, teraz muszę polegać na internecie, którego w tej chwili nie mam, a moje damy polityką się nie interesują wcale. Może to i lepiej.
Czytam „Wybór opowiadań” Czeszki. Literatura to niezła ale nie powalająca na kolana, natomiast przebiegając wzrokiem po „Trenie”, zwróciłem uwagę na pewną nazwę, sformułowanie użyte przez autora, a mianowicie: „politruk”, skrót od „politiczeskij rukowaditiel” - dosłownie kierownik polityczny, oficer polityczny, czy jakoś tak. Termin związany z poprzednią epoką… ale czy aby na pewno?
Tak mi się wydaje, że politrucy pojawili się gromadnie za rządu Buzka, znaczy się sterowanego przez Solidarność AWS-u. Prawdopodobnie, ba, pewne jest to, że mieli się dobrze i mają przy każdym rządzie, aczkolwiek nastąpiła pewna leksykalna zmiana i miast kierownika czy oficera, mamy dzisiaj doradcę politycznego.
Doradca polityczny funkcjonuje od szczebla wojewódzkiego (przy wojewodzie i sejmiku) wzwyż (rząd, prezydent, także nieformalnie sejm i senat). Występuje bezpośrednio pod takim mianem (mój ulubiony poseł był właśnie doradcą politycznym wojewody), albo też w randze wiceministra ewentualnie dyrektora, bądź wicedyrektora (zastępcy) departamentu w ministerstwach.
Na nieszczęście dla rządzących ministerstw nie można w nieskończoność podwajać; także liczba wojewodów, sejmików wojewódzkich jest określona, a zatem ograniczona jest możliwość władzy co do obsadzania swoimi najintratniejszych stołków. Są wprawdzie spółki Skarbu Państwa i te pomniejsze związane z powiatem czy województwem, są do wylania poprzedników i obsadzenia swoimi atrakcyjne stanowiska w administracji, edukacji, kulturze, policji, wojsku a nawet w służbie zdrowia, ale to wciąż za mało. Dlatego wymyślono stanowisko doradcy. Czym taki politruk-doradca się zajmuje? Najogólniej mówiąc „ma baczenie”, inaczej mówiąc, sprawdza, czy na pośledniejszych stołkach spoczywają pośladki ludzi odpowiednich, sprzyjających władzy. Jeśli trafia się jakiś eksponat poprzedniej ekipy, doradca polityczny przygotowuje grunt do tego, aby takiemu gościowi podpiłować nogi stolca, na którym siedzi. Miękka polityka politruka polega na tym, aby nie przeoczyć kończącej się kadencji poprzednika - delikwenta i przygotować konkursy w taki sposób, aby wygrały je jednostki najsłuszniejsze; twarda polega na wyszukiwaniu haków. Haki mogą być prawne, obyczajowe i polityczne. Z tymi pierwszymi najłatwiej. Usłużny wymiar sprawiedliwości, na który też przecież można znaleźć haki, odwali za doradcę kawał dobrej roboty. Od obyczajowych haków są media, z których przynajmniej część zawsze sprzyja aktualnie rządzącym. Polityczne haki to domena politruka, który potrafi do trzeciego pokolenia wstecz prześwietlić nieszczęśnika, aby w ostateczności wykazać, że z takich to a takich względów poddany wnikliwemu, politycznemu badaniu nic a nic do bieżącej władzy i uprawianej przez nią polityki się nie nadaje.
Doradca-politruk ma również zadanie pozyskać do współpracy „gumowe uszy”, czyli jednostki, które za cenę pozostawienia ich na stanowisku, choć pochodzą z innego „rozdania” politycznego, gotowe są zaprzedać duszę aniołowi, czytaj - obecnie rządzącym.
Wnikliwi obserwatorzy sceny politycznej czasami popadają w ekstazę zdumienia, dokonując arytmetycznych przeliczeń liczby politruków. Otóż okazuje się, że zmniejszenie liczby ministerstw (województw się nie da, choć Buzkowi to się „udało odwrotnie” dzięki reformie samorządowej) wcale nie powoduje zmniejszenia się liczby politruków. Od czego są bowiem wiceministrowie, od czego zastępcy i tychże zastępców zastępcy.
Pocieszające jest to, że po zmianie ekipy następuje cykliczna wymiana politruków.
Jeszcze politrucy nie zginęli i długo nie zginą.

[10.12.2017, La Sentinelle, Nord we Francji]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz