ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

27 grudnia 2017

KRAJOWE ZAPISKI - PRZEDŚWIĄTECZNIE W ANGLII

A mogło się okazać, że nie uda mi się powrócić na święta.
Kiedy zajechałem po raz pierwszy do Zamudio w Kraju Basków, już po rozładunku, ustalenia były takie, że mam wykonać 3 trasy: Zamudio - Anglia (3 miejsca); Anglia - Zamudio, i w piątek przed południem Zamudio - do kraju (na pusto), co oznacza przejechanie ponad 5.500 kilometrów w sześć do siedmiu dni.
Te dwie pierwsze trasy pomiędzy Kontynentem a Wyspami należało wykonać w odpowiednim czasie; czas powrotu do kraju zależał już tylko ode mnie.
Problem zaczął się tuż przed powrotem do Hiszpanii. Przed załadunkiem w Lincoln „złapałem” drugą już podczas ostatniej trasy gumę, a że autko jechało już na „zapasie”, pozostawało liczyć na łut szczęścia i odnaleźć jakiś warsztat samochodowy, w którym skleją mi przynajmniej tę jedną oponę.
Tak się złożyło, że poczułem ulatnianie się powietrza z przedniego tym razem koła w chwili, gdy szukałem wjazdu do firmy. Zatrzymałem się u wjazdu do innej, gdzie na podwórzu jakiś młody Anglik mył akurat swoją blaszaną furgonetkę. Wysiadłem, aby zapytać się drogę do „mojej” firmy i wtedy spostrzegłem, że powietrze z koła uszło niemal do zera. Zamiast zapytania o cel podróży, zmuszony byłem zapytać się o drogę do najbliższego warsztatu samochodowego.
Anglik wskazał na górujący ponad okolicą w odległości około 2 kilometrów komin fabryczny. Tam miał się znajdować warsztat. Powolutku, na włączonych światłach awaryjnych przejechałem pod wskazane miejsce. Opuściłem auto i przeszedłem do niewielkiego biura. Tam, przed właścicielem warsztatu, młodym, poniżej trzydziestki mężczyzną, zdałem relację ze swego kłopotu. O dziwo, przystąpił natychmiast do dzieła, choć dwaj pracownicy byli zajęci naprawą dwóch aut stojących na podnośnikach. Szef sam zabrał się do naprawy mojej zapasowej, przebitej przed paroma dniami pod Oxfordem opony, a ja zdjąłem w tym czasie to drugie przebite koło. Zapytałem, ile będzie wynosić naprawa i czy mogę zapłacić kartą. W odpowiedzi usłyszałem stosunkowo śmieszną sumę za naprawę koła (10 funtów) i zadzwoniłem do firmy, aby przelano mi na kartę kasę. Kiedy opona została naprawiona, mechanik z własnej inicjatywy zaproponował mi sklejenie tej drugiej. Byłem trochę tym zaskoczony, choć oczywiście warto mieć na dalszą drogę wszystkie sprawne koła, łącznie z zapasowym. W międzyczasie okazało się, że jeden z pracowników, który dłubał coś przy stojącym na podnośniku aucie to Polak, młodzieniec przed trzydziestką, od dziesięciu lat mieszkający w Anglii. Założyłem naprawione pierwsze koło i wdałem się w rozmowę z mechanikiem - Polakiem, a kiedy szef skleił tę drugą i miałem już przystąpić do zapłaty, szef na moje zapytanie o wysokość kwoty, odpowiedział po polsku:
- Nic nie płacisz.
A nie zapłaciłem, bo dowiedziałem się, że angielski właściciel warsztatu lubi Polaków. Konsternacja z mojej strony. Rzeczywiście nie musiałem płacić i pomyślałem sobie, że ten miły gest ze strony Anglika może mieć coś wspólnego z tym, że jest on zadowolony z pracy Polaka, rodem z Podhala, którego zatrudnił w swoim warsztacie. Jak by nie było to bardzo miło usłyszeć dobrą opinię o Polakach na obczyźnie, bo przecież owo „lubienie” naszej nacji musi z czegoś wynikać. 
Tak więc dziękując stokrotnie za naprawę, wymieniliśmy z sobą życzenia świąteczne i zajechałem pod firmę.
Tam, świadomy swego opóźnienia, podbiegłem od razu do biura i poinformowałem dwie urocze panie w przedśrednim wieku, że przyjechałem właśnie z Hiszpanii i mam do zabrania jakiś towar również do Hiszpanii, do tej samej zresztą firmy w baskijskim Zamudio. Posłyszałem zachwyt owych kobiet, gdy tylko wymówiłem „Spain”.
- Ależ nie jestem Hiszpanem, jestem Polakiem, tyle że podróżuję pomiędzy Anglia a Hiszpanią - powiedziałem.
- Nie ma problemu. Polska to też ładny kraj. - usłyszałem w odpowiedzi.
Mimo wszystko pozwoliłem sobie na żart mówiąc, że jest mi przykro z tego powodu, że nie jestem Hiszpanem. Atmosfera z każdą chwilą ocieplała się i trzeba było wymienić między sobą świąteczne życzenia, a wyjeżdżając z firmy ochrzczono mnie przydomkiem „Spanishman”.
Tak oto przykra przygoda z przebitą oponą znalazła miłe zakończenie w mieście Lincoln, do którego być może jeszcze kiedyś zajadę, albowiem jest to dosyć częste miejsce załadunku i rozładunku towarów jadących do i z Zamudio.
A tak w ogóle to będę jak najmilej wspominał ten okres przedświąteczny w Anglii. W takiej firmie Rolls-Royce w Derby na porządku dziennym w przedświąteczne dni jest częstowanie kierowców cukierkami czekoladowymi i ciasteczkami.
- A cóż to? Masz urodziny? - pytam.
- Nie. Niedługo Święta i to z tej właśnie okazji.
Wydaje mi się, że ten czas przed Bożym Narodzeniem to dla Anglików jedna z okazji, aby wykazać się wobec współpracowników, znajomych, a także i osób zupełnie obcych swoją serdecznością - tak to wyczuwam. Myślę, że są to szczere uczucia i intencje Anglików, którzy także na co dzień wykazują się uprzejmością, są uczynni i pozytywnie nastawieni do ludzi… do życia.

[27.12.2017, „Dobrzelin”]

10 komentarzy:

  1. Przewspaniała, budująca historia.
    Oby takich więcej .... gdybyś oczywiście był jeszcze w takiej sytuacji ....
    Jak to nigdy nie wiadomo czy człowieka pogonią czy go cukierkami poczęstują...
    Miłych dni poświątecznych w domu życzę.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... owszem, wróciłem do podróży podbudowany... takich chwil się nie zapomina... dziękuję i nawzajem...

      Usuń
  2. Miło czytać lub słyszeć takie pozytywne przykłady i na pewno dobrze Cię to nastroiło przed świętami...
    Przyjemności w domowym zaciszu:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...jak najbardziej miło to będę wspominał i nawet nie wypomnę stróżującemu przy mnie aniołowi, że polazł na kawę, kiedy przebijałem koła :-) ... dziękuję i nawzajem

      Usuń
  3. Ja jednak wolę żebyś był "Polishman". Cieszę się, że pracowity przedświąteczny czas obfitował w miłe wydarzenia. Mam nadzieję, że odpocząłeś w rodzinnym gronie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... cały czas wypoczywam i wypoczywam, a odpocząć nie mogę albo nie potrafię... również pozdrawiam...

      Usuń
  4. Aż miło poczytać o tym, że są Anglicy, którzy mają dobre zdanie o Polakach.
    Jak Twój kręgosłup wytrzymuje tyle tysięcy kilometrów za kółkiem? Przecież to jest mordercza praca!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... najtrudniejsza do zniesienia jest senność, której nie sposób uniknąć, a kręgosłup dochodzi do siebie już w chwilę potem, jak się położę, likwidując właśnie uczucie senności... pozdrawiam poświątecznie...

      Usuń
  5. Mój siostrzeniec także jest tam w pracy chwalony, czyli dobrego i serdecznego człowieka zawsze docenią. A pozytywne nastawienie ważne w każdym czasie i w trudnych chwilach, których jest mnóstwo w życiu każdego człowieka.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... i w dużym stopniu zależy ono (to pozytywne nastawienie) od tego, w jaki sposób jesteś postrzegany (-a)... pozdrawiam przedsylwestrowo

      Usuń