CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

19 stycznia 2023

KAWIARENKA - ROZDZIAŁ 72 - LEKCJA W KAWIARENCE

 


ROZDZIAŁ 72 LEKCJA W KAWIARENCE

[w którym dowiemy się, że w kawiarence można prowadzić zajęcia z uczniami… oczywiście dzięki pani Zofii Koteńkowej]

Październik zagroził miasteczku porannym przymrozkiem, przedpołudniowym chłodem, srogim wiatrem, deszczem zimnym a okrutnym i nakazując obywatelom umiejętne obchodzenie się z kapryśną aurą, odzwyczajał ich pomału od noszenia letniej czy nawet wczesnojesiennej odzieży, tudzież zwracał uwagę na prawidłowe odżywianie. Bywały wprawdzie dni pogodne, w których pajęcza sieć babiego lata unosiła się nad przepełnionymi wilgocią, parującymi za dnia trawami, lecz słonecznych westchnień z każdym dniem ubywało. Uliczki miasteczka pustoszały przed zmierzchem w niepogodę, choć tu i ówdzie widywano głównie młodych, którzy pogodzić się z pełnią jesieni nie chcieli.

Pani Zofia Koteńko tak jak przed rokiem zbierała młodzież w kawiarence na przedmaturalne nauki, a dumna była z tego, że tym razem do swego eksperymentu potrafiła zachęcić większą grupę nauczycieli, nie tylko uczących w miejskim liceum. Udało się jej pozyskać dwóch matematyków, biolożkę, geografa, anglistę i „francuza”, historyka, chemiczkę i koleżankę ze swego fachu. Zajęcia odbywały się o ustalonych godzinach w nowej części kawiarenki, o czym informowało przymocowane na jednym z okien budynku ogłoszenie, ale też zbierano się na nauki w pomniejszych salach domu kultury, na co pan dyrektor Korfanty nie dość, że zgodę swą wyraził, ale też sugerował, aby całe przedsięwzięcie w całości odbywało się w progach jego oświatowo-kulturalnej uczelni. Pani Zofia wraz z podopiecznymi nie podzieliła jednak zdania pana dyrektora, utrzymując, że dopóki przez pana Adama precz z kawiarenki wyrzucona nie będzie, to ona tradycji szlachetnej wierną pozostanie. Stanęło na tym, że nauki zostały podzielone pomiędzy te dwie kulturotwórcze instytucje, z korzyścią, jak się wydaje, dla wszystkich zainteresowanych.

Dnia pewnego, właśnie w chwili, gdy poezje Skamandrytów omawiano, pojawił się w kawiarence redaktor z kamerzystą ze stołecznego, telewizyjnego programu (później okazało się, że maczał w tym palce mąż pani Majewskiej - aktorki). Wizyta obu panów związana była w głównej mierze z rodzącym się miejskim teatrem. Kiedy jednak po rozmowie z dyrektorem Korfantym i panią Weronika Majewską dowiedzieli się, że drugim płucem teatru jest pani Zofia, nie omieszkali i z nią zamienić słów parę.

- Gdzież możemy znaleźć tę panią - miał się zapytać pan redaktor.

- W kawiarence przy rynku. Zdaje się, że ma tam dzisiaj po południu lekcję literatury - miał odpowiedzieć pan Korfanty.

- Lekcja w kawiarence? - wyraził zdziwienie pan redaktor. - Ciekawe.

I tym sposobem rozmowa o Skamandrytach została brutalnie przez panów reporterów przerwana. Brutalnie, dodajmy, ale ze wdziękiem.

Miały na sam początek paść pytania o teatr, tymczasem panów redaktorów zaciekawiło to zestawienie: kawiarnia i lekcje. I trzeba było wyjaśniać, że jest to pomysł na poszerzenie wiedzy w niebanalny sposób, bez stresu i stopni, w nowych warunkach, w miejscu, gdzie można się poczuć swobodniej przy herbacie i kawie, gdzie można obejrzeć film i teatr, i komentować je na bieżąco, gdzie oprócz młodzieży przy kawiarnianych stolikach zasiadają pozostali goście i ze znużenia sali nie opuszczają, gdzie cała „impreza” odbywa się dobrowolnie i bezpłatnie, a taka biolożka, gdy jej zajęcia akurat w kawiarence przypadają, bierze z sobą pięcioletnią córeczkę, która ma swój własny stolik i zabawki, ale najbardziej lubi zaglądać do córki pana Adama i Marii, małej Róży. 

Pani Zofia opowiadała o tym wszystkim do kamery i aczkolwiek przywykła do publicznych wystąpień, to musiano co jakiś czas zmieniać ujęcia, bo pani Koteńkowa nie była do końca ze swej mowy zadowolona. Chwała za to młodzieży, która dzielnie wsparła swoją nauczycielkę i w końcu wywiązała się spontaniczna dyskusja, której finał zabrzmiał tymi oto słowy: „lubimy taką szkołę, uwielbiamy tu przychodzić i mogą panowie to w Warszawie powiedzieć, że takiej nauczycielki jak pani Zofia to w samej stolicy nie ma; i jej, i tych nauczycieli, których do pracy z nami zachęciła”:.

- Ale że bezpłatnie? - wyraził zdumienie pan redaktor.

- Proszę pana. Jak pan usłyszał ode mnie i od tych młodych ludzi - tłumaczyła pani Zofia - zbieramy się w tym miejscu dla przyjemności poznawania czegoś inaczej lub jak kto chce, w inny sposób. Przychodzimy tutaj, aby z sobą porozmawiać, podzielić się opiniami, podyskutować. Równie dobrze moglibyśmy sobie poplotkować, pomówić o pogodzie, o polityce. Czy rozmowy o polityce są płatne? Dlaczegóż mieliby ci młodzi płacić mi za to, że z racji wieku i doświadczenia wiem cokolwiek więcej o nich? A oprócz tego - ciągnęła pani Zofia - moja umowa z pozostałymi nauczycielami była taka: to jest kwestia dobrowolności, nie chcesz, nie wchodź w to, lecz jeśli wejdziesz, miej świadomość tego, że nie czynisz tego za pieniądze. Te dostajesz w szkole. Tam jest twoja praca. Ale jeśli jesteś rozumnym nauczycielem, dobrze wiesz, że w szkole nie jesteś w stanie oddać z siebie wszystkiego. Napięte, przeładowane programy - o tym wie każdy nauczyciel. A jeszcze sprawa tych uczniów, którzy z różnych względów rady sobie nie dają. Są może i niedouczeni, onieśmieleni, bez wiary we własne siły, zniechęceni, niedopilnowani lub tacy, którzy nie potrafią się uczyć w samotności domowych pieleszy. Tym chcemy dać szansę, a czy z niej skorzystają, to już inna sprawa. I tak sobie myślę, że jeżeli dzisiaj my dajemy im szansę, to oni w przyszłości dadzą ją innym, młodszym od siebie… a także i nam… bo w końcu to oni zapracują w przyszłości na nasze emerytury.

Tak właśnie mówiła pani Zofia, a wszyscy, w tym mniej zorientowani w kwestii kawiarenkowego nauczania pozostali gości kawiarenki słuchali jej, a pan radca Krach, który w sąsiedniej sali z panem inżynierem Bekiem opróżniał drugą filiżankę kolumbijskiej kawy, powstał z miejsca, stanął w progu nowej sali i w dłonie zaklaskał.

A teatr?

No cóż. Na grudniową porę wyznaczono pierwszą premierę. Czasu niewiele zostało. Pani Zofia myśli, że jednak się z tekstem uporają. Jeśli nie, przedstawienie przełoży się na styczeń. Co wybrali? Na początek, coś, co każdy znać powinien, spektakl dla każdego. Innymi słowy „Zemstę”.

- Klara, Papkin i rejent Milczek są wśród nas. Powstańcie proszę - poprosiła pani Zofia.

Dziarsko wstali.


[przed poprawkami pomysł został zrealizowany w dniu 24.10.2016, Saint Julien du Sault we Francji]


[19.01.2023, Toruń]

1 komentarz:

  1. Takie lekcje w kawiarence to świetny pomysł, każde wyjście ze szkoły nadaje nauce nowych wartości, coś o tym wiem:-)

    OdpowiedzUsuń