ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

17 marca 2024

WSTECZ (8)

 

[...]

- Mama pojechała z panem Wojtkiem do O. uzupełnić zaopatrzenie – poinformowała go, a kiedy zauważyła jego pytający wzrok dodała: - pan Wojtek doczepił przyczepkę do swojej renówki, więc przywiozą trochę towaru. Pan nie słodzi? Zawsze gorzka ciemna? Ja wolę z mleczkiem - i wsypała do kawy łyżeczkę cukru.

Pili zatem tę kawę, choć on właściwie preferował herbatę, ale skoro zaproponowała kawę, nie odmówił.

- Tak jak panu mówiłam, wszyscy goście po obiedzie poszli na spacer… a ja tu do pana, jak tylko zmyłam naczynia. Dzisiaj na kolacji, albo jutro rano zapoznam pana z nimi. Mamy jak dotąd trzy pary… no i pan.

Zdawała się być chętna do rozmowy, co mu nie przeszkadzało. Wypowiadała się grzecznie i opowiadała ciekawie o pensjonacie, ich pracy, o panu Wojtku i jego żonie, która często przychodziła do „Wiktorii”, a w czasie gdy pensjonat pękał w szwach, pomagała przy posiłkach. Rodzina jej i pana Wojtka znały się od niepamiętnych czasów, pewnie od przedwojnia, więc wynika stąd, że byli autochtonami; niewielu ich zostało w miasteczku, większość to ludzie napływowi, którzy dwadzieścia i więcej lat temu przeprowadzili się na pojezierze i rozwinęli swoje biznesy; głównie pracują w turystyce i usługach.

Pani Zosia raz po raz spoglądała w stronę odstawionego na róg stołu brulionu z wetkniętym weń długopisem, co nie mogło to ujść uwagi gościa pensjonatu. Spodziewał się, że nadejdzie taka chwila, kiedy usłyszy od kobiety jakieś stwierdzenie czy pytanie odnoszące się bezpośrednio do przedmiotu, w którym Adam zapisywał swoje spostrzeżenia. I tak się stało. Pani Zofia skoncentrowawszy po raz kolejny wzrok na zeszycie, zapytała nagle zdawkowo:

- Pan pisze?

- Owszem, coś w rodzaju pamiętnika – odparł bez chwili namysłu.

- Czy jest pan literatem… pisarzem? - poprawiła się.

- Pisarzem to zbyt wiele powiedziane. Wydałem dwa zbiory opowiadań, ale, zapewniam panią, że nie zdobyłem nimi czytelników. Mogę nawet powiedzieć, że te moje teksty rozpłynęły się w morzu setek innych, że stały się niezauważalne, natomiast pisanie pamiętnika, czy może lepszym określeniem byłoby pisanie dziennika, to zupełnie coś innego.

- Podejrzewam, że te dzienniki nie są przeznaczone do publikacji.

- Słusznie pani podejrzewa.

- Pytanie... dlaczego?

- Taki był mój zamiar, a zresztą to o czym piszę, jest zbyt osobiste i zwyczajnie nie nadaje się do poczytania przez innych.

- I nikt oprócz pana ich nie czytał, nawet w fazie tworzenia tych zapisków? - zaciekawiła się kobieta.

- Widzi pani, mam przyjaciela, bardzo dobrego przyjaciela, którego znam od czasów, kiedyśmy chodzili do podstawówki, a później do liceum. Często do siebie dzwonimy, rozmawiamy z sobą, czasem spotykamy i właśnie jemu zwierzam się z tego, co napisałem. Dobrze powiedziałem – zwierzam się, a oznacza to, że czytam urywki mojego pamiętnika; można powiedzieć, że Olek jest jedynym moim słuchaczem.

- Nie ma szans na publikację? Przyjaciel nie zachęca pana?

- Szanuje moją decyzję. Może nawet z tego powodu, że jest jedynym, którego dopuściłem do swoich myśli przerzuconych na papier.

Kobieta pokiwała głową na znak, że zrozumiała intencje Adama.

- Ale prawda jest też taka, że gdybym nawet zdecydował się na publikację, to musiałbym poddać te teksty poważnej korekcie. Ten zeszyt jest piątym brulionem. Wprawdzie ostatnimi czasy przepisuję go do edytora, lecz i tak należałoby nad tekstem popracować, aby stał się bardziej czytelny dla potencjalnego czytelnika. Chyba nie mam na to ochoty.

<Wciągnęła mnie w rozmowę i okazało się, że jestem gadułą. Nie potrafię trzymać języka za zębami, rozgaduję się niepotrzebnie przed kimś, kogo prawie nie znam. Czy to cecha starzejącego się człowieka? Może. Dawniej o takich ludziach jak ja, choć znacznie młodszych, mówiło się, że są otwarci i szczerzy, ale chyba nie jest to dobra cecha. Uprawiam jakieś zeznanie, spowiedź… bo co? Potrzebuje tego? Chcę się wygadać przed kimś? Tak mi źle? Tak bardzo dokucza mi samotność? A może moje gadulstwo wynika z czego innego? Z egoizmu, tej przemożnej chęci opowiedzenia byle czego o sobie, aby zaspokoić ciekawość rozmówczyni? Nie wiem. Takie myśli towarzyszą mi rozmowie z panią Zosią, młodszą ode mnie, dla której mógłbym być ojcem.>

Nastąpiła dłuższa przerwa w konwersacji. Dopijali oboje kawę, pogrążając się w niesprecyzowanych myślach. Adam nie miał śmiałości pytać Zofii o jej prywatność, ona odwzajemniała się tym samym, choć jej ciekawość odnośnie tego, kim jest ów starszy człowiek, młody emeryt, który wydał dwa tomiki opowiadań, jej ciekawość wzrastała z każdą chwilą.

- Zauważyłem, że przygląda się pani temu brulionowi odstawionego na sam róg stołu. Stąd pewnie pani pytanie, czy piszę – powiedział, próbując rozwikłać tę małą tajemnicę.

- Nie tylko – odparła. - Właściwie to nie wiem, czy powinnam poruszać sprawę, która wydaje mi się dziwna.

- Niech pani nie ma obiekcji. Zdaje się, że nieśmiało wypowiedziała pani „a”.

[...]


[17.03.2024, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz