CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

01 lipca 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (441- 443) TOUR DE FRANCE. OBRAZKI Z PIRENEJÓW. DWA ARCYDZIEŁA F ILMOWE.

 

441.

Pisałem już nieraz o tym, że lubię oglądać Tour de France nie tylko ze względów sportowych, a powiedziałbym nawet, że przede wszystkim nie ze względów sportowych. Zanim zacząłem podróżować po Francji, poznawałem ją właśnie patrząc na relacje z tego największego i najstarszego wieloetapowego wyścigu, poznawałem ją i w końcu polubiłem. Kiedy zatem miałem możliwość podróżowania po Francji, najpierw podczas szkolnych wojaży z uczniami, a potem już jako kierowca, skonfrontowałem telewizyjną wiedzę o tym kraju z rzeczywistością i nie byłem negatywnie zaskoczony.

W tegorocznym tourze nie brak jest miejsc, przez które nie dość, że przejeżdżałem, ale były one celem moich transportowych podróży. Ot, chociażby wczorajszy etap jazdy indywidualnej na czas kończył się w ślicznym mieście Laval, które pamiętam choćby z ciekawej i miłej przygody z żandarmerią francuską. Z kolei dzisiejszy etap prowadzi z Tours do Châteauroux. Przez Tours, pięknie położone miasto nad Loarą przejeżdżałem wielokrotnie, a oprócz wyżynnych terenów leżących wzdłuż Loary, terenów obfitujących w plantacje winnej latorośli Tours zapamiętałem z innego powodu. Otóż kilka lat temu rejon środkowej Loary, zwłaszcza departamenty Indre i Cher nawiedziła powódź (wiem, że w telewizji pokazywali ewakuację dolnych pomieszczeń Musée du Louvre). Miałem w tym czasie kurs z Pirenejów do Normandii, a najbliższa trasa prowadziła akurat przez zalane tereny. Nie mogąc przekroczyć Loary w Orleans (podtopiona i zamknięta z tego powodu była też autostrada prowadząca przez miasto Joanny Darc), musiałem skierować się na zachód płatną autostradą właśnie pod Tours. Podróż zabrała mi trochę czasu, ale wybaczono mi to spóźnienie, gdyż w tamtym czasie w wielu miejscach transport w ogóle nie funkcjonował.

W Châteauroux byłem wprawdzie tylko raz, ale kilka razy przejeżdżałem przez to miasto lub omijałem je jadąc autostradą do Limoges. Zdarzyło mi się raz jadąc do Châteauroux przejeżdżać przez posiadłość George Sand czyli Nohant-Vic. Tam zresztą istnieje szlak turystyczny nazwany imieniem tej popularnej francuskiej pisarki epoki romantyzmu, przyjaciółki Szopena.

Kolejny etap Tour de France zaczyna się w Vierzon, miejscu, w którym jadąc z południa, z francuskich Pirenejów lub z Limoges, kończy się długi, bezpłatny odcinek autostrady orleańskiej i należy tam zjechać na "nationalkę". W Vierzon złapałem niestety "gumę", ale jakoś szybciutko poradziłem sobie z wymianą koła. Mniej znam z kolei Le Creusot, gdzie kończy się siódmy etap z Vierzon (przejeżdżałem obok); natomiast w Oyonnax byłem - to już Alpy. Byłem też w samym ośrodku narciarskim w Tignes (wiozłem materace); w Altbertville (tam, gdzie była olimpiada zimowa) miałem załadunek w takiej małej, z bardzo sympatycznymi ludźmi, firmie. W Valence byłem z kolei mnóstwo razy, także przejazdem. W Nimes też byłem, podobnie jak w ślicznym, starym Carcassonne; nie byłem wprawdzie w Andorze, ale całkiem blisko granicy (tam dopiero są wysokości i zakręty); doskonale pamiętam Pau w Pirenejach; w Libourne spędziłem dwa dni i noce nad rzeką Dordogne, a w nieodległym Saint-Émilion (miasto znane jest z produkcji win i bogatego krajobrazu, usłanego winnicami i starymi murami. W 1999 miasteczko i jego winiarski krajobraz zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa) przyszło mi spędzić wolny od pracy dzień, podziwiając to fascynujące stare miasteczko słynne z win typu bordeaux. Nie wspominam już Paryża, gdzie corocznie kończy się Tour de France.

Jak widać tegoroczny wyścig obfituje w trasy, miasta i wioski, przez które miałem przyjemność jechać. Przyjemnie jest po raz kolejny, tym razem telewizyjnie, odwiedzić miejsca, w których się było. A samo kolarstwo, wyścig? No, cóż. Niech wygra najlepszy.

442.

Kilka obrazków ze Średnich Pirenejów. Zaznaczam, że Średnie Pireneje mają niewiele wspólnego z wysokimi górami. To co je wyróżnia, to niska gęstość zaludnienia i dosyć dzikie, naturalne krajobrazy.














443.

Po obejrzeniu "400 batów" - znakomitego filmu francuskiej "Nowej Fali" autorstwa François Truffaut [tutaj muszę wstawić zdjęcie głównego bohatera, chłopca granego przez Jean-Pierre Léaud],

kadr z filmu "400 batów"

 zabrałem się do oglądania "Złodziei rowerów" filmu włoskiego neorealizmu, wyreżyserowanego przez Vittorio De Sica. Myślę, że bardzo dawno temu oglądałem te filmy, ale z jaką wielką przyjemnością oglądałem je teraz.

kadr z filmu "Złodzieje rowerów"

Pewnie jeszcze znajdę czas na napisanie czegoś o tych arcydziełach filmowych.


[01.07.2021, Toruń]




4 komentarze:

  1. Z tych samych powodów oglądamy wyścig, ale widoków nie znamy z podróży...
    Ostatnio spore wrażenie zrobił na nas polski film Fuga, ciężki, ale warto obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie patrzyłem. Jest i obecnie trochę dobrych filmów, ale jakoś aktorstwo pozostawia wiele do życzenia, albo.... nie wiem, jak to na szybko wyrazić... klimat nie ten, wulgarne słownictwo tam, gdzie nie jest to konieczne - to odpycha...

      Usuń
  2. Ja przez przypadek na TVP Kultura obejrzałam "Eroicę" i aż w głowie mi się zakręciło od ilości najznakomitszych aktorów występujących w filmie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówi się często, że dawniej mieliśmy aktorów, a dzisiaj mamy celebrytów. Ci pierwsi bardzo szybko odchodzą, więc nawet z tego względu warto powrócić, choć na moment, do przeszłości.

      Usuń