455.
Żałuję, że w czasach swojego dzieciństwa i młodości nie robiłem zdjęć, nie miałem kamery, czyli nie posiadałem narzędzi do utrwalania ówczesnej teraźniejszości. Jestem antytalentem jeśli chodzi o posługiwanie się ołówkiem, kredką czy pędzlem, a zatem nie utrwalałem tamtego świata obrazem. Jedyne na co mnie było stać, to bawienie się w słowne - pisemne zapamiętywanie rzeczywistości; faktycznie opisywałem ją, lecz niestarannie i niesystematycznie.
Dlaczego podkreślam ten swój żal? Otóż archiwizując na bieżąco świat, zapraszam do karty pamięci nie tylko naturę i to wszystko, co zbudował w niej lub obok nie człowiek, ale też zapisuję ludzi. Rejestrując ludzi, ich wygląd, losy na przestrzeni wielu lat, przedłużam ich życie aż do fizycznego zużycia tworzywa, na którym doszło do utrwalania ludzkich losów. Oczywiście pozostały mi pamiątki po ludziach, których realny czas już minął - głównie są to osoby związane z moją bliższą i dalszą rodziną, lecz ubolewam nad tym, że jest ich tak mało.
Myślę, że tak jak członkowie mojej rodziny (także już nieżyjący) są w mniejszym, właśnie rodzinnym wymiarze Pamiątkami mego życia, tak w szerszym wymiarze takimi Pamiątkami są aktorzy i aktorki. Dlaczego? Po pierwsze - mają oni swoje twarze, są rozpoznawalni tak jak brat matki lub ciotka z Łodzi. Po drugie - towarzyszą nam od chwili, gdyśmy ich po raz pierwszy poznali na scenie w teatrze, w kinie, telewizji, a nawet gdyśmy rozpoznawali ich głos dochodzący z radioodbiornika. Są z nami, starzeją się z nami, a niektórzy odchodzą, choć ich wizerunki istnieją przecież w postaci kadrów filmowych czy teatralnych, spektakli teatralnych i filmów. Czasami złościmy się na nich, że odeszli stanowczo za szybko i jednocześnie uświadamiamy sobie, że w kolejce na tamten świat ustawiają się kolejni, a całkiem możliwe, że i my w niej stoimy, chociaż próbujemy temu zaprzeczyć...
456.
Właśnie obejrzałem jeden z odcinków "Profesora Tutki" Jerzego Szaniawskiego wyreżyserowany przez Andrzeja Kondratiuka. Tytuł odcinka: "Profesor Tutka wyjaśnia sens tajemniczego rysunku". Reżyser wiernie odtworzył tę świetną prozę autora "Dwóch teatrów". W każdym z odcinków głównym bohaterem jest profesor Tutka, a oprócz niego pierwszorzędne role odgrywają panowie: mecenas - rejent, doktor i sędzia. Wyżej wymienieni panowie spotykają się w kawiarni i podczas konsumpcji lekkich, słodkich posiłków bawią się nawzajem rozmową, podczas której prym wiedzie wspomniany pan profesor opowiadający przedziwne historie, będące niejako odpowiedzią na zadany przez przyjaciół temat.
Obejrzałem ten odcinek, jak i też obejrzałem sobie wszystkie pozostałe odcinki "Profesora Tutki". Dzisiaj poruszyło mnie zagadnienie... śmierci, która pochwyciła w swe niecna ramiona:
- Jerzego Szaniawskiego - niezrównanego autora przypowieści,
- Andrzeja Kondratiuka - najulubieńszego chyba mojego reżysera,
- Gustawa Holoubka - wspaniałego aktora, rzeczonego Profesora Tutkę,
- Henryka Borowskiego - sędziego,
- Mieczysława Pawlikowskiego - mecenasa
- Kazimierza Opalińskiego - doktora
A cóż to za przecudny wynalazek - aparat fotograficzny, kamera filmowa; film, dzięki któremu zasiadamy przy stoliku obok, przysłuchując się rozmowom starszych panów, wsłuchując się w opowiastki pana Profesora; zdjęcia i filmy, na których rozpoznajemy Andrzeja Kondratiuka, zdjęcia autora na okładce jednej z jego książek. To cudowne uczestniczyć w oich zmartwychwstaniu.
457. Obszerny fragment opowiastki...
Profesor Tutka wyjaśnia sens tajemniczego rysunku
"Nazajutrz wszyscy panowie zebrali się w kawiarni, czekając na Profesora Tutkę. Gdy się zjawił, pytano dość nieufnie, a nawet z odcieniem ironii:
- No i cóż? Wytłumaczy pan, co znaczy serce prezydenta miasta na tle Paragwaju?
- Oczywiście - powiedział Profesor Tutka - przecież obiecałem.
Po chwili zaczął mówić do zaciekawionych panów:
- Prezydenta miasta nazywają w niektórych krajach «głową miasta». Postanowiłem
pójść po rozum do głowy, czyli do samego prezydenta. Sekretarz magistratu zapytał mnie w jakiej sprawie? Odpowiedziałem, że w «poufnej», bo trudno mi było powiedzieć, że w sprawie serca prezydenta.
- Czym mogę służyć? - spytał mnie prezydent. Przeprosiłem go, że może przychodzę w sprawie pozornie zbyt błahej, ale zagadka jest istotnie nie do rozwiązania. I pokazałem mu rysunek, przedstawiający jego serce na tle Paragwaju. Prezydent zaśmiał się serdecznie i zawołał:
- Poznaję rysunek mego syna! I po chwili zaczął mówić:
- Proszę pana. Ciągle, co parę dni muszę witać zagranicznych gości. A więc przyjeżdżają bakteriolodzy francuscy, mówi się im wtedy - „przyjeżdżacie z kraju Pasteura - witamy was całym sercem”. Przyjeżdża teatr angielski, mówi się im znów - „przyjeżdżacie z kraju Szekspira, witamy was całym sercem”, przyjeżdżają szachiści szwajcarscy, więc znów - „przyjeżdżacie z kraju Wilhelma Tella” - i znów - „witamy was całym sercem”. Ale zjechała drużyna piłki nożnej z Paragwaju. Co im na wstępie powiedzieć? Co to za kraj? Czy mieli wielkiego człowieka? Czy walczyli o co? Czy oni bili, czy też ich bito - doprawdy nie wiedziałem. W takich razach trzeba szukać w encyklopedii. Pogrążyłem się w czytaniu o Paragwaju. Wszedł mój synek. Poprosiłem uprzejmie, żeby mi nic przeszkadzał, gdyż zbieram wiadomości o Paragwaju.
- Tatuś będzie witał całym sercem Paragwaj?
- Tak.
- A są tam tygrysy?
Odpowiedziałem machinalnie: - Są.
- I palmy? I wulkany?
- Nie przeszkadzaj!
Synek usiadł na uboczu, zamyślił się i narysował moje serce na tle Paragwaju. Oto ma pan wyjaśnienie. Podziękowałem prezydentowi serdecznie, a teraz dzielę się tym z wami.
- A więc tak - powiedział mecenas - zagadka rozwiązana. I jest to dowód, panie sędzio, jak niesłusznie karcimy często artystów za ich niezrozumialstwo: nie znamy źródeł, motorów ich sztuki.
Odezwał się teraz doktor:
- Byłem dziś w magistracie. Powiedziano mi, że prezydenta już od trzech dni nie ma w naszym mieście i powróci dopiero za tydzień. Więc jak pan, panie Profesorze, mógł się z nim dzisiaj widzieć.
- No, jeżeli panu tak powiedzieli w magistracie - mówił spokojnie Profesor Tutka - to zapewne, że... wyjechał. Chciałem wyjaśnienie zagadki uprawdopodobnić, więc powołałem się na prezydenta. Ale wobec tego, że wyjechał, może któryś z panów da wyjaśnienie lepsze?
Wszyscy milczeli. Więc Profesor Tutka powiedział:
- Właśnie.
Po czym zapłacił za kawę, nałożył melonik i wyszedł."
[07.07.2021, Toruń]
Ja czytam w Kudowie biografie Marii Czubaszek, a przed wyjazdem obejrzeliśmy powtórkę filmu Prawo i pięść i znowu padło słynne zdanie:
OdpowiedzUsuńbez ludzi utalentowanych możemy się obejść, nam potrzebni są wierni!