CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

20 września 2021

DROBIAZGI - NIE PO MYŚLI

 


Tak mi się wydaje, że Helena, choć niewykształcona, tyle się w swoim życiu napracowała, choć stałego zajęcia nie miała, no chyba, że zaliczymy te wojenne czasy, gdy była za sprzątaczkę na poczcie u Niemca, Helena wiedziała, że wydała córkę za mąż nie po swojej myśli. Owszem rodzina Wirgiliusza była znana w mieście, dla niektórych nawet szanowana, ojciec zięcia, to znaczy teść, miał cukiernię, a właściwie dobrze prosperującą lodziarnię, ale sam Wirgiliusz to nie był właściwy człowiek dla Irenki. Niczym się nie wyróżniał do czasu kiedy poszedł na zawodowego. Na szkółce oficerskiej był jeszcze, kiedy razu pewnego w lecie przyjechał do miasteczka. Mimo niewysokiego wzrostu w wojskowym mundurze wyglądał przystojnie, o czym miasto miało się przekonać, gdy przespacerował się raz i dwa jego najdłuższą ulicą, aż wreszcie udał się do domu Heleny przycupniętego na skraju uliczki naprzeciwko poczty. Zaszedł akurat na obiad, niedziela była, więc postawiono przed nim rosół, na drugie gotowaną kurę z ziemniakami, kapusta i mizerią. Zasiadł w tym swoim mundurze naprzeciwko Irci, która trzpiotem była, lekkoduchem i chociaż matkę swą nad życie kochała... no tak, trzeba w tym miejscu powiedzieć, że Wirgiliusz z miejsca przy tym rosole się oświadczył. Dziwne, bo uprzednio gdy się widział z Irką, ta mu odmawiała. Dopiero teraz, w mundurze go zobaczywszy, doznała olśnienia. Wyrzekła, że zgadza się z nim być na dobre i na złe, ślub wezmą, jak tylko szkołę skończy - ledwie rok mu został, potem zaraz na Ziemie Zachodnie pojadą, tam przy poligonie w niewielkim miasteczku się osiedlą, bo dla wojskowych mieszkania czekają gotowe.

Cóż było robić? Helena, choć nie zdradzała się łzami w oczach, zgodziła się córkę oddać pod opiekę oficera, choć ta ledwie dziewiętnaście lat skończyła. Już wtedy wiedziała, że to nie dla Irci partia, bo Wirgiliusz zdawał się być srogi, miał mocny charakter, przywalić też potrafił - później okazało się, że również żonie.

- Źle trafiła - narzekała sobie Helena - ale cóż ja na to poradzę? Taki jest los dzieci, córek szczególnie, co za mężem pierwej pójdą, bo po cóż przy matce zostawać. Powiedzże co, Władek, czy ja zawsze sama mam wszystko przeżywać?

Władek albo był mądry, albo w tym akurat przypadku chciał udobruchać Helenę.

- Oficerem jest, tak? Żołnierza ludzie szanują. Już tam im nie zabraknie pieniędzy, wojskowi nieźle przecież zarabiają. Będzie dobrze, niech się tylko szanują.

- Władek, ale ona tak daleko od nas ujeżdża, nie rozumiesz tego?

Co miał nie rozumieć. Też względem zięcia miał obawy, bo mu się ten Wirgiliusz wydawał za bardzo roztrzepany, a i, jak mówią na mieście, do kieliszka zaglądać, jak zresztą cala jego rodzina, lubił. Ale przeciwstawił się Helenie - po cóż ma się martwić o Ircię.

- Wierzmy, że im się uda - rzucił na koniec, a że takie rozmowy odbywały się u nich przed wieczorem, to zaraz dla uspokojenia dusz swoich wybierali się na spacer do kościoła i nazad do domu, a idąc w milczeniu nie omieszkali się pomodlić za tych dwoje.

Nie do końca te ich modlitwy zostały przyjęte, bo małżeństwo córki, jak tego spodziewała się Helena, tylko na pokaz było udane i trzeba jej było podtrzymywać aż do śmierci wersję dla ludzi przeznaczoną.


[20.09.2021, Toruń]

2 komentarze:

  1. Tak sobie myślę, że "małżeństwo na pokaz" jest przecież zawsze obrazem zakłmanym...

    OdpowiedzUsuń