SCARABAEUS CATENATUS
I tak oto znaleźliśmy się na tej drodze pomiędzy D a Ż, drodze, na której położono niedawno prześwietny asfalt w swej wierzchniej warstwie zawierający drobniutkie, gumowe kuleczki, które powodowały, że droga hamowania aut znacznie się zmniejszała (jakiś szofer miejskiej taksówki opowiadał mi o tym). Wzdłuż tej trasy poprowadzono po jednej stronie chodnik, a pomiędzy drogą wznoszącą się nieznacznie w stronę Ż a chodnikiem, rosły wysokie, białe topole. Pięknie było, a że sierpniowo i do tego to sam koniec miesiąca, owiewało nas, czyli mnie i Lecha, chłodne powietrze towarzyszące zachodzącemu słońcu. A i przykro nam było z powodu końcówki lata, nie tyle może z tej przyczyny, że szkoła blisko jak na wyciągnięcie kilku dniu, ale że niebawem czeka nas rozstanie - Lech wyjedzie w siną dal, pozostawiając mnie z bagażem wakacyjnych wspomnień.
A zatem idziemy tą aleją - kraniec miasta jak na dłoni. Nagle Lech przepada gdzieś, chowa się za grubym pniakiem drzewa, potem uskakuje na gnuśniejące pole ziemniaków, nareszcie wraca do mnie i dokładając do mojego ucha swoją dłoń, w której uprzednio umieścił pudełeczko po zapałkach, przestrasza mnie dźwiękiem niezwykłym, jakimś szmerem, trzepotaniem, terkotaniem, burczeniem. Odskakuję na bok, jak przed użądleniem bąka... blisko, bliziutkie skojarzenie.
- A cóż to jest, na Boga? - pytam złorzecząc, dziwiąc się i niepokojąc.
- Żuk, chrabąszcz, scarabaeus catenatus - wykrzykuje Lech i powolutku każe mi zajrzeć do ledwie co otwartego pudełeczka po zapałkach. Patrzę. Wyłania się z nich jakaś postać pokraczna, chitynowy pancerz, łapska szkaradne z wypustkami, oczy wielkie i czarne jak kopalniane węgliki, aczkolwiek pod pancerzem ukryte... fuj... to sprawca dźwięków pokracznych.
Lech przymknął ponownie pudełeczko. Potrząsnął nim. I znów chrząszcz poczyna swą solówkę na perkusji.
- Daj spokój - mówię. - Wypuść go. Chyba go nie zabijesz, co? - pytam.
- Nic podobnego. Chciałem ci tylko pokazać tego zucha. Zobacz jaki wielki.
Istotnie, ledwie się mieścił w pudełku od zapałek. Lech powiada, że bywają większe, a teraz w sierpniu to ich pora.
- Słyszysz jak buczą? - mówi do mnie.
Usłyszałem. Dopiero teraz usłyszałem, że na tych wysokich topolach grasują scarabaeī catenatus i wyśpiewują melodie końca wakacji.
[15.09.2021, Toruń]
Mnie na koniec wakacji i lata odwiedził duży konik polny. Usiadł mi na głowie... ale niestety nie zagrał na skrzypeczkach...
OdpowiedzUsuńNo tak, przeczytałem u Ciebie o tym... a mój drobiazg dotyczył bardzo dawnej przeszłości...
UsuńPozostaną mi w pamięci greckie cykady, niesamowicie głośne...
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że cykady francuskie praktycznie na całym wybrzeżu Morza Śródziemnego są równie nieznośnie głośne.
Usuń