Erik Satie (17 maja 1866 - zm. 1 lipca 1925) - francuski kompozytor, nieco ekscentryczny, awangardowy, mówiący o swojej muzyce "musique d’ameublement", inaczej mówiąc muzyka (podaję za wikipedią) mogąca służyć za tło do życia codziennego, będąca niejako dodatkowym meblem domowym, czyli taka, która mogłaby wpływać na nastrój człowieka, ale nie absorbować go na tyle, aby odrywać od innych zajęć. [ten typ muzyki zwany jest także muzyka ambient lub "muzak", tj. muzyka wyciszająca, uspokajająca, antydepresyjna], Erik Satie znany jest przede wszystkim ze swoich cyklów fortepianowych:
"Gymnopédies" i "Gnossiennes".
Nazwa tego pierwszego cyklu nawiązuje do festiwalu w starożytnej Sparcie, na którym młodzi mężczyźni tańczyli i rywalizowali ze sobą, nieskrępowani ubraniami.
Prawdopodobne pochodzenie nazwy drugiego cyklu wiąże się z pojęciem "gnoza", czyli formy świadomości religijnej podkreślająca wartość wiedzy jako narzędzia zbawienia. Mitologia gnostycka przedstawia człowieka jako pogrążonego we śnie – obudzenie z niego to poznanie prawdy o swoim duchowym powołaniu. [wikipedia]
W każdym razie Satie zakłócił panującą w muzyce klasycznej harmonię melodyczną; inaczej są w tych utworach rozłożone akcenty, zarówno w Gnossiennes jak i w Gymnopédies melodyczne akcenty idą jakby w dwóch różnych kierunkach, główne wątki muzyczne załamują się nagle, by po chwili wystąpić w tonacji wyższej. Wydaje się jednak, że głównym założeniem komponowanej przez siebie muzyki było dla Satiego to, aby jego kompozycje zaistniały jako tło samo w sobie, tło nie będące podkładem pod obraz, a muzyką, która mogłaby wpłynąć na nastrój człowieka i towarzyszyć jego życiu jak zakupiony do mieszkania nowy mebel ("musique d’ameublement"), z którym człowiek rozstać sie nie chce i nie może.
Gnossiennes (bodajże nr 1 i 3) gościły już w kawiarence w wykonaniu świetnego włoskiego pianisty i niezrównanego, moim zdaniem, interpretatora - Alessio Nanniego. Tym razem polecam Gnossiennes numer 1 w aranżacji norweskiego zespołu pod wodzą Wilhelma Lundberga grającego na ośmiostrunowej Bhramsowej gitarze w towarzystwie Kjetila Lundø wykonującego swoją partię muzyczną na violi da gamba i towarzyszącego im na perkusji Tore Jamne. Moim zdaniem jest to arcyciekawe wykonanie.
Słuchając Satiego - czyli tej muzyki uspokajającej, należy oczywiście dostosować energię głośności do swoich własnych percepcyjnych potrzeb.
[28.09.2021, Toruń]
Podziwiam Twoją wielką wiedzę muzyczną. Życzę udanego października. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGeneralnie muzykę odbieram emocjonalnie, nie mam stosownego przygotowania. Myślę, że częste słuchanie doprowadziło mnie do niejakiej wiedzy, zwłaszcza w kwestii muzyki klasycznej... mimo wszystko jednak dominującą stroną jest intuicja. Pozdrawiam serdecznie, życząc również dobrego października.
Usuń