789.
Przyznaję, że niezwykle ciężko przychodzi mi dostosować poziom swojej inteligencji do dzisiejszych czasów, które dla nas, Polaków, wydają się zmierzać ku czasom najgorszym od zakończenia drugiej wojny światowej. I dzieje się to zarówno z powodów zewnętrznych – wojna na wschodzie, a właściwie wojna Rosja – reszta świata, no może bez Chin, ale również wewnętrznych – sposób prowadzenia polityki przez pis. Zdaje się, że tak jakby ktoś wiedział o tym, że lada chwila cywilizacja na naszej planecie dobiegnie już szybkiego końca, a skoro tak, to hulaj dusza, piekła nie ma, więc można robić, czytaj – politycy mogą robić, co tylko im się żywnie podoba. Myślę, że znajdujemy się w czasie najniebezpieczniejszym i bez żadnych perspektyw na przyszłość. Wspominam przy okazji jednego z ubiegających się o prezydenturę "polityków", który zapowiedział, że najlepiej, aby nic nie było i takie właśnie nic nam grozi.
Na naszych oczach zmienia się świat, zmieniane są granice, a Rosja powraca do swej mocarstwowej potęgi, choć podejrzewam, że jest to mimo wszystko kolos na glinianych nogach. Zastanawiam się, dlaczego przed inwazją na Ukrainę Zachód nie wypracował jakiegoś porozumienia z Rosją, aby ta nie stała się wroga Ukrainie i vice versa. Podejrzewam, że tak Zachodowi, jak i też Rosji i Ukrainie na tym nie zależało. Nie chcę, w tym miejcu być zrozumiany w ten sposób, jakobym akceptował to, co robi Rosja na wschodzie, ale wydaje się, że ten konflikt zbrojny ma swoje źródło w rywalizacji Rosji i Stanów Zjednoczonych, a Ukraina stała się poligonem doświadczalnym dla między innymi nowoczesnej broni, głównie amerykańskiej. Słowem, tam gdzie polityka, wielka polityka, tam nigdy nie było, nie jest i nie będzie mowy o sprawiedliwości o człowieczeństwie, a te całe gadanie o wolności, o prawach, te wszystkie gadki-szmatki wypowiadane w imieniu narodów i społeczeństw nie mają żadnego znaczenia. Polityka, ta światowa i ta wewnętrzna jest jednym wielkim kłamstwem, jest ze wszystkich stron manipulacją, dążeniem do przejęcia kontroli nad innymi nacjami, społecznościami i grupami społecznymi. Liczy się tylko to, kto i w jakim momencie historii rządzi, liczy się tu i teraz, i należy pamiętać, że żaden, powtarzam – żaden polityk nie zrobi nic dobrego dla drugiego człowieka, o ile nie jest on tego polityka sprzymierzeńcem, kumplem, członkiem rodziny, wyborcą. Każdy polityk liczy się tylko ze swoimi wyborcami i nie myśli kategoriami dobra wspólnego – to taki tym człowieka; lekarz leczy bez względu na to kim jest pacjent, aktor gra dla szeroko rozumianego widza; rolnik uprawia ziemię, zbiera plony, sprzedaje je nie bacząc na to, kto będzie z nich korzystał; polityk grabi zawsze do siebie, ten typ tak właśnie ma.
Owszem, styl prowadzenia polityki bywa odmienny: jeden polityk pozostawia społeczeństwu jakiś zauważalny margines wolności (soft politics), inny nie pozostawia jednostce żadnych złudzeń (hard politics) – ja jestem tym, który zawsze ma rację, albo, jak stwierdził ostatnio prezes wszystkich prezesów, że „tak naprawdę to nie ma na świecie ludzi dużo mądrzejszych niż ja” [zgodnie z oryginałem, choć winno być „dużo mądrzejszych ode mnie”]. Ale nie miejmy złudzeń – władza, pieniądze, zaszczyty i manipulacja to atrybuty tego najpodlejszego z podłych zawodów.
Tajemnicą poliszynela jest z kolei to, jak łatwo ludzie dają się nabierać na „czułe słówka” polityków, jak potrafią wyłączać mózgi z jednoczesnym uruchomieniem aparatu do klaskania.
Czasy idą ciężkie, nieprzewidywalne, niepewne. Nie wiem, czy można je nazwać preludium do upadku cywilizacji, ale z pewnością możemy mówić o zanikającym rozumie.
[30.09.2022, Toruń]
W zmiany klimatu i topnienie lodowców tez nikt nie wierzył lub prognozowano to za jakieś 50 lat. A tu i teraz to się dzieje, więc możesz mieć racje co do końca cywilizacji także.
OdpowiedzUsuńjotka
A ja Cię proszę żebyś nie miał racji....
OdpowiedzUsuń