Kartka z kalendarza na dzień 9 czerwca 2023 roku
Piątek
Imieniny dzisiaj obchodzą: Felicjan, Pelagia oraz Anna, Bertrand, Efrem, Józef, Kanimir, Kolumb, Maksymian, Prosimir, Ryszard, Sylwester, Sylwestra
Przysłowie na dziś:
„W czerwcu się pokaże, co nam Bóg da w darze”
Słońce
Świt: 03:25
Wsch. Sł.: 04:13
Zenit: 12:35
Zach. Sł.: 20:56
Zmierzch: 21:45
Cytat dnia:
„Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili.” - Edmund Burke
Tego dnia w Gadshill lub Higham w 1870 roku zmarł Charles Dickens - angielski powieściopisarz, uznawany za najwybitniejszego przedstawiciela powieści społeczno-obyczajowej w drugiej połowie XIX wieku, w Anglii/ [ur. 7 lutego 1812 roku w Landport lub Portsmouth]
Poniżej początek X rozdziału „Klubu Pickwicka”
Rozdział dziesiąty.
Przeznaczony na rozprószenie wszelkich wątpliwości jakieby mogły istnieć co do bezinteresowności pana Jingle.
Istnieje dotąd w Londynie wiele starych oberży, które służyły za główną kwaterę najznakomitszym dyliżansom w owych czasach, kiedy to dyliżanse odbywały podróże w sposób poważny i uroczysty. Ale oberże te podupadły już, dziś dają przytułek tylko powozom do najęcia. Na próżno czytelnik szukałby tych dawnych gospód pomiędzy „Złotemi krzyżami”, „Złotymi bykami“, lub „Złotymi ustami“, podnoszącymi dumnie dziś czoło na pięknych ulicach Londynu. Jeżeli chciałby zobaczyć to, co z nich pozostało, powinienby udać się do najgorszych dzielnic miasta, a tam, w jakim odległym zakątku, ujrzy je jeszcze, stojące z ponurym uporem pośród nowoczesnych upiększeń.
W Borough jest jeszcze z pół tuzina takich starych domostw, które bez zmiany zachowały szczególną swą fizjonomię, uniknąwszy zarówno szału nowoczesnych upiększeń, jak i zakusów prywatnej spekulacji. Są to wielkie, obszerne, dziwaczne stare budynki z galeriami, korytarzami i schodami, szerokimi i staromodnymi dostatecznie, by dostarczyć tematu do całych setek niesamowitych opowieści, gdybyśmy kiedyś stanęli przed tą smutną koniecznością i musieli je wymyślać. Ba, trwałoby to chyba aż do końca świata, gdybyśmy chcieli wyczerpać wszystkie te niezliczone a prawdziwe opowiadania, zwłaszcza o starym moście londyńskim i jego najbliższem sąsiedztwie w okolicy Surrey.
Na dziedzińcu „Białego Jelenia“, oberży może najznakomitszej pomiędzy tymi gotyckimi oberżami, rano, na drugi dzień po nieszczęsnych wypadkach, które opisaliśmy w poprzedzającym rozdziale, pewien mężczyzna zajęty był pracowitem zeskrobywaniem błota z pary butów. Człowiek ten miał na sobie kraciastą kurtkę z mankietami z czarnego perkalu i guzikami z zielonego szkła, spodnie z grubego sukna i kamasze, na szyi niedbale okręconą, jaskrawo-czerwoną chustkę i stary, biały kapelusz na lewej stronie głowy. Przed osobą tą stały dwa rzędy butów: jeden czysty, drugi zabłocony. Przy każdym nowym przyczynku do rzędu czystego, osoba ta zatrzymywała się na chwilę, by popatrzeć na dzieło swoje z widocznym zadowoleniem.
Na dziedzińcu nie było ani hałasu, ani ruchu, jaki charakteryzuje zajazdy, w których przystają dyliżanse. Dwa czy trzy kabriolety, dwie czy trzy bryczki pocztowe, stały pod dachem. Trzy czy cztery wozy, naładowane towarami do wysokości drugiego piętra zwyczajnych domów, mieściły się pod ogromną szopą w jednym kącie dziedzińca; jeden z powozów, który miał zapewne tego rana wyruszyć w podróż, wytoczono naprzód.
Budynki, wznoszące się po dwóch stronach równoległoboku, ozdobione były podwójnym rzędem galeryj, z potężnymi drewnianymi podporami; na galerie te wychodził podwójny szereg drzwi od pokojów. Dwa rzędy sznurów od dzwonków ciągnęły się nad drzwiami pod małym daszkiem łupkowym. Od czasu do czasu tupanie koni lub szczęk łańcuchów oznajmiał tym, kogoby to mogło obchodzić, że przy końcu dziedzińca znajduje się stajnia. Jeżeli do tego obrazu dodamy kilku ludzi w płóciennych bluzach, śpiących na pakach towarów, kilka worów wełny i innych tego rodzaju artykułów, tudzież kupy siana, to będziemy mieli dokładny, o ile możności, opis wewnętrznej strony dziedzińca „Białego Jelenia“ przy High Street, Borongh, w ów poranek, o którym mowa.
Rozległ się głos jednego z dzwonków i na galerii drugiego piętra ukazała się zwinna służąca, zapukała do jednych drzwi, weszła do pokoju i, otrzymawszy zlecenie, krzyknęła z galerii:
„Sam!“
„Jestem“, odpowiedział człowiek w białym kapeluszu.
„Nr. 22 żąda butów“.
„Niech panna zapyta nr. 22, czy chce mieć je zaraz, czy też zechce poczekać, bym je wyczyścił“.
„No, no, Samie! Bez tych konceptów“, dobrotliwie odrzekła dziewczyna, „gentleman potrzebuje swych butów natychmiast“.
„Słowo honoru! Panna jesteś wyborna“, odparł czyścibut. „Popatrz no, panna na te buty. Jedenaście par i jeden trzewik, należący do nr. 6 z drewnianym szczudłem. Buty muszą być oddane o wpół do dziewiątej, a trzewik o dziewiątej. Cóż to za nr. 22, który tak chce wszystkich ubiec? Nie, nie — po kolei, jak mówił mistrz John Wiesidełko do gentlemanów, których miał wieszać. Przykro mi, że musiał pan czekać ale zaraz się z panem załatwię“.
Tak mówiąc, człowiek w białym kapeluszu zaczął pracować nad butami ze zdwojonym pośpiechem. [...]
[09.06.2023, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz