Polemika
Festiwal hipokryzji na Roland Garros. Ucierpiała Iga Świątek
Maciej Trąbski - Dziennikarz Przeglądu Sportowego Onet
"Muszę przyznać, że tegoroczny Roland Garros udowadnia, jak zakłamane są tenisowe władze. Opowiadają głodne kawałki o równości, a kiedy światła zgasną, obracają się na pięcie i udają, że problemu nie ma. A jest i w Paryżu doświadczyła go m.in. Iga Świątek.
Z Igą nie ma nudy. W trwającym turnieju Polka zafundowała nam już solidną dawkę emocji. Najpierw tajemniczym urazem, później nazwijmy to, dyskretnymi występami w pierwszej i drugiej rundzie.
Kiedy wszystko szło ku dobremu i wszyscy eksperci przeprosili się z teorią, że Iga jest zdecydowaną faworytką tego turnieju, to najpierw przyszedł set z Łesią Curenko, a w środę wietrzny pojedynek z Coco Gauff.
Dlaczego w ogóle o tym piszę? Bo wszystkie dotychczasowe mecze mają wspólny mianownik. Jako liderce rankingu nie dano jej ani razu możliwości zagrania w sesji wieczornej na korcie centralnym Philippe'a Chatriera.
Biorąc pod uwagę, że jest to też dwukrotna zwyciężczyni turnieju i obrończyni tytułu, którą organizatorzy w Paryżu naprawdę się szczycą.
W kobiecym tenisie brakuje stabilizacji. Iga Świątek jedną z niewielu stałych Oczywiście Iga nie jest tu wyjątkiem. W sesji wieczornej, czyli w tej o teoretycznie najlepszej oglądalności zarówno na stadionie, jak i przed telewizorami, meczów kobiet oglądaliśmy zaledwie... jeden. Światowe media grzmią, że sam Alexander Zverev dotychczas wieczorem grał już trzy mecze.
Problem w Paryżu zaognił się w 2022 r., kiedy legendarna tenisistka Amelie Mouresmo objęła stanowisko dyrektorki turnieju. Mecze mężczyzn zdominowały najlepszy czas antenowy, a wielu kibiców jest tym faktem po prostu oburzona.
"Nocne sesje na kortach Rolanda Garrosa były promowane jako najdroższe mecze turnieju. Liderka rankingu WTA Iga Świątek nie wystąpiła w żadnym z nich, w tym jutro przeciwko Coco Gauff. Alexander Zverev wystąpił w 3 z nich. To więcej niż w przypadku wszystkich meczów kobiet. Dwa były nudne, wygrane w prostych setach" — napisał na Twitterze David Law, komentator BBC.
W tym roku mieliśmy już 10 sesji wieczornych. Jedynym meczem, który "puszczono" w tym czasie, była konfrontacja Aryny Sabalenki ze Sloane Stephens.
W środę Igę Świątek i Coco Gauff grały w porze obiadowej, a przecież był to nie tylko pojedynek absolutnej światowej czołówki, ale też rewanż za finał sprzed roku. Wieczorem oglądać będziemy oczywiście mężczyzn: Caspera Ruuda z Holgerem Rune.
To oczywiście nie tyczy się wyłącznie Roland Garros, ale wielu turniejów na świecie. Po co więc udawać dobre chęci, jeśli na koniec dnia i tak o wszystkim decydują pieniądze z gotowego produktu, jakim są mecze mężczyzn. Niestety ten festiwal hipokryzji ma się dobrze".
Postanowiłem wydrukować ten idiotyczny tekst młodego pseudo-dziennikarza sportowego, który lepiej by zrobił, aby piłeczki tenisowe podawał gdzieś w Zacimiu Dolnym.
Czytam w Onecie te jego wypociny, w których albo wywołuje wojnę pomiędzy tenisistkami: Igą Świątek, Aryną Sabalenko i Ukrainkami, bezczelnie kłamie na temat tego, że przy okazji Białoruś napadła 24 lutego ubiegłego roku na Ukrainę, a teraz robi widły z igieł podniecając się tym, jak to organizatorzy Roland Garros szykanują Igę Świątek, nie pozwalając jej grać w sesji wieczornej turnieju. Czyni to, ignorując wypowiedź samej Igi, która stwierdziła, że owszem zagrałaby w sesji wieczornej, ale nie ma nic przeciwko grze w porze przed lub popołudniowej, bo nie jest dla niej problem.
Pan Maciuś urodził się chyba przedwczoraj, bo nie wie, że zawodowy tenis to widowisko, w którym sponsorzy mają wiele do powiedzenia i jeżeli mecze mężczyzn publiczność chce oglądać w porze wieczornej, to trzeba na to przystać i tyle, a w ogóle sformułowani o tym , że tenisowe władze „powiadają głodne kawałki o równości, a kiedy światła zgasną, obracają się na pięcie i udają, że problemu nie ma” zaczerpnął pan autor ze ścian publicznych toalet. Pana Maciusia pewnie nie stać na odbycie rozmowy z władzami Tolanda Garrosa, a szkoda, bo może wtedy w sposób łopatologiczny wytłumaczono by na czym polega sport zawodowy.
Ten śmiechu wart dziennikarz pisze dalej, że „W trwającym turnieju Polka zafundowała nam już solidną dawkę emocji. Najpierw tajemniczym urazem, później nazwijmy to, dyskretnymi występami w pierwszej i drugiej rundzie”. Maćku zakichany, tajemniczy, jeśli już przyjąć twoją nowomowę uraz, miał miejsce nie na paryskich kortach a w Rzymie, gdzie nasza tenisistka skreczowała, nie przystępując do kolejnego pojedynku, a za Boga nie kumam, co oznaczają owe „dyskretne” występy Igi.
Kontynuuje nasza dziennikarska, tfu, rakieta: „Kiedy wszystko szło ku dobremu i wszyscy eksperci przeprosili się z teorią, że Iga jest zdecydowaną faworytką tego turnieju, to najpierw przyszedł set z Łesią Curenko, a w środę wietrzny pojedynek z Coco Gauff” Jaka wynika stąd logika? Uprzejmie proszę przeczytać tę ostatnią cytatę. Może mi kto odpowie, co szło ku dobremu i dlaczego wszyscy eksperci (wszyscy albo nikt… może tak z imienia i nazwiska ci eksperci), a co ma do tego rozważania set z Łesią Curenko, która złapała jakąś kontuzję i musiała poddać mecz z Polką… i co ma do tego wietrzny pojedynek z Coco Gauff, że niby co, gdyby zakończony i wygrany przez Igę mecz z młodą Amerykanką odbył się wieczorem, to pan Maciuś nakazałby wiatrowi nie wiać i nie wiałoby?
„Jako liderce rankingu nie dano jej ani razu możliwości zagrania w sesji wieczornej na korcie centralnym Philippe'a Chatriera” – ubolewa wielka a pusta głowa onetowego dziennikarstwa, że, no co, można pobawić się w spekulanta, a może, gdyby te wszystkie mecze rozgrywana były wieczorem, w czasie największej oglądalności, może akurat Iga Świątek wypadłaby gorzej. Co ty na to, wizjonerze Maćku?
„Światowe media grzmią, że sam Alexander Zverev dotychczas wieczorem grał już trzy mecze” – pisze dalej nasz śmieszny pismak, a w tym może i ma rację, gdyż na temat rozgrywania przez Zvereva tych meczów w porze wieczorowe, kiedy to ponoć chadza po Warszawie niejaki Brunet, zabrali głos posłowie z parlamentów: francuskiego, brytyjskiego i hiszpańskiego, a prezydent USA przez dwie noce nie mógł spać. No, po prostu szok… Półtora miliarda „łapek w dół” pod tym spiskiem organizatorów turnieju wielkiego szlema w Paryżu.
„Problem w Paryżu zaognił się w 2022 r., kiedy legendarna tenisistka Amelie Mouresmo objęła stanowisko dyrektorki turnieju. Mecze mężczyzn zdominowały najlepszy czas antenowy, a wielu kibiców jest tym faktem po prostu oburzona” – czytam dalej. A to chytruska ta Amelie – kobietą jest, a tu masz, daje pograć mężczyznom, a tak przy okazji chciałbym się dowiedzieć, jak wielu kibiców, nie wliczając, rzecz jasna, Maciusia, „jest tym faktem oburzona”.
Na zakończenie pan Maciuś, facet, który w ogóle nie rozumie światowego zawodowego tenisa, powiada, że „niestety ten festiwal hipokryzji ma się dobrze”, a nieco wcześniej, że „wieczorem oglądać będziemy oczywiście mężczyzn: Caspera Ruuda z Holgerem Rune”.
Zaprawdę, powiadam ci, Maciusiu, nie musisz włączać odbiornika telewizyjnego o tej porze; polecam jakiś program dla dzieci.
[07.06.2023, Toruń]
Od dawna sport nie jest już po prostu sportem, za dużo marketingu, zbyt duże pieniądze...
OdpowiedzUsuń