CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

01 czerwca 2023

KARTKA Z KALENDARZA - 01.06.2023

 

Kartka z kalendarza na dzień 1 czerwca 2023 roku

Czwartek


Imieniny dzisiaj obchodzą: Jakub, Konrad, Pamela oraz Alfons, Bernard, Eunika, Felin, Felina, Firmus, Fortunat, Ischyrion, Julian, Justyn, Juwencja, Juwencjusz, Konrada, Magdalena, Nikodem, Pamfil, Paweł, Porfiriusz, Prokul, Seleukos, Świętopełk, Teodul, Tespezjusz, Tespezy

Przysłowie na dziś:

Czerwiec na maju zwykle się wzoruje, jego pluchy, pogody często naśladuje”

Słońce

Świt: 03:31

Wsch. Sł.: 04:18

Zenit: 12:33

Zach. Sł.: 20:48

Zmierzch: 21:36


Cytat dnia:

Jeżeli wiatr Ci nie sprzyja, użyj wioseł. ”

przysłowie łacińskie


Tego dnia w 1934 roku zmarł rozstrzelany w Moskwie Witold Wandurski [ur. 8 kwietnia 1891 w Granicy] – polski dramaturg, poeta, publicysta, reżyser, działacz polityczny i kulturalno-oświatowy; wraz z Władysławem Broniewskim oraz ze Stanisławem Ryszardem Stande wydał tomik poezji proletariackej „Trzy salwy”.



Poniżej wiersz Wandurskiego

OD PÓŁNOCY DO ŚWITU


Październik.

Ostatni owoc dojrzewa — i spada.

Za liściem liść krąży

Za liściem liść pada

czerwieni.

Iść — iść — iść ulicami

zadumanemi nocami mądrej jesieni.

Iść ulicami: Karola — Pańską — Radwańską —

hen na Karolew.

Zadymionemi płucami pić wino z lodem

pić to powietrze jesieni

pachnące wiatrem i szronem


i ciałem młodem

mej żony.

Iść Pańską — sam — zadumanemi nocami

koło zamkniętych bram

koło parku — wyspy umarłych Boecklina —

i słuchać rytmu swych kroków

tak jeszcze młodych.

Patrzeć jak północ podnosi na srebrnym bloku

lampę gazową księżyca.

Patrzeć jak północ z cienkiego jedwabiu mroków

wycina profile cieni

i skleja

w stylu Beardsleya

blanc et noir.

Skwer pusty. Ławka. Samotna dziewczyna

pensjonarka czy panna z kawiarni

rękawiczką oczy przesłania od blasku latarni

i szlocha.

A może nie szlocha?

A może

to jeno fantom księżyca?

Park szumi — wyspa umarłych Boecklina —

mandoliny jesieni.

Zielony księżyc — somnambuliczny rysownik —

pochylony nad geometrią wykreślną

tkalni — apretur — przędzalni —

buduje linijką cienie.

Somnambuliczny rysownik w dziwaczny system je wiąże

i wyże zamkniętych bram

cyrklem promieni wydrąża.

Iść — iść — iść ulicami

sam

na Karolew — i dalej.

Tam gdzie się kończy Karolew

za drewnianemi domkami —

pole.

Na prawo — łukowych lamp żyrandole

dworzec Kaliski.

Na lewo — noc.

Staw pusty, martwy i śliski.


A dalej kolejowe tory

Dwa semafory na czele.

A na papierze welinowym nieba — telegraficzny drut.

Pięć linijek pociętych słupami na takty.

Kilometry rozśpiewanych nut, kilometry nut!

Izolatory stawiają białe da capo

nigdy al fine.

Szyny

stalowe cello

grają pod nocy tłumikiem.

Wiatr

trąca

telegraficzny drut

picicatto.

Kilometry rozśpiewanych nut, kilometry nut!

Noc. Dzikie pole.

Wiolonczela szyn

i okaryna księżyca.

Jesienna cisza — ciężki czarny kruk.

Śpi Łódź. Śpi Karolew.

Zamknięte podwoje bram.

Nikt nie słyszy.

Ja sam.

I dzikie pole.

I noc.

Wtem — gwizd

przeciągły świst

rozpruwa aksamit nocy.

Jęk — szczęk — chorągiew iskier

złotemi znakami łopoce,

Żelazny wąż

oczyma błyska, migoce,

szyn kilometry połyka

iskrami żyga

wciąż

a na skręcie

kadłub wygina

sapie zawzięcie

i znika.

Kurjer w kierunku Berlina.



Iść — iść — przez dzikie pole —

z powrotem.

Iść przez Karolew

do miasta

gdzie geometrja wykreślna tkalni — apretur — przędzalni

z waty przedświtu wyrasta

i przypomina:

Nie jesteś, człowieku, sam, nie jesteś sam!

Minarety — zamorusane kominy —

budzą się zwolna i kadzą dymu obłoki.

Meczety — czerwone bloki —

tkalni — apretur — przędzalni

rozwarły podwoje bram.

Organy maszyn, ukryte w gorącej parze

grają hymn pracy.

Migają koła ruchomych ołtarzy!

Wracaj!


Za pół godziny

zanucą pieśni muezziny

syreny fabryk

i wierni — robotnicy i robotnice —

z Karolewa — Pańskiej — Radwańskiej

wyjdą na ciche ulice

niewyspani, lecz mądrzy i prości.

Za pół godziny

zagrają hejnał radości

trąby kominów

a wierni

poważni niemcy — nerwowi żydzi — polacy —

codzienną modlitwę pracy

rozpoczną.

Październik.

Ostatni owoc dojrzewa

i spada.

Za liściem liść krąży

za liściem liść pada

omdlewa.

Łódź dymi.

Sadze na twarzy — jak krosty.


Syrena śpiewa.

Wierni do świątyni dążą.

Idę — radosny i prosty —

za nimi.


Łódź, w październiku 1922 r.


[01.06.2023, Toruń]

1 komentarz:

  1. Cytat dnia bardzo mi się podoba. Jak wielu z nas o tym zapomina i czeka nie wiadomo na co...

    OdpowiedzUsuń