CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

07 kwietnia 2014

Jako Oko biczem chlasta i po mordzie Gębie daje

Gęba od Sasa do Lasa pogląda sobie w telewizor, na którym oprócz naszej najmilszej Ukrainy, czasami filmy a seriale puszczają. Onegdaj był sobie raz taki serial „Plebania”, dydaktyczny, w religijnym duchu, z roztropnym księdzem w roli głównej. Był też swego czasu film i serial zarazem „U pana Boga w Ogródku” (czy jakoś tam, bo też i były tytuły „..za miedzą” i „…za piecem”. Idzie też na plazmowym ekranie „Ojciec Mateusz” z Sandomierza, mieście o największej w Polszcze przestępczości. Wspólnym mianownikiem tychże ruchomych obrazów jest postać księdza.
Jeśli ktoś sobie myśli, że po tym cudacznym wstępie Gęba ma się zamachnąć na religijne uczucia, abo też pohańbić podłym słowem duchowieństwo, w największym jest błędzie. Cel wypowiedzi Gęby jest o sto ośmdziesiąt procentów odmienny – celem Gęby jest chwalenie powyższych filmików.
Może najmniej się Gębie podobała „Plebania”, gdzie przerysowano sylwety złych bohatyrów, aby dobrych upiększych nadto. Pewnikiem z tych też względów serialik zniknął z pola widzenia, bo ludkowie nie wytrzymali dydaktycznych, chociaż słusznych dykteryjek, mniemając pewnie, że za dużo lukru w cieście może zemdlić.
Daleko piękniejszym zdał się serialik „U Pana Boga…”. Chociaż i to bajka, to Gęba ze z rozkoszą patrzyła na tę wdzięczną chwilę uspokojenia od cywilizacyi, jaką filmik dawał.
„Ojciec Mateusz”, choć pomysł serialu importowany, humorem a pięknymi rolami aktorów zachwyca i chociaż koncepcja baśniowa, to oglądnąć z przyjemnością się ogląda.
- Ale nie w tem rzecz – rzecze Gęba – nie po to gadam, coby jaka uczona recenzyja  z tej mowy powstała jak Feniks z popiołów. Inna rzecz mą uwagę przykuwa.
Każda z filmowych postaci, faktycznie fikcyjna i nie mająca zbyt wiele wspólnego z ludzkim żywotem, cechuje się ową szczególną prostolinijną, przyjazną wobec ludków wszelkiej maści, postawą. jakże by miało być inaczej – zapytacie – skoro księża we w tych filmach to główne, szlachetne a rycerskie postacie ze scenariuszy wychodziły. To wszystko prawda.
Jednakowoż przemyślijcie sobie ludkowie jak niewiele w realnym świecie stan duchowny miałby do zrobienie (gdyby tylko chciał), aby choć w stopniu niewielkim przybliżył swoje zachowanie do „prawdy ekranu”. Ot wystarczyłoby aby ksiądz jeden z drugim po normalnemu z ludkiem tym i owym pogadał, a nie pokrzykiwał, aby potrafił pogaworzyć z takim, co przy konfesjonale nie klęka. Żeby sobie taki jeden z drugim przed papieżem nie chadzał, świętszym od niego będąc na każdym kroku. Żeby jęzor swój pohamował i w każdym myślącym inaczej niż on sam, wroga a głupola nie wynajdował.
Gęba gotowa gębę swoją szpetną i oba brwiowe łuki panom Kliczkom nastawić, jako zakład a przynętę, że gdyby księży a biskupi stan zechciał w części niedużej postępować jako owi filmowi duchowni, pewnie więcej i Kościół, i religia katolicka by zyskały.
Miast tego pycha się panoszy wszędzie. Papież swoje a one swoje. Słuchać i patrzeć żal, a czasami to i nawet strach a przerażenie.
Nie daj Boże – rzecze Gęba – otworzyć telewizor, z którego Oko wypadnie. Strach się bać, jak ono paszczękę swą rozdziawi, a na ludków pokrzykuje. Piekłem a Dżenderem straszy. G’woli zaciekawionych, Gęba pierwszy raz zaczęła na strachanie prochy brać, kiedy się od Oka wywiedziała o jakiejś bruździe na łbie, co to wszystkie niepoprawnie spłodzone dzieciska miały nosić. Ośm dni Gęba do zwierciadła nie doszła, tak porciętami trzęsła, aby nie obaczyć piętna tego, czy przypadkiem ona nie jest z nieprawej łożnicy. A o arcydiable Dżenderze to się Gęba wcale nie ode feministek a lewaków dowiedziała, ino od samego Oka. Bo samo Oko to pewno tego nie wie, jak przemyślną reklamę ono dżenderowskim antychrystom porobiło. Toci od feministów całe lata się starali, aby Dżendera do słowników zagranicznych wyrazów wprowadzić i guzik by im to się udało, gdyby nie Oko, które raz, dwa, trzy za kołtuny Dżendera ułapiło, potrząsnęło i na stos pod rozgrzane ognie a smołę ciepnęło.
Gęba dziwuje się strasznie, że katolicki kościół piłę na boisko rzucił i do jednej, swojej bramki gra, onego Oka na pożerkę śmiechu wystawiając. Skądinąd Gęba wie, że pośród księży a zakonników takie bywają, co z nimi przy herbacie abo innej kawie pogadać można w rodzimej mowie, a te na górze hierarchalnej se umyślili, że Oka z łańcucha spuszczają, aby nogawki obgryzał.
- Powracając do filmików – rzecze Gęba – zakładam, że jedną z intencyi filmowców było, coby ciepłym klimatem chuchnąć na kościelnych ludków i, jak się wydaje, nawet nieźle im to wychodziło. Tako też myślę, że chociaż te serialiki to grzeczne bajeczki, lecz na popularyzację środowiska religijnego wypłynęły srodze. I w sumie dobrze, bom, jako Gęba, ode samego poczęcia, pokojowo a otwarcie na świat usposobiona. A tu nagle ryms i Oko spierniczyło robotę całą, bata chwytając we  w swe święte dłonie i do bicia się pcha, ciętym jęzorem kłapie, a o seksie to tak się rozpowiada, jakby z niejednego pieca faworki podżerała.

A Pan Bóg na te mecyje pogląda z wysoka i boki ze śmiechu rwie.  

2 komentarze:

  1. I miłosierne oko na OKO przymyka... Aliści do czasu!

    OdpowiedzUsuń
  2. smoothoperator11.04.2014, 04:32

    A pewnie, że do czasu. Gęba by o Oku śmiałości nie miała napisać, gdyby dyspensy od Pana Boga nie dostała, który raz do Gęby przyszedł i powiada: - Ci powiem, Gębo, z tej bruzdy to ja się tak uśmiałem, że dozwoleństwo ode mnie masz o onem Oku pisać, cokolwiek ci popadnie.

    OdpowiedzUsuń