(...)
Dokonałem
wielkich dzieł:
zbudowałem
sobie domy,
zasadziłem
sobie winnice,
założyłem
ogrody i parki
i
nasadziłem w nich wszelkich drzew owocowych.
Urządziłem
sobie zbiorniki na wodę,
by nią
nawadniać gaj bogaty w drzewa.
Nabyłem
niewolników i niewolnice
i miałem
niewolników urodzonych w domu.
Posiadałem
też wielkie stada bydła i owiec,
większe
niż wszyscy, co byli przede mną w Jeruzalem
(…)
czyż nie
umiera mędrzec tak samo jak i głupiec?
Toteż
znienawidziłem życie,
gdyż
przykre mi były wszystkie sprawy,
jakie się
dzieją pod słońcem;
bo
wszystko marność i pogoń za wiatrem.
Znienawidziłem
też wszelki swój dorobek,
jaki
nabyłem z trudem pod słońcem,
a który
zostawię człowiekowi,
co
przyjdzie po mnie. (…)*
Wyjątki z
Koheleta przerażają prawdą o świecie, jakkolwiek niosą z sobą religijne
przesłanie. Z tego punktu widzenia pesymizm przemyśleń Eklezjastesa nie jest
pesymizmem sensu stricto, albowiem egzystencja ludzka zależy od Boga i całość
spraw ziemskich od niego zależy, także ból i cierpienie.
Tym
niemniej trudno by było pogodzić się z tym, aby nawet człowiek nikłej wiary,
agnostyk, czy ateista mógł przejść obojętnie wobec mądrości zawartych w Księdze.
A są w
Księdze takie miejsca, które łacno przypisać wielu biografiom, także mojej?
*[Kohelet 2. - fragmenty]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz