Sen ponownie przytulił się do mężczyzny po tym, jak powrócił on z balkonu, na którym przebywał przez kilka śródsennych chwil, aby zaczerpnąć czystego, suchego, styczniowego powietrza, ale przede wszystkim, aby przynieść z podestu zawieszonego pomiędzy sinym niebem a zaciągniętą brudną powłoką zmarzłego śniegu ziemią ostatni kawałek sernika pozostałego jeszcze ze świątecznych uczt. Był to rzeczywiście niewielki kawałek ciasta, który mężczyzna szybko pochłonął, zanim dotarł do łóżka. Zdążył jeszcze sięgnąć po wodę w szklance stojącej na nocnej szafce u wezgłowia, wypił ją duszkiem i wcisnął swoje ochłodzone ciało pod kołdrę, nakrywając nią też i głowę. Nie minęło więcej niż pięć minut…
Tam niedostatecznie określona impreza zmierzała ku końcowi. Dziewczyna nie mogła się doczekać północy. Była zmęczona; wszakże spędziła z hotelowymi gośćmi równe dwanaście godzin, rozmieszczając ich przy właściwych stolikach, roznosząc im dania i napoje, zmieniając nakrycia, sztućce, popielniczki, przynosząc według zapotrzebowania lekko podgrzaną wodę, mleko, papierowe chusteczki i serwetki, także mokre ściereczki, tudzież pastylki od bólu głowy. Z niepokojem spoglądała na zegar, którego dwie najważniejsze wskazówki pokazywały północ, a zmienniczka Natalii jeszcze nie zjawiła się w obszernym hotelowym hallu. Wkrótce miało się okazać, że punktualna zwykle Ramona spóźni się o całą godzinę, gdyż znów jej dziadek źle się poczuł i nie mogła go zostawić samego w domu, i dopiero gdy uda się jej sprowadzić do schorowanego staruszka ciotkę Klarę, będzie mogła podjechać swym niemłodym golfikiem pod hotel.
Współwłaścicielka pensjonatu była wyrozumiała dla Ramony, która zasłużenie cieszyła się jak najlepszą opinią wśród wszystkich hotelowych gości i pracowników, i pani Wirska oczywiście nie miała do Ramony pretensji o to, że ta stawi się w pracy później; poinformowała o tym Natalię. Dziewczyna zniosła tę przykrą dla niej wiadomość mężnie, choć perspektywa spędzenia kolejnej godziny z biesiadnikami, dla których czas zdawał się nie liczyć, nie była zachęcająca. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Natalia nie zdąży już na ostatni bezpośredni autobus odchodzący sprzed hotelu dwadzieścia minut po północy.
Jakimiś znanymi tylko sobie kanałami zdołał wcisnąć się na tę jubileuszową imprezę w hotelu „Paryż”. Być może dobra znajomość z panią Wirską była w jego przypadku decydującym atutem, bo największa – konferencyjna sala pękała już w szwach, biorąc pod uwagę liczbę złożonych uprzednio zamówień, lecz mężczyźnie jednak się udało, i to w ostatniej chwili – pani Wirska wykonała telefon, informując Adama, że jeden z gości nie przybędzie, gdyż odnowiła mu się przewlekła choroba, która utrudnia mu jak może przemieszczanie się z miejsca na miejsce, więc wystarczy, gdy wpisze nazwisko znajomego na listę i sprawa zamknie się szczęśliwie. Mężczyzna nie mógł wytłumaczyć nawet przed samym sobą, co skłoniło go do bycia jednym z uczestników tej świetnie zapowiadającej się imprezy. Być może jego decyzja powodowana była zwykłą i mało chwalebną próżnością, możliwe też, że od pewnego czasu szukał damskiego towarzystwa, żywiąc się nadzieją, że może w końcu odnajdzie kogoś, z kim mógłby miło spędzać czas, a i też nie wykluczał pełnego zaangażowania się ze swojej strony. Dawno już przekroczywszy trzydziestkę, był osobnikiem samotnym, zaaferowanym własną pracą, oddającym swe usługi starym rodzicom i w ogóle rodzinie, a myśl o małżeństwie zdawała się wyparowywać z jego głowy, chociaż ostatnio tak jakby ponownie rozsmakowywał się w planach związania się na stałe z kobietą, może nie każdą, ale też nie idealną, bo w istnienie takowych nie wierzył. Wraz z biletem wstępu na imprezę, dostał od pani Wirskiej klucz do hotelowego pokoju. Zgodnie z ustaleniami uczestnicy jubileuszowej biesiady mieli zamówione spanie na dwie noce. Były to pokoje jedno, dwu i czteroosobowe, i na czas imprezy wszystkie z nich pozajmowane przez tych wyjątkowych gości. Adamowi przypadła jedynka z łóżkiem dwuosobowym, co ucieszyło go bardzo i choć otrzymanie tego pokoju zawdzięczał przypadkowi, to biorąc do ręki klucz, nie omieszkał serdecznie podziękować pani Wirskiej za luksus przebywania w samotności.
Ramona nie tylko nie przyjechała o pierwszej, ale i też nie zjawiła się o drugiej w nocy. Natalia podtrzymywana na duchu przez współwłaścicielkę hotelu rozumiała, że w istocie kłopoty zdrowotne dziadka Ramony nasiliły się i będzie musiała w jakiś sposób odeprzeć zmęczenie, które ją dopadło, a tu tymczasem biesiadnicy zwracali się do niej z kolejnymi prośbami, którym nie mogła odmówić. Przechodząc pomiędzy stolikami, lustrując uważnym spojrzeniem zachowania gości, Natalia spostrzegła, że i ona sama stała się obiektem zainteresowania. Jeden z mężczyzn śledził każdy jej ruch, wiązał ją czasami niedyskretnym, innym znów razem nieśmiałym wzrokiem, próbując wymusić jej spojrzenie. Chciał, aby choć przez chwilę dała mu ocenić błysk i kolor jej oczu, pragnął zapamiętać rysunek jej warg, krągłość policzków, ostrość lub delikatność podbródka. Chciał ją widzieć z profilu i ucieszyć swój wzrok z gestu – ruchu zewnętrznej części jej prawej dłoni, którą poprawiała kosmyk jej pszenicznych włosów opadający ze skroni. I kiedy raz, i drugi odpowiedziała soczystym spojrzeniem na jego spojrzenie, oczy mężczyzny najpierw uległy hipnozie stuporu, aby po chwili z dającym się wyczytać z tego patrzenia onieśmieleniem, opadły z ciężkim hukiem na blat stołu, na szklankę z kawą, którą przed nim postawiono.
- Nie powinien się tak na mnie patrzeć – pomyślała.
[cdn.]
[11.04.2021, Toruń]
Ciekawe czy Adam i Natalia znajdą wspólny rytm swoich serc? Całkiem nieźle się zaczyna, czekam na ten cdn. Uściski.
OdpowiedzUsuń... już mam to zakończenie, choć może jeszcze coś w nim zmienię... przeczytam pewnie parę razy i jak zwykle dokonam korekt.... pozdrawiam
UsuńZe spojrzeń można wiele wyczytać...
OdpowiedzUsuńhm... tego typu spojrzenia są już dla mnie przeszłością, więc niniejszy tekst ma wartość historyczną :-) :-) :-)
UsuńOj tam, oj tam, spojrzenie to spojrzenie:-)
UsuńUporczywe wpatrywanie się zapewne zapowiada chęć znajomości, ale krępuje, dlatego zawsze wolałam pytanie wprost. Największym problemem jest nieśmiałość, stąd wpatrywanie?
OdpowiedzUsuńSerdeczności