CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

15 kwietnia 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTYATURY (368 - 369) LAMPY, KTÓRE KOPCĄ. RÓŻEWICZ CZYTA WIERSZE.

  • Bruno Schulz - "Zaczarowane miasto 2."

368.

Obiecałem sobie po raz kolejny zaprosić do kawiarenki Tadeusza Różewicza. Tym razem wprowadzam przepiękny i jakże wpisujący się w moje własne poglądy na świat, na przeszłość, wspomnienie i dzisiejszą kondycję człowieka wiersz „W świetle lamp filujących”

w świetle lamp filujących

świat wyglądał inaczej


twarze żywych umarłych

i śpiących


twarze odwrócone

młode głowy ku sobie

skłonione


w świetle lamp kopcących

człowiek był zadomowiony

mocniej w radości

głębiej w trosce

cienie rozchwiane

odchodziły wracały rosły

słowa były cieplejsze

cichsze

dom kołysał się

odpływał z trumną i kołyską


w świetle lamp filujących

nieskończoność była skończona

czas był uchwytny

przestrzeń zamknięta

w czterech ścianach

wystarczyło zamknąć oczy

aby znaleźć się


w czwartym wymiarze

wystarczyło otworzyć drzwi

żeby znaleźć się

w drodze do Emaus

spotkać Jezusa żywego

który jeszcze nie rozpoznany

jadł rybę pieczoną

chleb plaster miodu


życie przeżywa się

idąc spotykając


w świetle lamp naftowych

kiedy nakręcano zegary

pojawiły się na ścianie znaki

poezja rysowana Bruna

Mane − Tekel – Fares”


o tych lampach

prawie wszystko wiedział

poeta z Drohobycza

prawie”

bo wszystkiego

nikt nie wie

ani o swoich narodzinach

ani o śmierci


kiedy myślę o nim

i jego księdze

widzę go

w świetle lampy kopcącej

z rosnącym cieniem

przestrzelonej głowy

na ścianie

369.

Jakkolwiek narodziłem się w czasach, kiedy płomienie lamp emitujące oprócz światła smużkę sadzy, odchodziły w nieznane i zapominane, przypominam sobie twarze skupione ku sobie, ludzi zadomowionych, wspominam przestrzeń zamkniętą własnego domu, z którego po otwarciu drzwi można było spotkać nawet Chrystusa – tego, którego dopiero rozpoznawano, kiedy wybrało się w podróż tą najlepszą z dróg. Pamiętam także jakże silną potrzebę, ba, rytuał nakręcania zegara, kiedy człowiek decydował o własnym czasie.

Wiersz Tadeusza Różewicza jest też ukłonem w stronę Brunona Schulza, jego pisanej, prozatorskiej poezji, jego Księdze, w której zapisywał czas i portrety tych, którzy współtworzyli malowany przez artystę świat.

Jakże kontrastuje z dostojnym uszanowaniem poety z Drohobycza widok rosnącego cienia przestrzelonej głowy autora „Sklepów cynamonowych”, cienia uczepionego światła lampy kopcącej.

369.

I jeszcze jedno wprowadzenie do kawiarenki. Tym razem będzie to ponad godzinna uczta bliskiego spotkania z poezją pana Tadeusza. Autor „Kartoteki” sam czyta swoje wiersze. Słucham tych nagrań od czasu do czasu. Serdecznie polecam je gościom kawiarenki.


[15.04.2021, Toruń]


2 komentarze:

  1. Słuchałam różnych poetów czytających swoje wiersze, ale żaden nie porwał mnie na tyle bym mogła powiedzieć, że to właśnie autor powinien czytać, co stworzył...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że akurat w przypadku Różewicza, jego interpretacja... nie chodzi mi o sprawność recytatorską... jest bliska doskonałości. Znakomicie wyczuwa momenty, w których należy zawiesić głos, a kiedy czyta słuchacz skupia się na najistotniejszych słowach w wierszach, co czyni jego poezję bardziej zrozumiałą i jaśniejszą w odbiorze. Świetny aktor czasami interpretuje "po swojemu" wiersze, starając się uwidocznić kunsztowność własnego języka; czytający poeta z kolei podaje jak gdyby jedyną słuszną interpretację swego utworu. Trzeba jednak przyznać, że nie każdy poeta dowartościowuje swoją poezję poprzez czytanie jej. Myślę np. , że Czesław Miłosz nie posiadał tego daru.

      Usuń