- Bruno Schulz - "Zaczarowane miasto 2."
368.
Obiecałem sobie po raz kolejny zaprosić do kawiarenki Tadeusza Różewicza. Tym razem wprowadzam przepiękny i jakże wpisujący się w moje własne poglądy na świat, na przeszłość, wspomnienie i dzisiejszą kondycję człowieka wiersz „W świetle lamp filujących”
w świetle lamp filujących
świat wyglądał inaczej
twarze żywych umarłych
i śpiących
twarze odwrócone
młode głowy ku sobie
skłonione
w świetle lamp kopcących
człowiek był zadomowiony
mocniej w radości
głębiej w trosce
cienie rozchwiane
odchodziły wracały rosły
słowa były cieplejsze
cichsze
dom kołysał się
odpływał z trumną i kołyską
w świetle lamp filujących
nieskończoność była skończona
czas był uchwytny
przestrzeń zamknięta
w czterech ścianach
wystarczyło zamknąć oczy
aby znaleźć się
w czwartym wymiarze
wystarczyło otworzyć drzwi
żeby znaleźć się
w drodze do Emaus
spotkać Jezusa żywego
który jeszcze nie rozpoznany
jadł rybę pieczoną
chleb plaster miodu
życie przeżywa się
idąc spotykając
w świetle lamp naftowych
kiedy nakręcano zegary
pojawiły się na ścianie znaki
poezja rysowana Bruna
„Mane − Tekel – Fares”
o tych lampach
prawie wszystko wiedział
poeta z Drohobycza
„prawie”
bo wszystkiego
nikt nie wie
ani o swoich narodzinach
ani o śmierci
kiedy myślę o nim
i jego księdze
widzę go
w świetle lampy kopcącej
z rosnącym cieniem
przestrzelonej głowy
na ścianie
369.
Jakkolwiek narodziłem się w czasach, kiedy płomienie lamp emitujące oprócz światła smużkę sadzy, odchodziły w nieznane i zapominane, przypominam sobie twarze skupione ku sobie, ludzi zadomowionych, wspominam przestrzeń zamkniętą własnego domu, z którego po otwarciu drzwi można było spotkać nawet Chrystusa – tego, którego dopiero rozpoznawano, kiedy wybrało się w podróż tą najlepszą z dróg. Pamiętam także jakże silną potrzebę, ba, rytuał nakręcania zegara, kiedy człowiek decydował o własnym czasie.
Wiersz Tadeusza Różewicza jest też ukłonem w stronę Brunona Schulza, jego pisanej, prozatorskiej poezji, jego Księdze, w której zapisywał czas i portrety tych, którzy współtworzyli malowany przez artystę świat.
Jakże kontrastuje z dostojnym uszanowaniem poety z Drohobycza widok rosnącego cienia przestrzelonej głowy autora „Sklepów cynamonowych”, cienia uczepionego światła lampy kopcącej.
369.
I jeszcze jedno wprowadzenie do kawiarenki. Tym razem będzie to ponad godzinna uczta bliskiego spotkania z poezją pana Tadeusza. Autor „Kartoteki” sam czyta swoje wiersze. Słucham tych nagrań od czasu do czasu. Serdecznie polecam je gościom kawiarenki.
[15.04.2021, Toruń]
Słuchałam różnych poetów czytających swoje wiersze, ale żaden nie porwał mnie na tyle bym mogła powiedzieć, że to właśnie autor powinien czytać, co stworzył...
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że akurat w przypadku Różewicza, jego interpretacja... nie chodzi mi o sprawność recytatorską... jest bliska doskonałości. Znakomicie wyczuwa momenty, w których należy zawiesić głos, a kiedy czyta słuchacz skupia się na najistotniejszych słowach w wierszach, co czyni jego poezję bardziej zrozumiałą i jaśniejszą w odbiorze. Świetny aktor czasami interpretuje "po swojemu" wiersze, starając się uwidocznić kunsztowność własnego języka; czytający poeta z kolei podaje jak gdyby jedyną słuszną interpretację swego utworu. Trzeba jednak przyznać, że nie każdy poeta dowartościowuje swoją poezję poprzez czytanie jej. Myślę np. , że Czesław Miłosz nie posiadał tego daru.
Usuń