ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

17 kwietnia 2021

KAWIARENKA. ROZDZIAŁ 8. NOWOROCZNE PLANY.

 

  • Aleksander Świdwiński - „W kawiarni”


ROZDZIAŁ 8. NOWOROCZNE PLANY

( w którym w noc pierwszą, styczniową kawiarniani przyjaciele płci brzydszej układają swoje plany a zobowiązania na rok nowy; będzie w nim również mowa o tym, że macierzyństwo potrafi przydać kobiecie urody oraz o tym, że Stary Pisarz pragnie ulokować w posiadłości Kawiarennika swoją przyjaciółkę, nikomu dotąd z towarzystwa nieznaną)


    Radca Krach małżonkę swoją ucałował i natychmiast po godzinie pierwszej trzydzieści udał się na posesję mecenasa Szydełki, który uczyniwszy podobnie względem swojej żony, telefonicznie przywołał inżyniera Beka, który z kolei już podążał śladem radcy, więc we trójkę niebawem się spotkali. Natomiast doktor Koteńko niespodziankę zrobił wszystkim, pojawiając się w charakterze pasażera pojazdu prowadzonego przez swoją żonę, która, jak się okazało, sama przez się zadeklarowała czterech panów bezpiecznie do kawiarenki dowieźć, choć przecie miasto niewielkie i gdzież tam się w nim zgubić. Po drodze więc pani Koteńkowa, spiskujących w noc pierwszostyczniową panów do auta swego zabrała i bezpiecznie pod samą kawiarenkową posiadłość odstawiła, a pożegnawszy się z małżonkiem oświadczyła, że pobudkę ma na dziesiątą, więc jeśli dostojni panowie zechcą autem powrócić, to jedynie po tej godzinie, kiedy ona pedagogiczne swoje oczy zamierza otworzyć.

     W kawiarence był już stary pisarz, co z innej strony miasta pochodził, więc na podwózkę liczyć nie miał prawa oraz redaktor Pokorski, który ostatnimi czasy rzadko w kawiarence bywał, lecz czule przez radcę Kracha przekonywany, poprawną podjął decyzję o uczestnictwie swoim w szampańskim pasjansie, przez pana Adama, znanego w mieście kawiarennika, układanym.

     Dojrzała ta dziatwa zebrała się zatem przy złożonym z dwóch stole, wedle pieca i w pobliżu okna, skąd widok piękny się rozpościerał na one girlandy świecące nad miastem jak gwiezdnych komet pióropusze.

     Oni tu na dole, a w komnacie na górze przepędzała tę noc wyjątkową, Maria z dziewczęcym dzieckiem swoim, tak przez wszystkich polubionym, a najbardziej przez kawiarennika, który prawił, że maluchne dzieciątko, jedynie do niego tak pięknie bezzębną swoją buźkę do uśmiechu składa, jakby to jego z całego miasta najbardziej polubiło. Kiwano z politowaniem głowami nad panem Adamem, gdyż, jak się okazało każdy obywatel miasteczka, któremu Różyczkę okazano, cieszył się jej uśmiechem podobnym do tego, który stosowała w igraszkach gaworzenia z kawiarennikiem, bo też i była dzieckiem pogodnym, i płaczów niepotrzebnych nie wyczyniała. Z Marii z kolei, pierwsze zadziwienie z tego powodu, że tak ciepło była ze swą córeczką przyjmowana, dosyć szybko ustępowało, zamieniając się w szczerą a ogromną radość, której ukryć nie potrafiła. Jakaś t bardziej kobieca się stała, a też i mówiono, że nadmiar kobiecości w niej rozkwita - przestała jbyć tym dziewczątkiem podlotnym, smukłym a ulotnym; ot, macierzyństwo, na całe szczęście, krągłości jej ciału przyniosło, co też pan kawiarennik Adam doceniał chyba najbardziej, a i niektórzy zastanawiali się, czy aby nie zanadto?

    Dość o piękniejszym świecie gadania; przełóżmy je na potem, bo dzisiejszym celem wizytacji miała być noc pierwsza, styczniowa, w ściśle męskim towarzystwie przepędzona, przy koniakowym alkoholu z samego miasta Cognac pochodzącym, przeto wytrawnie wyborowym, od którego głowa, jeśli się zakręci, to potoczy tak cudownie wokół osi ciała, że po takim mózgu obiegu, właściwej orbity się uchwyciwszy, samymi najlepszymi pomysłami błyska.

     Ech, któż to nie zna tych cudownie słynnych mocy koniaku...

    Pierwsza butelka służyła wspomnieniom o minionym roku, nostalgicznym, z rzadka uśmiechniętym, a to względem losów świata, który co i rusz swoje niecne oblicze pokazywał, nie chcąc, aby się nim cieszono. Stanęło jednak na tym, że w przyjaźni siła, więc i raźniej w zgranej komitywie odbierać kopniaki od życia, bo mniej bolą, a w razie potrzeby oddać można i skutecznie odpowiedzieć mądrością wspólną na ogłupiałe knowania tych, co światem rządzą jak chcą na najpilniejsze potrzeby obywateli świata nie zważając. W ten sposób butelka pierwsza zakończyła się może nawet nie na świętach całych, lecz na Marii powrocie, co wspólnie uznano za wydarzenie minionego roku i przyczynek do otwarcia nowej flaszki.

      Druga butelczyna, a z nią, ku zazdrości nieobecnych, trzecia, wiodły swój żywot pośród planów i noworocznych postanowień. Ponieważ w kawiarence odbyło się ono planowanie, to nie trudno zgadnąć, że dotyczyło ono w znacznej mierze kawiarenkowych treści. Podczas gdy rozochocony kulinarnym sukcesem inżynier Bek obmyślił sobie urządzić kiedyś smakowite zawody, pan doktor Koteńko napomknął coś o pianinie albo fortepianie, które to instrumenty warto by w sali postawić i wykorzystać godnie (a wywiedział się, gdzie jeden z takowych grających mebli niesłusznie niszczeje). Panowie Krach i Szydełko umyślili sobie na wiosnę czy w lecie jakowyś plener artystyczny na obrzeżach kawiarni zainstalować, aby później ściany kawiarenki ucieszyć malarskimi widoczkami. Pan redaktor Pokorski tym pomysłem zachłannie się zachwycił, albowiem sam dla rozrywki para się rzemiosłem bazgrania po płótnie, lecz on głównie w portretach gustuje, więc z chęcią na pierwszy ogień, jako wyrzekł, obrałby panią Marię z dzieciątkiem do sportretowania. Zadziwił tym wyznaniem kawiarennika Adama, który w pierwszym geście zaskoczonych oczu pokazał nie byle jaką zazdrość, lecz prędko zważył w sumieniu swoim to niegrzeczne uczucie, dochodząc do wniosku, że taki portret nad wspólnym z Marią łożem, widzianym byłby przez niego więcej niż uprzejmie. W tym miejscu, po zajrzeniu do myśli pana Adama, myśli o tym wspólnym łożu okazało się, że tajemnica dzielenia wspólnej nie tylko komnaty z niewiasta młodą a w macierzyństwie zwłaszcza, urodziwą, warta się stała funta kłaków. Aby przepędzić na chwilę znaczącą przyjaciół swoich myśli o sekretach alkowy, które sekretami być przestawały, kawiarennik oświadczył, że skoro tak rozległe szykują się plany, to on raz a porządnie pod plenerową imprezę ogród na zapleczu będący uporządkuje, aby zaświecił przykładem zachęty dla artystów.

     Natenczas milczący w kącie podokiennym, ze sławnym kajetem w ręce Stary Pisarz, z wysiłkiem dwóch przez samego siebie opróżnionych kieliszków koniaku głos zabrał z cicha.

- Panie Adamie, a czy mieszkanko, jakie onegdaj zajmował pan Edward, przed wyjazdem na wieś (dla niewtajemniczonych, pan Edward, postać bezrobotna, przez kawiarennika czas jakiś temu pod dach przyjęta, gdzie mu mieszkanko niewielkie zapewniono, aż do czasu, kiedy na łono rodziny swojej odległej, do wsi równie odległej wyjechał, aby tam miało się okazać, że uczynnym i zgodnym współdomownikiem został, o czym zresztą rodzina Edwarda w korespondencji do kawiarennika skierowanej donosiła), czy to mieszkanko na jakiś czas wolnym pozostanie?

- Wolnym będzie - potwierdził Adam - czyżby spotkała pana jakaś przykrość związana z mieszkaniem? Czyżby czynsz ci, przyjacielu, podniesiono? - zapytał kawiarennik.

- Nie, nie - zaprzeczył stanowczo Stary Pisarz - tak się stało, że zaprosiłem jedną kobietę do siebie, to znaczy nie do siebie – tu zapłonęły czerwienią jego lica - nie dosłownie, lecz do naszego miasteczka i tak się zastanawiam, czy zamiast w hotelu, nie spróbować tutaj pomieścić moją znajomą na czas niedługi u pana, panie Adamie, oczywiście jeśli nie zawetuje pan mojej prośby.

- Serdecznie zapraszam pańską przyjaciółkę - odparł Adam – a niech tam przy okazji pozna się ona z Marią, która towarzystwo takie lubi, więc, jak sądzę, warto i tę pieczeń upiec.

- No to Alena się ucieszy - wyszeptał Stary Pisarz.

     Skończono trzecią butelkę; zaczęto... o nie, trop fałszywy... zaczęto przed piątą rano od kawy...

[17.04.2021, Toruń]

3 komentarze:

  1. Alena, nieczęste imię...
    Koniak, to podobno nawet lekarstwem być może?

    OdpowiedzUsuń
  2. Alena lub Elena - moja białoruska znajoma z fejsbuka.
    Podobno, choć aż wstyd przyznać, stanowczo za mało piję w ogóle alkoholu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja prawie wcale, ale dziadkowie mojej synowej to codziennie naleweczkę dla zdrowotności:-)

      Usuń