Ważny jest początek. Oby zaciekawił. Powinien się podobać autorowi. Ba, jak to osiągnąć? Niezawodnym sposobem jest odczekanie do dnia następnego. Jeżeli da się to „coś” przeczytać tym samym rytmem, wzbudzając podobne lub wręcz identyczne uczucia, można zaryzykować pójść dalej.
Ważny jest dalszy ciąg. Precyzja w budowaniu akcji. Składne, nie nużące dialogi, stopniowanie napięcia.
Ważne jest zakończenie. Zaskakująca pointa albo odwrotnie – zakończenie we mgle, bez odpowiedzi, skazane na czytelnika.
Teoria wzięta z ulicy lub odkryta w bibliotecznej poczekalni.
Słońce już przelewa purpurę w żółcień. majowy chłodny poranek. Szklista rosa na wysokich źdźbłach traw. Komórka, drewutnia, spichlerz, stodoła – wszystko w jednym, choć w swym wnętrzu podzielona powierzchnia. W skrajnej części jest miejsce na inwentarz. Zalatuje nie tylko stęchlizną, ale i klimatem z odległego czasu.
Jeśli kto nie śpi, słychać wyraźnie, coraz bliższe kroki kogoś z zewnątrz. Potem klucz zgrzytający w kłódce, poluzowany łańcuch, wreszcie terkot uchylanych drzwi. Rześkie powietrze dostaje się do środka wraz z ostrymi promieniami słońca. Nagle konfrontacja. Nastoletnia dziewczynka kontra wydobywający swe ciało z pościeli usłanej sianem mężczyzna, o kilkunastodniowym zaroście, potarganych włosach, zakurzonym ubraniu nie pierwszej młodości. Zamiast jej spodziewanego krzyku stupor, odrętwienie, zastygłe wykrzykniki przerażenia. I jego błagalne „ciiiiii, nie bój się, nie zrobię ci krzywdy”. Po chwili wzrok obojga na oparty o drewnianą ściankę rower.
- Weź go, jest twój – głos mężczyzny jest opanowany, cichy, to niemal szept – Ja zaraz sobie pójdę – zapewnia.
Dziewczynka bierze rower, wyprowadza go na zewnątrz. Nie siada na nim, tylko pcha przed sobą. Mężczyzna słyszy stanowcze:
- Powiem.
Otrzepuje się z drobinek siana. Przyczesuje sfatygowane włosy. Wychodzi z pomieszczenia i zamyka drzwi haracząc klepisko przed wejściem. Zamyka je na kłódkę, pozostawiając klucz w zamku.
Mężczyzna przechodzi wzdłuż komórki i za węgłem kieruje się do ogrodu. Znika z pola widzenia. Tymczasem na podwórku wszczyna się gwar. Dwa dorosłe głosy przecinają powietrze, zbliżając się do komórki. Mężczyzna jest na tyle daleko, że nie słyszy jak inny mężczyzna otwiera drzwi, potem zamyka je i ostrożnie, krok za krokiem podążą za śladami pozostawionymi przez nieproszonego gościa. Następuje cisza. Kilka minut później zaniedbany mężczyzna obserwuje jak pobliską polną drogą położoną za szpalerem wierzb podążają dwie postaci; jedną poznaje, jest nią dziewczynka z tornistrem na plecach. Towarzyszy jej osoba dorosła. Prawdopodobnie ojciec.
Mężczyzna dostaje się na skraj sadu otoczonego pszczelimi domkami. Przy jednym z nich przystaje i kładzie się w wysokiej trawie. czuje jeszcze jej wilgoć, ale nie rezygnuje z tego posłania. Przymyka oczy i w ten sposób kończy się pierwszy obraz tego majowego dnia.
/pisane w 2013 roku/
[30.05.2022, Toruń]
No tak....wyobraźnia działa....
OdpowiedzUsuń