702.
Ciekaw jestem, czy ktoś zastanawiał się nad tym, dla kogo jest telewizja, a dokładniej – dla jakiego odbiorcy przeznaczone są programy telewizyjne, przy czym nie chodzi mi o stacje nadające programy tematyczne, gdyż w tym wypadku zadawanie pytania o to, kto jest ich odbiorcą nie ma sensu. Chodzi mi o stacje o największym zasięgu, łączące w sobie przekazywanie codziennych informacji z programami, przy których gospodyni domowa może sobie zrobić obiad, emeryt odpocząć przy herbatce z cytryną, a wieczorem cała rodzinka przed zażyciem kąpieli zechce się namydlić wlepiając wzrok w niekończące się opowieści o zakłamanej treści czyli tak zwane seriale, przed rozpoczęciem się których występujący w nich aktorzy tłumaczą telewizyjnej publiczności postępowanie bohaterów, w których role się wcielają, a czynią tak, gdyż w przeciwnym wypadku widownia nie byłaby w stanie rozszyfrować o czym jest kolejny, trzy tysiące sto dziewięćdziesiąt piąty odcinek.
Jest kilka takich stacji telewizyjnych, które prócz politycznej propagandy przekazują cały ten chłam siedzącym przed coraz to większymi ekranami telewizorów widzom. W międzyczasie w trakcie lub pomiędzy serialami potężnymi a skłóconymi z sobą kanałami wylewa się ściek reklam dla tych kogo bolą nogi, serce, kręgosłup i mają problemy łóżkowe, i tymi reklamami telewizje stoją, a niektóre z nich każą sobie nawet za ten badziew systematycznie płacić. W serialach ma miejsce lokowanie głupoty – produktu dla mało wymagających mas; nie dziwmy się zatem, że po pokazaniu jakiejś wstrząsającej wiadomości z kraju lub ze świata następuje reklama piwa bezalkoholowego albo pigułki na potencję.
Z tych właśnie powodów praktycznie odłożyłem na półkę oglądanie telewizji w tej wersji dla nierozgarniętych tłumów, jednakowoż zdarza mi się przelotnie trafić na jakiś samobójcze pociski, a te pojawiają się najczęściej w tak zwanych programach śniadaniowych, w których roi się od prezentacji beznadziejnych postaci w rodzaju wizażystek, stylistek, artystów piosenki, których nikt niegdy słuchać nie będzie, domorosłych kucharzy, czwartoligowych autorów, filozofów, czy przyłapanych na gorącym uczynku Badziewiaków. Na ekranach telewizorów gotuje się, piecze i smaży jadło dla bogaczy, pokazuje ogrody, na których urządzenie stać nuworyszy z miesięcznym wynagrodzeniem w granicach 20 tysięcy złotych, a ostatnio jakaś celebrytka kolekcjonująca najwyraźniej złoto, ubrana jak się patrzy za dziesięć tysięcy minimum, opowiada o historii, jaka się jej przydarzyła. Otóż za grosze udało jej się zdobyć parę kolczyków, które kosztowały na wyjściu 10.000 złotych, by szczęśliwym trafem zostać przecenionymi do kwoty 999 złotych 99 groszy.
Dla kogo zatem jest telewizja? Dla ludzi próżnych, bogatych. Którym nie raz przewróciło się w głowie. Mało tego – to te wymyślone przez speców od reklam kreatury mają być wzorem dla współcześnie żyjącego obywatela, który obraca w dłoni pieniążek, za który już nie może sobie kupić chleba, bo podrożał.
Gdyby jeszcze można było się najeść tymi serwowanymi w telewizjach śniadaniowych daniami… ale nie można, tak jak nie można się cofnąć do w czasy PRL-u, kiedy, co by nie mówić, pomimo braku cytryn i bananów w dzień powszedni, można się było najeść, jeśli nie do syta, to przynajmniej godnie przeżyć życie, a chyba o to powinno nam chodzić.
[20.05.2022, Toruń]
Taka telewizja i seriale tasiemcowe są o dziwo dla zwykłych obywateli, którzy lubią podglądać życie sąsiadów, a na plastikowe celebrytki patrzą jak na współczesne bajki o Kopciuszku...
OdpowiedzUsuńUczniowie zaś opowiedzą Ci treść programów Ukryta prawda, Dlaczego ja? itp.
Napiszę tylko że prawdziwej sztuki i wysokiego poziomu coraz w telewizji mniej...
OdpowiedzUsuń