697.
Rozbestwiły się, naprawdę się rozbestwiły. I nie chodzi mi o moje suczki (te też), a o parkę gołębi za oknem. Tak naprawdę, jak sądzę, są to być może dwie parki, bo przynajmniej jeden – pan gołąb ma takie czerwonawe pióra wokół szyi i tym się od innych wyróżnia. Rozbestwiły się, bo jeśli akurat brak pokarmu na parapecie, to taki jeden zaczyna „grucholić”, domagając się, aby mu nasypano. Ja wiem – gołębie brudzą i trudno je zmusić do tego, aby nie przylatywały pod okno, aby załatwiały się w jakimś ustronnym miejscu w parku, a ptaki, jak to ptaki, potrafią załatwiać się w locie, i zrób tu takiemu coś, że taki nieusłuchany. Na osiedlach instaluje się takie pionowe ostre druciska, aby gołębie nie siadały i nie brudziły elewacji. I co z tego? Wszak gołębie to ptaki, które już dawno przylgnęły do ludzi i nic się na to nie poradzi. A ja z kolei należę do tego człowieczego rodu (ze strony ojca), który szanuje każde boskie stworzenie z jednej strony, a z drugiej spożywa (nie w nadmiarze) mięso. Pamiętam ojca, dziadka, stryja, którzy gdy tylko zobaczyli jakie zmokłe albo proszące o pożywienie ptaszę, poczytywali sobie za miły obowiązek spełniać latających zwierząt zachcianki… no i niedaleko spadło jabłko od jabłoni.
698.
A poza tym czytam. Czytam na potęgę. Różewicza „Moją córeczkę” po raz nie wiem już który i po raz pierwszy tragifarsę „Pogrzeb po polsku”. Ale że uwielbiam czytać parę „kawałków” naraz, to wziąłem się za Prusa „Pałac i ruderę”.
Nareszcie ciepło. Na balkonie rośnie mi dynia, pietruszka, koperek i fasola; w pokoju na wewnętrznym parapecie też mi rosną roślinki, nie mówiąc już o szeflerze, której nowe liście wręcz eksplodują, aż się boję, że mi się roślina złamie i aby do tego nie doszło, muszę jakoś przeciwdziałać.
A rankiem rodzi się taka nowa tradycja: obie sunie wskakują na moje łóżko, aby się ze mną przywitać i pogłaskać.
Czekam aż pewnego dnia wybiorę się na spacer na toruńską starówkę.
[10.05.2022, Toruń]
Na starówce ludzi mnóstwo, ale klimacik jest:-)
OdpowiedzUsuńOj, dawno nie byłem...
Usuń