CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

16 maja 2022

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (700 - 701) TRENING PRZED WYPRAWĄ. KOLARZÓWKA.

 

o, właśnie taki, tylko w bananowym kolorze "Albatros"


700.

W ramach przygotowań do wyprawy na miasto bez kul odbyłem ekskursję do paru bliżej położonych i okazuje się, że wprawdzie nie odwołuję swojego zamiaru w kontekście wyprawy do samego centrum miasta, ale podejrzewam, że będzie się ona odbywać etapami z odpoczynkiem po każdym z nich. Moja lewa noga w dalszym ciągu znajduje się tak jakby poza kontrolą organizmu i jego chęci do poruszania się i w związku z tym muszę się pogodzić z tym, że „nie popodróżuję cały” i na pełne wyzdrowienie (o ile w ogóle nastąpi) muszę jeszcze zaczekać. Szczególne utrudnienia miewam, gdy np. trzeba się wspinać na schodki, aby, dajmy na to, wypucować okno.

701.

Taka oto naszła mnie myśl poranna, tłumacząca niejako różnicę pomiędzy czasami obecnymi a minionymi (nie wiem, czy słusznie minionymi). Otóż rzecz zasadza się zamykaniu na klucz swojego mieszkania, przy czym nie dotyczy to jednostkowej własności, a takiej której jesteśmy współużytkownikami; mam na myśli mieszkania w kamienicy, bloku itp. . Dawnymi czasy, bardzo dawnymi wspólne drzwi do takiej posiadłości nie były ani na noc, ani w dzień zamykane. Dostać się zatem pod sam próg mieszkania było niezwykle łatwo. Czy to ktoś z rodziny, znajomy lub nie, także złodziej.

W swojej rodzinnej kamienicy mieszkałem lat dziewiętnaście i jakoś nie zdarzyła się przez ten czas ani jedna kradzież. O ile pamięć nie doprowadza mnie do rozpaczy, to w całej osadzie pracowniczej – mojej małej ojczyźnie przez to dwudziestolecie kradzieży było chyba mniej niż palców u jednej ręki, a jeżeli już takowa się zdarzyła, to jedynie w cukrowni. Nie chcę przez to powiedzieć, że w dawniejszych czasach kradzieży nie było, lecz mam prawo twierdzić, że u mnie, że się tak wyrażę, pomimo otwartych drzwi, okiem, furt czy drzwiczek do obórek kradzieży nie uświadczono.

W związku z podjętym tematem przypomniała mi się pewna historia. Otóż kupiono mi onegdaj wyścigówkę – rower sportowy, kolarzówkę - "Albatros", którą pozostawiłem na całą noc na werandzie przylegającej do kamienicy. Przypomniało mi się o tym dopiero rankiem dnia następnego, lecz kiedy zszedłem na dół, roweru nie było. Pierwszy odruchowe wytłumaczenie: „ukradli!”. I okazało się, że nie ukradli. Starszy pan mieszkający w jednopokojowym mieszkanku na parterze, przechował u siebie moją kolarzówkę, „aby jej nie ukradli”. Czyli bano się złodziei, lecz dziwnym zbiegiem okoliczności złodzieje omijali naszą kamienicę… i bardzo dobrze.


[16.05.2022, Toruń]



1 komentarz:

  1. A taką, jak na zdjęciu miał mój mąż :-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń