Kaprysisz niebożę na okoliczność snu,
co ociąga się jak kot ladaco
przed popielnikiem ciskającym iskierki
na naburmuszone futerko leniwca.
Zazdrośnie spoglądasz na siostry łoże
utkane z nocnych marzeń,
jej uśmiech podpowiada wiele
o rozkoszy uśpionej pod powiekami.
A ty, bajeczne przywołując opowieści,
cierpisz z niedostatku królewicza,
co miał cię porwać z rodzinnego domu,
czyniąc z ciebie pierwszą damę dworu.
Nagimi stópki przebiegasz po komnacie,
z kominka pod okno, stąd do garderobianej szafy.
Już wargi przygryzione, już oczy w rozpaczy,
rozpękła się potrącona łokciem czarka goryczy.
Nagle stukot do drzwi, ty rozkapryszona
naciskasz klamkę, uchylasz skrzydła oba.
Ze złością: - Czegóż to pokojowiec pragnie
pukając i ze snu mię wytrąca?
- Ja tylko pod tymi drzwiami
psią wiernością służę tobie, pani,
a usłyszawszy dźwięk pobitej porcelany,
chciałem przyjść z pomocą.
Pojrzałaś na niego - w oczach bystry, choć zaspany
i zdało ci się, że u twej sukni bieli,
do twych kolan uwiązany ramionami,
sam na kolana padłszy, szepcze czułe słowa
ten, któregoś bezsennymi nocami oczekiwała,
Lecz to zjawisko ledwie chwilę trwało;
po mrugnięciu powiek obraz powstał nowy:
to pokojowiec klęcząc, ściskał łydki pani.
I rzecz się stała jak w baśni, niezwykła,
o której zaświadczyć może młodsza siostra pani,
co pożegnawszy się ze snem przemiłym
na swym łożu usiadła i słuchała, słuchała….
- Powstań z kolan, pokojowcze!
Nie godzi się psią wiernością służyć tej,
co dotąd niemal tobą pogardzała,
cienia twego u swego boku nie dostrzegając.
Chyba że… uklęknijmy przed sobą oboje.
Wdzięczna za twoje przywiązanie,
złożę przed tobą śluby wierności niewieściej
i podaruję serce, które ku tobie zabiło tak głośno,
że zagłuszyło moje tęsknoty za nieznanym,
za tym, na kogo czekałabym do śmierci samèj
O, czarko goryczy, o łokciu mój nieostrożny,
jakżem was ukochała!
Kręcono nosami na dworze,
lecz któżby miał stawić czoła
rozkapryszonej księżniczki żądaniom.
Weselisko odbyć się musiało i odbyło.
Wieść niesie, że pokojowiec kochał panią szczerze,
ta w miłości do pazia oszalała.
I żyli długo, szczęśliwie, jak w niebie.
A czy to prawda?... ja nie wiem.
[06.08.2017, Water End, Buckinghamshire w Anglii]
Oj, tak to nawet w bajkach nie bywa, a szkoda...
OdpowiedzUsuń... toż napisałem, Jotko, w samym zakończeniu, że nie posiadam wiedzy na temat prawdziwości tej historii :-)
UsuńCiekawe, dlaczego bajki kończą się weselem, a potem jednym zdaniem, że żyli długo i szczęśliwie?
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
czemu tak się dzieje, nie wiem; podejrzewam, że autor... albo konceptu na zmianę tej tradycji nie miał, albo też spodobało mu się takowe bajanie... :-)
Usuń