ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

01 sierpnia 2017

WYPOŻYCZALNIA (17) PIEŚŃ XXIV Z KSIĄG PIERWSZYCH

Do Kochanowskiego zbliża mnie starożytny, ubrany w renesansowy strój Horacy z jego pogodą ducha, chwytaniem przyjemności z każdego dnia, odrzuceniem rzeczy mniej istotnych, z utratą których pogodzić się łatwiej, aniżeli z tym, co człowiek przez lata jest w stanie zgromadzić w swoim sercu.
I u Kochanowskiego obecna jest przewaga Frommowskiego „być” nad „mieć”, bo „mieć” w każdej chwili można stracić, a już na pewno odbierze nam to śmierć, jedyna sprawiedliwa na tym świecie, bo przychodząca do każdego, aczkolwiek nieproszona.
Natomiast „być” pozostaje w nas, niezwalczone przez kostuchy kosę, bo „być” istnieje po naszej śmierci, ot, choćby we wspomnieniach tych, którzy nas znali i biesiadowali z nami.
Stoicki, renesansowy rozsądek przemawia z Pieśni XXIV poety z Czarnolasu; jest w niej stateczność, sceptycyzm wobec doczesnych dóbr i stanowisk, o jakie biją się ci, którzy na swych potomków, „na drugiego zbierają”, nie wiedząc, że wprawdzie „syn tylko worki liczy” ale przecież tym samym „w rozumie nie dziedziczy”.
A przecież, tak czy owak, człowiek jest jeno igrzyskiem Boga, u niego „każdy błazen”, ba, tak świat został urządzony, że gdy „bo co jeden zgromadził, to drugi wnet rozciska”.
A zatem cieszmy się mijająca bezpowrotnie chwilą, w miłym towarzystwie, sącząc wino, z którego „dobra myśl roście”, ech „dzbanie mój pisany, dzbanie polewany”, w tobie pociecha, ale i w mądrości, życiu statecznym i godziwym.
I w taki sposób poeta będzie szarpał lutni struny, aż pokonany zostanie przez umiłowanej Orszulki śmierć niewygodną. Wysączy po utracie ukochanego dziecka nie wino z polewanego dzbana, lecz strumienie łez. Rozsądek i horacjańskie świata ukochanie ustąpi wtedy miejsca niewypowiedzianemu żalowi….
Tymczasem jednak popróbujmy uradować duszę Pieśnią XXIV z Ksiąg Pierwszych Jana Kochanowskiego. 
Pieśń XXIV
Zegar, słyszę, wybija,
Ustąp, melankolija!
Dosyć na dniu ma statek,
Dobrej myśli ostatek

U Boga każdy błazen,
Choć tu przymówki prazen,
A im sie barziej sili,
Tym jeszcze więcej myli.

A kto by chciał na świecie
Uważyć, co sie plecie,
Dziwnie to prawdy blisko,
Że człek - Boże igrzysko.

Dygnitarstwa, urzędy,
Wszystko to jawne błędy;
Bo nas równo śmierć sadza
Ani pomoże władza.

A nad chłopa chciwego
Nie masz nic nędzniejszego;
Bo na drugiego zbiera,
A sam głodem umiera.

Więc by tacy synowie
Byli jako ojcowie,
Dawno by z tej przyczyny
Świat się jął żebraniny.

Lecz temu Bóg poradził,
Bo co jeden zgromadził,
To drugi wnet rozciska;
Niech świata głód nie ściska.

Po śmierci trudno rządzić;
Tyś mógł, ojcze, nie błądzić,
Syn tylko worki zliczy,
W rozumie nie dziedziczy.

Przeto te troski płone
Szatanowi zlecone;
Niech, uprzątnąwszy głowę,
Mkną w skrzynię Fokarowę.

A nam wina przynoście,
Z wina dobra myśl roście;
A frasunek podlany
Taje by śnieg zagrzany.

[26.07.2017, Chester, Chestershire, w Anglii] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz