ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

16 sierpnia 2017

KARTKI Z KALENDARZA (9)

Przyznaję, że w niedzielę siedziałam dłużej niż zwykle, przy herbacie z mamusią (tatuś spał), nie przy kawie, bo nie zmrużyłabym oka. Z mamusią podjęłam medyczne tematy, stwierdzając, że jednak pomogła jej ta wizyta u lekarza. Zgodziła się, że lekarstwa poskutkowały, lecz czy aby na pewno to one przywróciły róż uśmiechu na jej twarzy? Wiedziałam, co ją dręczy, lecz nie o niepokój tu szło, a o to, że mamusia rada by usłyszeć coś więcej na temat randki z Grzegorzem.
Jak miałam lat „naście”, to oczywiście z mamą rozmawiałam o chłopakach. A tak, miałam chłopaków, takich do kina, na potańcówkę, nad jezioro, ale nic poważnego z tego nie wyszło. Zresztą chyba im też nie rozchodziło się o trwały związek. Ale to było tyle lat temu. Ja, niedoświadczona, nie wiedziałam jak się zabrać do takich spotkań, więc pytałam mamusię, jak to z nią bywało, kiedy spotykała się z chłopcami, a ona tak mnie zaskoczyła, tak zaskoczyła, że nie wiedziałam, co powiedzieć… i nadal nie wiem. Rzekła:
- Córeczko, twój ojciec był pierwszą i jedyną miłością w moim życiu i oczywiście mogę ci powiedzieć, jak zachować się w takich sytuacjach, gdy czujesz coś do chłopaka, ale to będzie, jak to zgrabnie dzisiaj mówicie, teoria. Właściwie to lepiej by było, gdybyś o te sprawy zapytała ojca, bo on, zanim się odnaleźliśmy, miał przygody z dziewczynami.
No proszę, a ja myślałam, że tatko nawet w młodości był taki poważny i ascetyczny. Ale jak tu o takich sprawach rozmawiać z ojcem, który w końcu jest mężczyzną?
No dobrze, miało to miejsce kilkanaście lat temu, ale teraz? Ja, dorosła, by nie powiedzieć, dojrzała kobieta mam szukać potwierdzenia swoich oczekiwań i obaw w rozmowie z mamą? A jak kolejny raz nie wyjdzie? Mam płakać w matczyną poduchę? Dobre sobie.
Ale jednak coś powiedzieć mamusi muszę. Uspokoję ją. Powiem, że podoba mi się jego styl bycia, przystojny, nie powiem, z gestem, a że mu nie wyszło za pierwszym razem? No cóż, widać nie każdemu sądzone być taką parą jak moi rodzice. Dam jej nadzieję, że ze swojej strony nie zrobię nic takiego, co mogłoby go zrazić do mnie, czyli wychodzi na to, że i Grzegorzowi powinnam dać nadzieję i mu zaufać… no i wypaplałam to mamie.
- Córeczko, właśnie to chciałam od ciebie usłyszeć - odezwała się do mnie pocierając wewnętrzną stroną dłoni moją dłoń (to chyba rodzinne) - i tylko proszę cię, powiedz o tym w jakiś sposób ojcu, że wprawdzie nie wiesz, jak ci się z panem Grzegorzem ułoży, ale dasz mu nadzieję, że taki związek dwojga dojrzałych ludzi ma dla ciebie sens. Wiesz, jaki jest ojciec, sam nie zapyta, udusi się z tego niepokoju.
Chwila przerwy.
- Mów co chcesz, możesz się nawet pośmiać z tego, ale ojciec zna się na ludziach, a pana Grzegorza bardzo ceni. Mówi, że drugiego takiego to ze świecą szukać, a o tej jego lafiryndzie to… ech, szkoda gadać.
No to mnie dobiła. Znów jestem dla niej małą, posłuszną dziewczynką, która powinna słuchać starszych, mądrzejszych od siebie. No może dosłownie tak nie jest, ale jest.
I znów moje myśli trzepocą skrzydłami jak dzika kaczka przypadkowo złapana w rybackie sieci. I będę rozmyślać także jutro w pracy, aż koleżanki przyłapią mnie na tym, że rozbujałam się w obłokach, a szef (stosunki z nim bardzo, ale to bardzo się poprawiły) podejdzie do mnie i z głupia frant powie:
- Pani Natalio, jak pani dzisiaj pięknie wygląda… jak zakochana.
Założę się, że tak właśnie powie. I wcale nie dlatego, że przejrzał na wskroś to co siedzi w mojej głowie, ale dlatego, że w jego małżeństwie w ostatnich dniach naprawdę coś się poprawiło, aż nie poznaję mojego szefa. I jeśli mamusia powiedziała przed chwilą, że tatko zna się na ludziach, to ostatnio dostrzegłam także w sobie tę umiejętność - wiem, że w życiu mojego przełożonego zachodzą pozytywne zmiany, najwyższy na to czas. A kiedy w domu się układa, to cała ta sytuacja przekłada się na atmosferę w pracy, banał, co? Ale prawdziwy. I szef mój, założę się, zauważy mój odmienny makijaż, inne uczesanie włosów, nową sukienką, a w rzeczywistości nie zmienię sposobu, w jaki się maluję, włosy pozostaną w zwykłym, jak co dzień nieładzie, a sukienka ma już półtora roku, odkąd ją kupiłam. 
Do środy parę dni…
Aż tu nagle… no masz…
- Helenko, czy w naszej lodówce jest jeszcze trochę tej limonkowej nalewki na spirytusie?   
- Olaboga, toż ona będzie miała z sześćdziesiąt procent. Matko Boska, pić o tej porze?
- Jakoś tak wybudziłem się i spać nie mogę.
Tatko jak na wybudzonego, przedstawiał się w jak najlepszej kondycji.
- A długo nie spisz? - zapytała mama.
- Długo - odparł tato, przeciągając to słowo i puszczając przy tym do mnie oczko.
A teraz ja, tyle że w myślach, retorycznie i do siebie:
- Matko Święta, jak tu żyć, kiedy w tym domu wszystko, co żyje, ma tak ogromne uszy!

[06.08.2017, Water End, Buckinghamshire w Anglii]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz