CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

21 marca 2019

NA BALKONIE

Będąc w okopach snu uniknął ostrzeliwania jakiemu był narażony każdego dnia. Odnalazł się na balkonie domu patrzącego na południowy wschód. Wiosną wystarczyło spojrzeć w górę na krawędź dachu obejmującą swym podcieniem jedną trzecią powierzchni balkonu. Tam w wąskich szczelinach pomiędzy rynną spadzistym okapem dachu uwiły sobie gniazdka i para jaskółek. Obserwował całodzienne kursy dorosłych ptaków przylatujących do gniazd z porcjami świeżo złowionych owadów. Nad balkonem rozlegało się ustawiczne szwargotanie piskląt, a z ptasich, utkanych z wiotkich gałązek i wysuszonych łodyżek chwastów domków wystawały szeroko rozdziawione dzioby wiecznie głodnych nielotów.
Zimą do przymocowanego do balustrady karmnika przylatywały wróble i sikory, a czasem pojawiały się gawrony, aby prawen kaduka uszczknąć dla siebie większy kąsek wędzonego boczku lub kawałek posiekanej kiełbasy.
- Proszę się obudzić! Termometr dla pana - usłyszał matowy dźwięk głosu pielęgniarki.
Otworzył oczy.
- Czy to długo jeszcze potrwa? - zapytał.
- Ma pan na tyle silny organizm, że stawi pan czoła chorobie, która panu dokucza.
Przyjął te słowa z obojętnością przewlekle chorego pacjenta, któremu nie wróżono wyzdrowienia, choć nie powiedziano mu tego wprost.
-Wolałbym, żebym już... - nie dokończył.
- Opowiada pan głupstwa - usłyszał nad sobą.
Zasnął ponownie.
Stał na balkonie. Prószył śnieg.

[21.03.2019, Dover, Kent w Anglii]

1 komentarz:

  1. Znalazł sobie świetną ucieczkę od rozmyślań o chorobie i pobycie w szpitalu...

    OdpowiedzUsuń