CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

30 marca 2019

WALIZKA (12)

Nie wspomniał o walizce.
Grali w warcaby, kiedy wszedł. Wstali. Wydawało mu się, że niechętnie. Zdawkowe rozmowy. Wcześniej powitanie. Ten starszy zdawał się być rozmowniejszy. Rozpytywał go.
Odpowiadał tak zwięźle jak tylko możliwe. Spojrzał przed rozłożoną przed tym młodszym na stole kartkę papieru. Zauważył liczby, przekreślone, i kolejne pod spodem. 37-19. Wynik rozgrywki, domyślił się. Dla kogo? Było mu obojętne, choć stawiał na tego starszego, który sprawiał wrażenie lotniejszego. Ale może się mylił.
Wgramolił się na swoje łóżko, odwracając się plecami do obu mężczyzn. Nie słysząc z ich strony słów kierowanych do niego, domyślił się, że ponownie przysiedli do warcabów, aby kontynuować przerwaną partię. Potem rozmawiali z sobą na temat toczącej się rozgrywki.
Spłynęła na niego senność. Nic go nie bolało, aczkolwiek czuł coś, co można by nazwać ssaniem gdzieś w żołądku, ale to był szczegół, drobnostka w porównaniu z bólem jakiego doświadczył przed kilkona dniami.
Powinien jednak wspomnieć o tej walizce. Miał w niej wszystko, cały dobytek. Ciekaw był, co się teraz z nią dzieje. Ten człowiek z kolei, który go wspierał, widział go z nią za pierwszym razem kiedy się spotkali. Później widywali się sporadycznie, ale podówczas nie miał walizki przy sobie. Była zbyt ciężka na eskapady do miasta i pozostawiał ją w tenderze, przykrywał pledem, którym okrywał się na noc, a walizka służyła mu wtedy za podgłówek.
Oczyma wyobraźni otwierał ten swój neseser próżności, zagłębiał się weń dłońmi, skrupulatnie penetrował wnętrze wypełnione książkami, pismami, zeszytami, kompletem świeżej, nieużywanej bielizny sprasowanej w woreczku foliowym; były w niej sztućce, pdzybiry toaletowe i do golenia, dwa metalowe kubki dopasowane do siebie tak, że ten większy mieścił w sobie tego mniejszego. W wewnętrznych, bocznych kieszeniach zgromadził całe mnóstwo ołówków i długopisów, także świeczki, zapałki i sól w tubce po pastylkach do ssania.
Leżał nieruchomo i jakkolwiek cały zdawał się być utkany z obojętności, marzył o śnie, którego końca nie oczekiwał, a nawet w milczeniu prosił Boga, aby pozwolił mu dospać do wieczności, walizka obojętną mu nie była. Mieszkał w niej cały świat, wszystko co zdołał ocalić przed zagładą; było w niej dobro i zło, i myśli złożone na papierze, myśli, które zapisywał w tych ułamkowych chwilach szczęścia, kiedy nakarmiony i napojony odzyskiwał w sobie żywotność, nie czując chłodu nocy; ale też zdarzało mu się pisać nieporadne słowa w stanie dalekim od radości, kiedy zmuszony był wspomagać umęczoną duszę coraz to bardziej pojemnymi łykami alkoholu.
Lecz na nic te pragnienia odzyskiwania części samego siebie, kiedy głowa wciśnięta w róg łóżka ciąży uwikłana w puszystą miękkość poduszki, kidy ta głiwa kona, oddech się osłabia, myśl wietrzeje i nadchodzi z całą mocą niedomówień i fantazji sen. 
Trwało to jakiś czas, dopóki nie poczuł silnego pociągnięcia za to ramię, które założyło obręcz na jego głowę.
- Panie nowy, pora na kolację - usłyszał.

[30.03.2019, Yffiniac, Còtes-d Armor w Bretanii, Francja]

2 komentarze:

  1. Ciężko przywyknąć do wszystkiego na gwizdek i o stałych porach...

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż... ciężko...ale człowiek jest ponoć zwierzęciem, któremu najlepiej udało się dostosować do środowiska w jakim przychodzi mu żyć i żadne okoliczności przyrody mu w tym nie przeszkadzają...

    OdpowiedzUsuń