CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

10 marca 2019

NOWA FIRMA - NOWA TRASA (4-5)

4.
"Konsolacja" to jeden z wariantów tytułu.
Właściwie to trzy momenty najważniejsze: narodziny, ślub/wesele i śmierć. Można jeszcze do tego dodać urodziny dziecka (Jeśli jest ono komuś pisane); można ubarwić własną biografię szkołą i pierwszą pracą, a i znalazłoby się także miejsce na kilka innych przełomowych w życiu każdego człowieka.
O narodzinach i śmierci z punktu widzenia tego, co rodzi się  i umiera wie się najmmiej, albowiem w obu przypadkach nie sposób odnotować tych stanów w pamięci. O swoich narodzinach nie wiemy nic; podobnież w przypadku śmierci trudno uchwycić moment rozstawania się że światem.
Mnie zainteresowały te chwile, minuty, godziny, także dnie po śmierci, rejestrowane przez kogoś z zewnątrz.

5.
Punktem wyjścia będzie zatem śmierć.
Bohater opowieści dożywszy sędziwego wieku odszedł do innego wymiaru czasoprzestrzeni. Sporządził przed śmiercią testament, w którym zawarł między innymi wskazania co do przebiegu uroczystości żałobnej, miejsca pochówku i oczywiście, co jest typowe dla tego rodzaju dokumentów, dokonał przed śmiercią rozrachunku z posiadanym mieniem, rozporządzając nim notarialnie. 
Upoważnione przez zmarłego osoby wypełniły wprawdzie sumiennie wolę nieboszczyka, ale jak to często bywa w takich sytuacjach, postanowienia naszego bohatera są nierzadko kontestowane, ot choćby jego prośba, aby powiernikiem przeprowadzenia pogrzebu był pewien leciwy ksiądz, nawiasem mówiąc jego rówieśnik.
Jakkolwiek niewiele czasu upłynęło od śmierci naszego bohatera, obecni na uroczystości pogrzebowej i nieodłącznej w takich wypadkach konsolacji, wzniecają bezlitosne spory dotyczące "podmiotu", dla którego się zebrali, wspominając jego życie.
Stąd najprostsza droga do uwikłania się w dysputę znacznie szerszą, niebezpiecznie przypominającą odwieczne kontrowersje przytoczone przez Wyspiańskiego w "Weselu.

[10.03.2019, St. Albans, Hertz w Anglii]


6 komentarzy:

  1. O narodzinach dowiadujemy się czasem pewnych szczegółów od naszych rodziców, a śmierć? Po śmierci to nam pewnie wszystko jedno, chyba że unosimy się nad swoim ciałem jak w filmach bywało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę opowiadasz. Tak sobie myślę, że chciałbym tak na chwilkę umrzeć i przekonać się, jak wygląda świat beze mnie... pewnie wyglądałby tak samo, ale jakaż to przyjemność patrzeć nań z Góry lub, co bardziej prawdopodobne z Dołu Piekieł.
      Pozdrawiam wciąż spód Walencji

      Usuń
  2. O śmierci wiem sporo z pobytów w szpitalach. Większość ludzi wie, że odchodzi, dwa razy zdarzyło mi się słyszeć umieram, a nic nie zapowiadało, w ciągu pół godziny już ich nie było. Lekarze i pielęgniarki też często wiedzą, a nawet mówią rodzinie, że trzeba być przygotowanym. Najgorsze są te chwile, kiedy za dużo o tym myślimy. Cóż, najlepiej w biegu i nagle.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, to ciekawe do jakiego stopnia można zaprognozować własną śmierć...wolałbym o tym nie myśleć... ale w końcu ona jest nieuchronna...
      Pozdrawiam spod cieplutkiej Walencji

      Usuń
  3. Tytuł notki bardzo mnie zmylił, a że śmierci się boję, to o niej rozprawiać nie będę. Tylko miłego tygodnia życzę, pozostając w przekonaniu, że Dzień Mężczyzny miałeś udany. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle swoje wspomnienia wciskam w tytułowe ramy kolejnej podróży. Ja raczej boję się cierpienia przed śmiercią... w końcu na jedno wychodzi. O dniu mężczyzny przypomniano mi... to miłe... ale absolutnie go nie obchodzę...
      Pozdrawiam z cieplutkiej Walencji

      Usuń