Gęba z nieskrywaną radością do wiadomości przyjęła, że tą razą nie obudziła się w północnej Korei. - Ja to ja - rzecze Gęba - mnie tam strzelać nie kazano, lecz jak nieporównywalnie szczęśliwszym od Gęby jest imć Schetyna poseł. Gdybyż powyżej wymieniony w komunistycznej Korei żyłby, pewnikiem dzieliłby los straconego za knowania Czang Song Taeka. Stalin rzeczonego posła na pastwę polarnych niedźwiedzi by wydał, Hitler byłby przez komin go przepuścił a alkaidowe, na żartach się nie znając, całkiem poważnie wysadziliby dolnośląskiego posła ze stolca wiceszefa. Jakże w tym miejscu nie docenić wyższości rodzimej kultury nade obcą. U nas to i kurtularnie się pogada, "wicie-rozumicie" i chłop stracony, ale przecie żyw jeszcze. Potem się jeszcze slogan pikny ułoży, a co, niechaj opozycjoniści i nasze zawżdy znają, że tuskowe najpirwsze, jeno Tuska majom. We w tym miejscu, ku serc pokrzepieniu Matejki obrazek wstawię, co by sobie schetynowce popamiętali jako im czynić wypada.
Na tem o pośle koniec. Recz będzie - rzecze Gęba - o tych ciołkach, co za pirwszym obywatelem jak te ćmy i ćmielice w ogień lecom.
Nie pirwsza to historyje, że ucone polityki, te normalne i te mniej, do władzy, niby te muchy do krowiego łajna ciągoty majom. Kużden z przeróżnych partyi kce być ważniejszym od inszego; kużden kce pikniej o Polszcze gardłować, co by go na Stańczyka obrali.
Najprzystojniej gardłować przede wyborami. Po tym, kiedy papiórki z uryn policzom i te a nie tamte wygrajom, dalejże stoły i stoliczki dzielić, fotele co mundrzejszym rychtować, do spółkowania państwowego tyłki pasować, co by chycić ile można. Dalij, w tych, co na najpirwszych głosowali, ryżem ciepnąć, abo i jaką inszą wyborczom kiełbasom - źrijta na zdorwie, bo diabli tam wiedzom, co minister od zdrowia wom zrychtuje.
Kiedy już ta podzielone stolce i kużden się cieszy, rzundzić możno, jeno trza oba czyć wielo nas wokoło mównicy zasiędzie i co dać od mafii kualicjantowi. Następnie nado pilnować nad dyscypliną, coby żaden z naszych nie zbiesił się przy łap podnoszeniu i co by porzundek w kualicyjnym konkubinacie beł.
Natenczas rzundzić składniej, a żeby pospólstwu się co nie odwidziało, trza po ptaryjotyzmie przejechać, chwalić swoja mudrowanie, przestrzec niedowiarków przede chamami z opozycyi, że niby, jak do koryta przystapiom, to ino proch i alimenty.
Przychodzi więc w samej partyi powybierać jednych takich co wte i wewte ozorami klapiom, jako ten Tusek mundry i jaki jedyny a wybrany. W telewizyi tychże pokazować.
Innym ze partyi nado pikne miny stroić. Niech naród tepy wi, jako marszałkini Kopaczowa miłością wieszcza nad wieszcze obdarza, a adoruje, niby ta pastereczka, której dano sznurowadełko księcia pana ucałować.
Dla kuntrastu trza posła wybrać, co by po niesiołowsku obrzydzać miał wszyćko, co nie tuskowe.
Inszych zadania to Polskę zielunom barwom chlusnąć. Jeszcze inne niech w hemeryturach majstujom, we w edykacyi i we wszystkich pozostałych do rzundzenia.
- Dobre nasze - rzecze Gęba - dzisiaj wątpliwości już nie ma wcale, a jeśli kto ma to ogłuszony lub na jedno oko bleszczaty, po co partyjom przyurnowe ludki. Kcom sobie porzundzić nami, pomajstrować, pożywić kosztem wielu, sobie dogadzając barzyj niż drugim; a najlepij, aby se, skubańce rzundzili do końca świata, aby i dłużej.
Pod wpływem egzaltacyjnej miny na twarzy pani marszałkini pojawiającej się, kiedy najpirwszy obywatel przemawiał (a ta razą kartuleszkami z programem nie potrząsał) napisane. Post scriptumem się Gęba zastanawio, czy to jest miłość (do pirwszego obywatela, haj), czy to jest kochanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz