Stanął przed oknem, od którego dzieliła go szerokość ulicy. Jeszcze nie zmierzchało. Migające światła wewnątrz. Okiennice rozwarte. Zasłony rozsunięte jak rozwiązana pod podbródkiem chustka babuni.
Jeśli nie mógłby to powinien tam podejść, a potem nacisnąć klamkę wejściowej furty. Kuzynka z pewnością czeka.
Młodsza ale nie na tyle, aby krępowała ich oboje różnica wieku. Kiedy dobiegło się "pewnych" lat różnica wieku już nie triumfuje. Dawniej? A jakże.
To Wielkie Święto. Myślał o Nim, patrząc w okno.
Tam gdzie stał, nie było świątecznie. Cisza. Szarość. Wilgoć.
Pamiętał, że i za jego oknem było kiedyś dużo światła. Było uroczyście.
Ale każdy film ma swój koniec. Potem są napisy, lecz i one nikną w szarej poświacie zamazywania obrazu.
Wszystko ma swój koniec i on był aż nadto tego świadomy.
- Trzeba trochę przyzwoitości, aby myśląc o tym wolnym krześle przy stole, mieć na myśli siebie, który na nim zasiądzie - sączył świeże dumania po drugiej stronie ulicy.
Zbierał się do odejścia stamtąd.
- Oj, kuzyneczko, nie dla mnie to, nie dla mnie. Wybacz, że w ogóle tu przyszedłem. Wiem, wiem, zapraszałaś, ale czy przesadza się obumierające drzewa? U mnie już wieczór, późny i rozwierający szeroko źrenice. Ja już to wszystko przeżyłem.
I odszedł w tych swoich rozdeptanych trzewikach i słynnym niebieskim prochowcu, który wystarczyć mu musiał na wszystkie te wieczerze w ciepłowniczym kanale.
MIMO TEJ ODLEGŁOŚCI, POMIMO ZAPOMNIENIA, KTÓRE CZYHA ZA ZAKRĘTEM NA KOGOŚ Z NAS, RADOSNYCH ŚWIĄT Z DOBRĄ NOWINĄ, O KTÓRĄ U NIEKTÓRYCH TRUDNO.
a.p
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za życzenia, a przede wszystkim pamięć.
Wszystkigo dobrego na Święta i Nowy 2014 Rok.
Pozdrawiam serdecznie.