Dawno, dawno temu, przypowieść ta była znana i, dalibóg, powszechnie rozumiana. Przywrócenie jej znaczenia staje się czasami niemożliwe, dlatego, z całą powagą przekory, należy przytoczyć to, co poniżej:
„(…)Pewien
człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko
że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego,
odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak
samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś
Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył,
wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą
i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego
zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: "Miej o nim staranie,
a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał".(…)
Łk 10,
30-35
Rzeczywiście ,,z całą powagą przekory''! A jakże dosadnie...
OdpowiedzUsuń