Czasami ma się wrażenie, że coś już zostało wymyślone, coś już istniało. Wchodzi się do czyjejś wody, do czyjegoś łóżka i snu. A może właściwa jest nam kontynuacja tego, co przed nami się zaczęło. Może to ważne, że trwa. Może właśnie wtedy ta zbyt wielka samotność nie jest tak trudna do zniesienia. Przede wszystkim jednak to, co zostało już kiedyś powiedziane może być wielką inspiracją. Próbuję, a jakże, obciążam szufladę myślami i może nadejdzie dzień, kiedy szyny, po których pudełko szuflady wsuwa się i wysuwa, stracą stabilność. A jeśli stracą, sterta papierzysk zasypie podłogę. Co wtedy? Więcej, czy dożyję do tej wielkiej katastrofy mojej szuflady?
"2
października.
Bezsenna noc. Już trzecia z rzędu. Zasypiam dobrze, ale po
upływie godziny budzę się, jak gdybym włożył głowę w niewłaściwy otwór. Jestem
zupełnie rozbudzony, mam takie wrażenie, jakbym nie spał w ogóle lub tylko pod
cienką błonką uśpienia, mam znów przed sobą trud zasypiania i czuję się
odepchnięty od snu. I oto teraz rozpoczyna się cała noc mniej więcej aż do
godziny piątej, noc taka, że wprawdzie śpię, ale wyraziste sny trzymają mnie
równocześnie w stanie czuwania. śpię dosłownie obok siebie, a sam muszę
szamotać się z sennymi widziadłami. Około godziny piątej jest już dospany
ostatni ślad snu, marzę tylko, co wysila bardziej niż czuwanie. Krótko mówiąc
przepędzam całą noc w stanie takim, w jakim człowiek zdrowy znajduje się na
krótką chwilę przed właściwym zaśnięciem. Kiedy budzę się, wszystkie sny są
jeszcze skłębione dokoła mnie, lecz wystrzegam. się przenikać je myślą. Gdy
blisko już świtu, wzdycham w poduszkach, na tę noc wszelka nadzieja jest
stracona. (...)
(...)Zdaje mi
się, że jedynym powodem tej mojej bezsenności jest pisanie. Bo jakkolwiek mało
piszę i źle, przecież te drobne niepokoje zwiększają moją wrażliwość, około wieczora,
a wyraźniej jeszcze rankami czuję jakby ból, bliską możliwość potężnych,
rozszarpujących mnie stanów, które mogą dać mi siłę do wszelkiego działania; a
wtedy nie mam już w ogóle spokoju wśród wszechstronnego zgiełku wewnętrznego,
jaki we mnie jest, i nad którym nie mam czasu zapanować.(...)"*
[fragmenty "Dziennika 1910-1923" F. Kafki]
Andrzeju, dziękuję za życzenia na blogu Życie Anny i również życzę Ci dużo szczęścia w nadchodzącym roku.
OdpowiedzUsuń