1.
Zdarzyło się, że przed
wyjazdem obejrzałem w internecie po raz enty „Pełnię” Andrzeja Kondratiuka, a
później w TVP Kultura miałem możliwość przypomnienia sobie „Mlecznej drogi” i
„Big bang” tegoż artysty.
Nie potrafię wyrazić
słowami jak bardzo sobie cenię twórczość tego niezwykłego, tak odmiennego od
pozostałych twórcy polskiego kina, reżysera idącego przez życie, to artystyczne
i doczesne, własną drogą, uodpornionego na modę, trendy panujące w sztuce, do
szpiku kości indywidualnego w postrzeganiu świata.
Pewnie się powtarzam,
ale w kawiarence pan Andrzej Kondratiuk, jego żona - Iga Cembrzyńska i aktorzy
tacy jak Ludwik Benoit, Janusz Gajos, Roman Kłosowski czy Tomasz Zaliwski
zawsze będą mieli swoje miejsca przy stoliku, żywi czy podróżujący w
zaświatach, a mnie, pożal się Boże, autorowi tych słów, pozostaje potężna,
nieogarnięta rozumem zazdrość, że nie było mu dane być tym dla literatury, kim
dla sztuki filmowej był i jest Andrzej Kondratiuk.
2.
Również w TVP Kultura
(jedynym prócz Kino Polska jaki mi pozostał do patrzenia) natrafiłem na
reportaż o Teresie Zarzeczańskiej, pierwszej Polce, która w latach
siedemdziesiątych ubiegłego wieku przepłynęła Kanał La Manche. Cóż takiego
rzuciło mi się w oczy? Skromność i prostota wypowiedzi kobiety, która w
dzisiejszych czasach miałaby prawo do bycia celebrytką, posiadałaby konta na
portalach społecznościowych, dziesiątki tysięcy fanów i setki jeśli nie tysiące
trolli, zapraszano by ją do stacji radiowych i telewizyjnych, a firmy
prześcigałyby się w szukaniu dostępu do jej wizerunku, którym promowałaby ich
produkty. Spece od wizerunku, wizażyści, fryzjerzy, domy mody uczyniłyby z pani
Teresy bóstwo.
Tymczasem pani Teresa
Zarzeczańska wypowiada się o swoim hobby, o pracy, treningach i pływackich
zawodach, w których uczestniczy w sposób nie odbiegający od tego, w jakiej
formie wypowiadałby się robotnik, pielęgniarka, nauczyciel czy burmistrz miasta
- żadnych odniesień politycznych, żadnego utyskiwania na zły los, żadnej
chełpliwości.
3.
Ci którzy dawnych
czasów - PRL-u nie pamiętają lub pamiętać nie chcą, na każde pozytywne
wspomnienie tamtego okresu reagują najczęściej dwojako: albo traktują te
wynurzenia pobłażliwie, tłumacząc je tęsknotą relacjonujących je za młodością,
która spogląda przez różowe okulary, albo też ciskają w autorów wspomnień
epitetami związanymi z komuną, epitetami, których nie godzi się w kawiarence
przytaczać.
Jedno i drugie jest trzecią
prawdą księdza Tischnera.
Do żyjących obecnie
zwierząt politycznych nie dociera prawda, że rzeczywistość PRL-owska była na
przestrzeni lat 40-tych, 50-ych, 60-tych, 70-tych i 80-tych jednorodna, że
większość społeczeństwa zaakceptowała powojenne zmiany, a ci, którzy z trudem
znajdowali swoje miejsce w nowej rzeczywistości, zachowując sceptycyzm,
potrafili dostrzec pozytywne zmiany, zdawali sobie sprawę z tego, że to w
czasach PRL-u odbudowując kraj ze zniszczeń wojennych nie zapomniano o
konieczności likwidacji analfabetyzmu, o tym, że po raz pierwszy w dziejach
kraju dano możliwość bezpłatnej edukacji, że z wielkim mozołem dźwigano
gospodarkę, że kultura i sztuka, choć obwarowane cenzurą zdobywała uznanie na
świecie.
Nieprawdą jest, że
przez cały okres trwania PRL-u kościół katolicki był szykanowany, że
społeczeństwo równało się opozycji, że nie było wtedy Polski, jak to głosi
obecnie niedouczony premier.
Mógłbym w tym miejscu
przytaczać setki przykładów na uzasadnienie tezy, że zaprzeszłe czasy nie były
okresem straconym i nie należy się ich wstydzić.
Każdy okres w dziejach
kraju, narodu, społeczeństwa ma swoją specyfikę i nie ma wspólnego mianownika,
który pasowałby do każdej z form aktywności tak rządów jak i społeczeństwa.
Zastąpienie ograniczonej wolności anarchią, spolegliwości nienawiścią,
wytrwałej choć często źle opłacanej pracy kumoterstwem, korupcją, kołtuństwem i
ideologiczną nowomową nie czyni z naszego kraju
raju, tworzy podziały, kto wie, czy nie bardziej wyraziste i nienawistne
niż miały one miejsce w czasach PRL-u, kiedy to mimo wszystko zważano na
wypowiadane słowa i to nie z racji istnienia cenzury, lecz z czysto błahego
powodu - pewnych słów nie godzi się wypowiadać a czynów wykonywać.
4.
Nie wiem, jak to będzie
ze mną i wyborami. Czy będę wtedy przebywał w kraju? Przez kilka ładnych lat,
nie znajdując powodów na to, aby swoim głosem dawać zatrudnienie i kasę
politykom, którzy na to nie zasługują, kwestia mojej obecności przy urnie
wyborczej po prostu nie istniała.
Teraz jest inaczej.
Uważam, że pis należy odsunąć od władzy - jest to bezwzględna konieczność, choć
to stanowisko kłóci się z moimi wewnętrznymi deklaracjami, że nie powinno się
głosować przeciw jakiemuś ugrupowaniu, a za.
Myślę, że niezmiernie
istotnym czynnikiem, który dopomoże w przejściu tej faszyzującej partii i jej
przystawkach w polityczny niebyt jest połączenie wszystkich sił, wszystkich
partii na lewo od ściany zarezerwowanej dla pisu. Jedynie w ten sposób uda się
przejąć władzę.
Pytanie, czy dojdzie
do połączenia sił antypisowskich? Czy może znów wchodzić będą w grę typowe dla
polskiej sceny politycznej waśnie i przebieranie w stanowiskach zanim
osiągnięty zostanie wyborczy sukces? Słabo widzę tę możliwość i umiejętność
konsolidacji postępowych sił i dotyczy to zarówno najsilniejsze dzisiaj po
stronie opozycji Platformy, jak i też mniejszych, pozaparlamentarnych ugrupowań
znajdujących się na lewo od PO.
Przyszłość pokaże, czy
ta rozsądniejsza, choć nie bez wad, część politycznego establishmentu wykaże
odpowiedzialność za losy kraju, czy w dalszym ciągu będziemy wykrzykiwać dumne
hasła zanurzeni po szyje w bagnie, w które weszliśmy na własne życzenie.
[12.08.2018, Aire de
Garabit we Francji]
Urodziłam sie w latach 60-ych w małym mieście i nie odczułam czasów komuny jako szczególnie reżimowych, może w dużych miejscowościach było inaczej...
OdpowiedzUsuńObawiam się, że z wyborami może byc problem podwójny. Pierwszy to rzetelność wyników, a drugi to głosowanie. Wiele osób docenia dodatki finansowe, reszta ich nie interesuje...
Powiem krótko - nie jest dobrze...
OdpowiedzUsuńCzarno widzę, za mało mądrych i zaangażowanych, resztę nic nie obchodzi.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam