Narażanie się to moja
specjalność, chociaż myślę, że nie jestem odosobniony w tej opinii, jaką mam
zamiar poniżej przedstawić.
Jestem przeciwny
nauczaniu religii w szkole, przy czym mój sprzeciw dotyczy nauczania jednej,
jedynie słusznej religii. Miejscem utrwalania i pogłębiania wiary jest kościół,
który (mam głównie na myśli kościół katolicki) dysponuje przecież odpowiednią
infrastrukturą, która umożliwia pogłębianie wiary przez dzieci i młodzież.
Dziwi mnie fakt, że
skoro księża utrzymują (w sumie słusznie), że katolik powinien być obecny
przynajmniej raz w tygodniu na niedzielnej mszy, to dlaczego (użyję mocnego,
ale świadomie i z pewną dozą przekory wprowadzonego słowa) wypędzają dzieci i
młodzież poza kościelne mury.
Oczywiście utrzymuję,
że żyjemy w państwie świeckim.
Nie podoba mi się to,
że ilość godzin edukacyjnych przeznaczonych na religię nijak się ma do wymiaru
godzin przydzielonych na inne przedmioty. Nie może tak być, że w cyklu
edukacyjnym od zerówki do końcowej klasy maturalnej godzin na religię jest
więcej niż na chemię, biologie i fizykę razem wziętych.
Zatrąca mi to
średniowieczem.
Natomiast jestem
przekonany co do tego, że w programie nauczania powinien się znajdować
przedmiot, który mógłby się nazywać „religie świata”. Mało tego, powinien być
on obowiązkowy dla wszystkich uczniów. Dlaczego? Przynajmniej z kilku powodów.
Po pierwsze, czy nam
to się podoba czy nie, na naszej planecie ludzie w większości wierzą w boga,
bóstwa, słowem - są religijni. Religia stanowi ważną część ich życia, a zatem
poznając poprzez naukę życie człowieka, społeczeństwa, narodów i państw, musimy
uwzględnić ten istotny z socjologicznego punktu widzenia element.
Po drugie - „religie
świata” należy wprowadzić do systemu edukacji z czysto praktycznych powodów. Na
przestrzeni ostatnich ponad stu lat świat pomknął bardzo do przodu. Wymieszały
się społeczeństwa, częściej podróżujemy, jesteśmy świadkami ogromnych fal emigracji,
które zmieniają kulturowo-religijny wizerunek Starego Świata. Przyjmowaliśmy i
będziemy przyjmować uchodźców, mieliśmy i będziemy mieli z nimi problemy, także
z tytułu wyznawanej przez nich wiary - nie da się po prostu uniknąć tych
licznych zetknięć Europejczyka, dziś katolika, ewangelika czy ateisty ze światem
wartości reprezentowanych przez rzesze Arabów, Afrykanów czy Azjatów. Również i
my, Europejczycy, podróżujemy częściej docierając gromadniej do miejsc, które
dotąd były zarezerwowane dla innych poza chrześcijańską religii. Aby zatem
umieć poruszać się w świecie różnych religii, aby nie musieć bać się obcych,
pogardzać nimi, czy też najnormalniej w świecie nie stwarzać sobie i im
niepotrzebnych problemów, należy poznawać religie świata, poznawać wierzenia
innych ludzi, nie po to aby wykazywać się przy okazji tego procesu poznawczego
swoją wyższością, ale aby zrozumieć ludzi, którzy przecież tak jak i my mają
prawo egzystować w sposób, jaki dyktuje im ich wiara, kultura i obyczaj, zaś
jedynym czynnikiem, który zrównywałby wszystkich bez wyjątku wierzących i
niewierzących jest stanowione w danym kraju prawo, które przestrzegane być musi
- dlatego też tak ważna jest świeckość państwa.
Po trzecie - obecność
przedmiotu „religie świata” spowoduje, że na problem wierzeń ludzi, ludzkiej
wiary bądź niewiary nie będziemy patrzeć poprzez pryzmat tej jednej jedynie
słusznej i obecnie dominującej religii. Ot, choćby panujące obecnie przekonanie
graniczące z pychą, że w historii społeczeństw i ziem, które wchodzą obecnie w
skład naszego państwa liczą się fakty od roku 966, a zatem historia Polski, czy
szerzej - ziem uznanych za etnicznie polskie jest o tyle ważna, o ile
nobilitowało ją chrześcijaństwo. Co było przedtem - pogaństwo, animizm, jacyś
bożkowie, przesądy i zabobony, gdy tymczasem jeszcze w czasach Mickiewicza… te
pieśni gminne. Nie będę już w tym miejscu wspominał o religiach
przedchrześcijańskich Bliskiego i Dalekiego Wschodu, basenu Morza Śródziemnego,
Afryki czy obu Ameryk. Porządnie wykształcony człowiek nie może nie wiedzieć
lub wiedzieć zbyt mało o religiach, które dzisiaj nie funkcjonują lub są
marginesem, ale przecież odcisnęły trwałe piętno na losach państw, społeczeństw
i narodów.
I wreszcie po czwarte
- i znów, czy to się komuś podoba czy nie, religie były i wciąż są niezwykle
ważnym nośnikiem kultury. Szczególnie w naszej Europie trwale zaznaczył się
wpływ starożytnej religii śródziemnomorskiej, judaizmu, chrześcijaństwa, podzielonego
później na bizantyjskie i rzymskie, później kościołów reformatorskich… na
kulturę - muzykę, literaturę i sztukę.
Zdaję sobie z tego
sprawę, że w naszym kraju zastąpienie obecnej religii proponowanym przeze mnie rozwiązaniem
to walka z wiatrakami i pisanie na Berdyczów.
Ktoś zaraz powie: -
jest przecież kierunek studiów, który zwie się religioznawstwo, a od mojej wiary, mojej
religii ci wara.
Można i tak, ale ja
obstaję przy swoim zdaniu.
[19.08.2018, Hünxe,
Wessel w Niemczech]
Popieram w całej rozciągłości, nauczanie takiego przedmiotu pogłębiłoby tolerancję wobec innych wyznań oraz znajomość obcych kultur.
OdpowiedzUsuńO nauczaniu religii w szkołach nie napiszę, bo mogę nie być obiektywna...
Ależ kościół umywa ręce od wychowania. Nie zauważono, że księża mają jakikolwiek wpływ na morale młodzieży.W młodych nadzieja, że potrafią odciąć się od średniowiecza.
OdpowiedzUsuńSerdeczności