Czy można się temu dziwić, że ostatnimi
czasy kawiarenka zapełniała się gośćmi w nadmiarze i, co ciekawe, w godzinach
wczesnopopołudniowych? Skwar z nieba się lał, uliczki miasteczka puste z
wyjątkiem miejsc ukrytych pod koronami drzew na placu oraz w parku, a komu tej
ochłody było mało, przybywał do kawiarenki i zasiadł głównie w tej części
lokalu, która mieściła się w ogrodzie. Tam było najchłodniej, choć stali
kawiarenkowicze wybierali jednak swoje odwieczne stoliki, rozmawiali przy
chłodzących trzewia napojach, spożywali lody i owocowe sałatki; dopiero w
godzinach późnowieczornych raczono się kawą, ciasteczkami i alkoholem.
Jeszcze chłodniej mieli ci, którzy,
uczestniczyli w dorocznym spływie kajakowym, który miał miejsce w drugą sobotę
i niedzielę sierpnia, początkując tym samym Dni Różanowa, które w tym roku
potrwają aż do 19 sierpnia.
Rajcy miejscy z panem burmistrzem na
czele, z panem Korfantym oraz angażującymi się w każde zbożne dzieło
kawiarenkowiczami wymyślili na tę okoliczność występy estradowe na świeżym
powietrzu, jarmark kolekcjonerski, teatr uliczny, zawody sportowe dla
przyjezdnych i tubylców, mistrzostwa w łowieniu ryb w zalewie, a że
towarzyszyło i towarzyszyć będzie temu zacnemu przedsięwzięciu podróżowanie
zabytkową kolejką, wycieczki rowerowe, jazdy konne w Ciżemkach i potańcówki z
loterią fantową i konkursami, to wszystko sprawiło, że miasteczko Różanów, od
którego już dawno przestało wiać nudą, jeszcze bardziej wypiękniało, co
szczególnie zachwyciło przybyszy spoza granic miasta i powiatu.
Stary pisarz opisujący współczesne
dzieje miasteczka odnotował też fakt szczególny, a mianowicie panu prezydentowi
udało się jakimś sposobem zaprosić do miasta harcerzy i młodzież z hufców OHP i
to nie tylko po to, aby dziatwa spędziła na wywczasach wakacje w mieście,
pobliskim lesie i nad wodami Mętnicy, ale również z czysto praktycznego powodu.
Jak wcześniej zanotował stary pisarz, w zgodzie z założeniami publicznego
budżetu obywatelskiego przystąpiono do renowacji różanowskich kamieniczek na
starym mieście, tudzież do odnowy elewacji na uliczkach prowadzącym do głównego
placu. I właśnie młodzież została bezlitośnie wykorzystana do dosłownej poprawy
wizerunku miasta. Umieszczono ją w internacie technikum, dogadano się z
restauratorami (także z kawiarennikiem Adamem) względem wyżywienia oraz w taki
sposób wykorzystano czas dla młodzieży, aby po zakończonej pracy mogła ona
korzystać do woli z miasteczkowych i pozamiejskich atrakcji. Tymczasem miasto
piękniało, dochody przedsiębiorców rosły, przybysze byli zadowoleni, a wszyscy
razem mniej na upały narzekali.
Jednakowoż miejski ośrodek zdrowia,
przez doktora Koteńkę kierowany przyjmował większą liczbę pacjentów, dla
których panujący upał powodował rozmaite dolegliwości, zwłaszcza u osób
„sercowych” i starszych. Pan doktor Koteńko, już nie sam, bo z panią Emilią,
swoją podwładną i partnerką do muzycznych koncertów objeżdżali wczesnym rankiem
lub późnym popołudniem okoliczne wioski, doglądając niedawnych pacjentów. Ale,
prawdę powiedziawszy, te podróże miały głównie na celu zapoznać panią doktor
Milkę z pacjentami, którzy, co niestety zdarza się jeszcze po wsiach, pojawiają
się u lekarza zbyt późno, ze szkodą dla własnego zdrowia.
Podczas jednej z takich podróży, a miało
to miejsce w Gródku, zetknęli się z godnym polecenia wydarzeniem. Otóż
tamtejsze Koło Gospodyń Wiejskich umyśliło sobie, że w związku z tragicznie
nieopłacalnymi cenami na owoce miękkie, postanowiono wziąć sprawy w swoje
pracowite, kobiece ręce, a mianowicie przedsiębiorcze panie zebrały do galopu
panów i kobiety, w gospodarstwach których hoduje się wiśnie, czereśnie, maliny
i porzeczki, proponując im na znacznie szerszą skalę produkować z tych owoców
przetwory. Wiadomo, że każda dobra gospodyni zapełnia piwniczki słoiczkami z
własnych zbiorów, jednakowoż tym razem należało ten asortyment wielokrotnie
zwiększyć ilościowo, a następnie jako produkt regionalny sprzedawać, czy to
bezpośrednio „u chłopa”, na targu, czy też w społecznym markecie. Klientów było
wielu, a to z tego powodu, że Różanów, jak wspomniano wcześniej cieszył się
coraz większą popularnością wśród turystów i wczasowiczów. W ten oto sposób
przynajmniej w niewielkim procencie sadownicy zdołali odrobić straty
spowodowane najpierw srogim deszczem, a później upałami. O jakości owocowych
przetworów przekonali się i pani Milka, i pan doktor Koteńko, ale tym razem pan
doktor Koteńko za nic w świecie nie chciał się zgodzić na to, aby te
grodkowskie dżemy, soki, kompoty i konfitury traktować jako formę prezentu za
opiekę, jaką okazywał pacjentom - płacił za nie sowicie i tego nie żałował.
[17.08.2018, Sucy-en-Brie, Val-de-Marne
we Francji]
Sama chętnie kupiłabym takowe dżemy, powidła i konfitury, a pracowitość gospodyń wiejskich podziwiam:-)
OdpowiedzUsuńA wiesz że po 15 latach znalazlem w piwniczce dzem żony - pięknie wyklarowany, zrro zepsucia. ..
UsuńSama przetworów nie robię i chociaż owe owoce chętniej zjadałabym w stanie naturalnym, to przetworami też nie pogardziłabym.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeraz w domu robimy wkasciwie kiszone ogórki i kapustę. Gdzies zapodzial sie nam stary jeszcze peerelowski sokownik idealny do robienia prawdziwych sokow i kompotow. Smooth
UsuńTak też tym sposobem Kawiarennicy dołączają do współczesnych, którzy regionalne wyroby mogą tylko sprzedawać w dniach miasta, dożynkach,wiejskich świętach i wtedy nikt nie pyta, czy Sanepid zaopiniował, a miso było badane. Jeden z paradoksów polskich przepisów.
OdpowiedzUsuńSerdeczni pozdrawiam
Mozna to obejsc (nie doslownie ale jest latwiej) tworząc grupe producencka, ale u nas nie kazdy ma do tego przekonanie smooth
Usuń