Ostatnio w internecie,
ba, nie ostatnio, a bardzo często napotykam na wypowiedzi tak szkaradne, że
bardzo przeciętnie wychowanego człowieka przerażać muszą. Pół biedy, gdy są one
wypowiadane przez anonimowych nieszczęśników, którzy życiowe niepowodzenia i
frustracje wyrażają w taki sposób, aby dokuczyć innym, albo też ich autorami są
tzw. żołnierze obozu politycznego, liżący w czułe miejsca swoich zleceniodawców
i aby im się przysłużyć zdecydowani są chamskie słowne wybryki pod adresem
wskazanych przez guru przeciwników.
Gorzej jest, kiedy
niecne wypowiedzi padają z ust osób publicznych, którzy nie dość, że bełkocą na
oślep językiem nienawiści, to i mają swoich wdzięcznych słuchaczy i adoratorów
wśród w podobny sposób wychowanych ludzi stojących dumnie pod parasolem
zdobytej i trzymanej dziarsko władzy.
Pośród nich są niejaki
poseł tarczyński, który przedkłada dziennikarzowi TVN-u olanie jego matki,
europoseł czarnecki, który utrzymuje, że pani, do której się zwraca znacznie
lepiej niż on wykonuje pewną czynność seksualną oraz jakiś samorządowy pisiak,
który zanosi się śmiechem po puszczeniu bąka… wróć, żartów na temat Kory (Olgi
Sipowicz).
Ale czy można się temu
dziwić, skoro wcześniej guru narodowo socjalistycznej prawicy dzieli Polaków na
lepszego i gorszego sortu, bije słowem po zdradzieckich mordach, a na ulicach
polskich miast co i rusz rasistowskie i pełne nienawiści słowa wykrzykują
zamaskowani nieznani policji sprawcy, których specjalnością jest również to, że
nauczyli się posługiwać hitlerowskim pozdrowieniem.
Oczywiście w państwie
totalitarnym, jeśli haniebne słowa wypowiadane są ustami zwolenników sił
rządzących, takie zachowania i czyny nie podlegają karze, w odróżnieniu od
ścigania groźnych dla społeczeństwa przestępców zawieszających na pomnikach
koszulki z napisem „Konstytucja”.
W praworządnym
państwie tego typu poetyka chamstwa byłaby ścigana z urzędu, a jej autorów
spotkałaby dotkliwa kara, której wysokość i nieuchronność może skłoniłaby
przynajmniej co niektórych siepaczy językiem na prawo i na lewo do opamiętania
się.
W jaki sposób może
podejść do poruszonego powyżej tematu tak zwany przeciętny Kowalski, który w
sporze okołopolitycznym nie chce brać udziału, a jest na tyle dobrze wychowany,
że słysząc i czytając słowa nienawiści i pogardy, nie godzi się na tę
zaproponowaną przez pospolitych chamów narrację.
Owszem, może zaczekać
do kolejnych wyborów i sprawić, aby waga wychyliła się teraz na drugą stronę,
to jest, aby kolejna władza jaką wybierze, stawiła opór językowi nienawiści, a
karząca ręka sprawiedliwości dziejowej pokazała chamom, gdzie jest ich miejsce.
Tyle że zanim to ewentualnie nastąpi, upłynie sporo czasu, a z nim padną
jeszcze setki, jeśli nie tysiące słów, czego nie tak łatwo wymazać z pamięci.
Może ripostować
posługując się słowem stonowanym ale dosadnym, lecz w tym przypadku silna jest pokusa
ciśnięcia w tamtą stronę adekwatnym do chamskiej wypowiedzi epitetem, co
jedynie spór zaogni, a skutku nie przyniesie.
Można oczywiście
zaapelować jeśli nie do samego autora potwarzy, to przynajmniej do jego
zwolenników, wyborców, czy wręcz kolegów po politycznym piórze. Wątpię jednak,
czy przyniosłoby pożądany skutek, bo polityczni twardogłowi i ich elektorat
prędzej uwierzą w życie na księżycu, aniżeli by mogli przyznać rację drugiej
stronie, potępiając bezwzględnie zachowanie członka własnej partii czy
społeczności. Jest wprawdzie nikła nadzieja, że jakaś część pisowskiego
elektoratu istotnie poczuje pewien dyskomfort wysłuchawszy lub przeczytawszy, co
też ciekawego ci, których wybierali mają do przekazania światu i chwała byłaby
im za to, aby zorientowali się w porę, w jakie maliny ich wpuszczono… lecz czy
tak będzie, rozstrzygnąć trudno.
Moje zdanie w tej
kwestii jest takie, że poza skrupulatnym archiwizowaniem haniebnych wypowiedzi
i ich twórców (paradoksalnie, aby uczynić nasze życie mądrzejszym, musimy mieć
świadomość panoszącego się zła) powinniśmy skłonić się ku ostracyzmowi, rugując
ze sceny publicznej, towarzyskiej, a kto wie, czy i nie rodzinnej ludzi, dla
których pogardzanie człowiekiem o innych szeroko rozumianych poglądach stało
się namiętnością i życiową misją.
Wbrew pozorom nie jest
to wcale takie trudne do wykonania i niedające wiary w przynajmniej moralne
zwycięstwo nad pieniactwem i chamstwem. Dlaczego?
Dla polityka tlenem
jest i wodą obecność w mediach, na organizowanych przez niepolityczne gremia
rautach, na towarzyskich spotkaniach, słowem wszędzie tam, gdzie się pojawi, a
zatem zagrodzenie mu dostępu do miejsc, w których mógłby wykazać się swoimi
oryginalnymi a pełnymi nienawiści poglądami takie postawienie przed nim bariery
oznacza śmierć polityczną. Owszem, zawsze znajdzie on miejsce do wyrażania
swych idiotyzmów, ale będzie się ono znajdować jedynie przed audytorium
podobnych mu oszołomów. Uważam, że należałoby wzorem świata medycyny, odgradzać
tych ludzi kordonem sanitarnym, bo dżuma nienawiści jest zaraźliwa.
Mam świadomość tego,
że ostracyzm jest wariantem sankcji, za którymi w ogólności nie przepadam, bo
zwykle dotykają one nie tych, wobec których zostały podjęte, ale jakaż inna
droga jest słuszniejsza? Apelowanie do sumień nienawistników? Wolne żarty!
Fanatyzm i fundamentalizm nie wiedzą, co to sumienie. Policja? Sądy?
Nie po to pis przejął
władzę nad policją, nie po to dąży do przejęcia sądów, aby mieć prawo obawiać
się ewentualnie wytyczonych siejącym nienawiść procesów. Policja już dzisiaj
nie jest w stanie zidentyfikować uczestników faszystowskiej organizacji
posługującej się mową nienawiści, nie może ich zidentyfikować, bo demonstrowali
swą nienawiść mając twarze zasłonięte kominiarkami… i co z tego, że prawo
zabrania zasłaniania twarzy manifestującym - zakrawa to na parodię systemu
sprawiedliwości w obecnej pisowskiej Polsce. A jeśli nawet sąd skaże tego czy
owego zwyrodnialca, to od czego jest pan prezydent - on ich ułaskawi, a może
tak się stać że ułaskawi, zanim prokurator wypowie treść oskarżenia.
Na koniec powiem, że w
swoim prywatnym życiu posługuję się ostracyzmem… i wcale źle na tym nie
wychodzę.
[15.08.2018, Miniac
Morvan, we Francji]
Jestem za ostracyzmem, tylko ze nasze media wszelkiego sortu karmią się właśnie takim pieniactwem i specjalnie wyszukują rozmówców, którzy chętnie sobie dowalają słowem.
OdpowiedzUsuńW dodatku słyszę tu i ówdzie, że niektórym wyborcom także się to podoba, bo wreszcie co niektórzy mówią prawdę w oczy...
To media i prasa podsyca i z lubością powtarza słowa nienawiści. Jeśli coś setny raz jest wypowiedziane, staje się normą.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam