Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

MIŁYCH ŚWIĄT

Przy okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego 2025 Roku - spełniania się marzeń!!!

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

18 sierpnia 2018

POGRANICZE (2) NIE WIEM JAK TO SIĘ STAŁO


„Zamknijcie drzwi od kaplicy
I stańcie dokoła truny;
Żadnej lampy, żadnej świécy,
W oknach zawieście całuny.
Niech księżyca jasność blada
Szczelinami tu nie wpada.
Tylko żwawo, tylko śmiało.”
        [Adam Mickiewicz - „Dziady” część II]

Wskrzeszam ciebie ze zmarłych. Stawiam na katedrze. Ta sama sala. Ten sam gmach. Parter. Trzy rzędy stolików i krzeseł. Siedzę jak wtedy przy oknie. Wrzesień, styczeń czy maj. Nieważne.
- Drodzy moi. Przepraszam. Spóźniłam się (spóźniła się raz w życiu, może dwa). Jestem bardzo zniesmaczona tym wszystkim. Nie mogę do siebie dojść. Zaczynamy lekcję.
Widzę ból na jej twarzy. Ten przeskok z przeszłości w teraźniejszość nie wyszedł jej na dobre. Myślała, że ta zmiana, w jakiej uczestniczyła, ta droga wolności, na którą wstąpiła wyda dobre owoce, gdy tymczasem…
Nie powinienem przywoływać jej z krainy cieni, ponieważ rozczarowanie, wprawiające w dreszcz całe jej ciało może wywołać chorobę, która zwróci ją cieniom.
Ale skoro tu już jest, tedy ja poproszę ją o pozostanie w sali, nie w czasie przerwy, ale po lekcji, bo spraw tyle się zebrało, że nawet ta długa, dwudziestominutowa pauza nie wystarczy. Oprócz tego nie wiem, jak się do meritum zabrać.
Tak i siadam naprzeciwko niej, naprzeciwko katedry, na stoliku; dawniej nie odważyłbym się usiąść nie na krześle, ale ona to rozumie, bo świat postąpił o dwa kroki naprzód, może o krok zbyt daleko.
Ona już wie, o czym mam zamiar z nią rozmawiać i uświadamia sobie, że będzie miała problem z odpowiedzią na moje pytania, a przewiduje, że będę jej zadawał pytania.
- Dlaczego tak się stało? - pytam. - Dlaczego doszło do tego? Czyżby nie było warto?
Podczas gdy ona skupia się nad odpowiedzią, ja przypominam jej:
- Wie pani, o czym teraz myślę? Przypominam sobie, gdyśmy omawiali „Kordiana i chama”. Tłumaczyła pani, że w mowie potocznej „cham” to ktoś mimo wszystko inny niż „cham” u Kruczkowskiego, chociaż w języku arystokratycznym cham zawsze był zaprzeczeniem szlachcica.
Jest trochę zdziwiona, że zaczynam właśnie od Kruczkowskiego. Powinienem był zostawić tę kwestię na sam koniec.
Doskonale pamiętam, że miała arystokratyczne maniery, że z politowaniem przyglądała się temu, jak ludzie wokół niej mają problemy z zachowaniem się przyzwoicie, według niepisanych standardów moralnych, przy czym zachowywała powściągliwość w wypowiadaniu słów krytyki, a już na pewno nie próbowała pouczać łamiących zasady dobrego wychowania. Świeciła jasno własnym przykładem, ale jakże trudno było się wspiąć na tę latarnię….
Wydawałoby się, że posiadając solidną domieszkę prawości w swojej arystokratycznej, błękitnej krwi, skłaniała się będzie ku szlachetnym, ale szlacheckim postawom, mniejszą wagę przywiązując do osobowości ukształtowanych przez społeczne niziny - tymczasem było inaczej. Ona przecież wybaczała chłopom Żeromskiego te kradzieże mienia poległych w boju powstańców, chwaliła mezalians Orzelskiej, doceniała niosących kaganek oświaty, uśmiechała się do Joasi Podborskiej, lecz jednocześnie nie potępiała Judyma, stała po stronie Antygony, o pieśniach gminnych wypowiadała się z zachwytem, wybaczyła Lordowi Jimowi, nie wybaczyła ludziom, którzy ludziom zgotowali taki los. Daleka od rewolucyjnych uniesień doceniała Majakowskiego, a obrazowość Jesienina rzucała ją na kolana. Jako słaba kobieta znalazłaby swoje miejsce u boku doktora Rieux, aby powstrzymać zarazę, imponował jej Cezary Baryka, ceniła Słowackiego, obserwowała świat oczami Różewicza.
- Doprawdy nie wiem, jak to się stało - odpowiada. - Po części i ja jestem za to odpowiedzialna, bo postawiłam poprzeczkę zbyt wysoko.
- Myślę, że gdyby nie pani, wszystko już by się rozpadło - ripostuje - a tak, jest jeszcze szansa.
Milczy, by po chwili zabrać głos.
- Mam z kojarzenie z Mickiewiczem i wpływem jaki miał na wieszcza Towiański. Ludzie poszli w stronę ułudy. Stracili racjonalne podejście do życia. Zaufali szamanom. Współczuję im. Potępiam ale współczuję.
- Ale żeby do takiego stopnia akceptować podłość, kłamstwo i nienawiść? - wyrażam zaniepokojenie.
- Nic nie trwa wiecznie. I oni staną przed Guślarzem, staną przed sądem.

[18.08.2018, Sucy-en-Brie, Val-de-Marne we Francji]

2 komentarze:

  1. Wspaniała kobieta, a treść scenki znowu aktualna...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały przekrój literatury. A jak się czyta fantastycznie, choćby taką perełkę: "wybaczyła Lordowi Jimowi, nie wybaczyła ludziom, którzy ludziom zgotowali taki los."
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń