„Zamknijcie drzwi od
kaplicy
I stańcie dokoła
truny;
Żadnej lampy, żadnej
świécy,
W oknach zawieście
całuny.
Niech księżyca jasność
blada
Szczelinami tu nie
wpada.
Tylko żwawo, tylko
śmiało.”
[Adam
Mickiewicz - „Dziady” część II]
Wskrzeszam ciebie ze
zmarłych. Stawiam na katedrze. Ta sama sala. Ten sam gmach. Parter. Trzy rzędy
stolików i krzeseł. Siedzę jak wtedy przy oknie. Wrzesień, styczeń czy maj.
Nieważne.
- Drodzy moi.
Przepraszam. Spóźniłam się (spóźniła się raz w życiu, może dwa). Jestem bardzo
zniesmaczona tym wszystkim. Nie mogę do siebie dojść. Zaczynamy lekcję.
Widzę ból na jej
twarzy. Ten przeskok z przeszłości w teraźniejszość nie wyszedł jej na dobre. Myślała,
że ta zmiana, w jakiej uczestniczyła, ta droga wolności, na którą wstąpiła wyda
dobre owoce, gdy tymczasem…
Nie powinienem
przywoływać jej z krainy cieni, ponieważ rozczarowanie, wprawiające w dreszcz
całe jej ciało może wywołać chorobę, która zwróci ją cieniom.
Ale skoro tu już jest,
tedy ja poproszę ją o pozostanie w sali, nie w czasie przerwy, ale po lekcji,
bo spraw tyle się zebrało, że nawet ta długa, dwudziestominutowa pauza nie
wystarczy. Oprócz tego nie wiem, jak się do meritum zabrać.
Tak i siadam
naprzeciwko niej, naprzeciwko katedry, na stoliku; dawniej nie odważyłbym się
usiąść nie na krześle, ale ona to rozumie, bo świat postąpił o dwa kroki naprzód,
może o krok zbyt daleko.
Ona już wie, o czym
mam zamiar z nią rozmawiać i uświadamia sobie, że będzie miała problem z
odpowiedzią na moje pytania, a przewiduje, że będę jej zadawał pytania.
- Dlaczego tak się
stało? - pytam. - Dlaczego doszło do tego? Czyżby nie było warto?
Podczas gdy ona skupia
się nad odpowiedzią, ja przypominam jej:
- Wie pani, o czym
teraz myślę? Przypominam sobie, gdyśmy omawiali „Kordiana i chama”. Tłumaczyła
pani, że w mowie potocznej „cham” to ktoś mimo wszystko inny niż „cham” u
Kruczkowskiego, chociaż w języku arystokratycznym cham zawsze był zaprzeczeniem
szlachcica.
Jest trochę zdziwiona,
że zaczynam właśnie od Kruczkowskiego. Powinienem był zostawić tę kwestię na
sam koniec.
Doskonale pamiętam, że
miała arystokratyczne maniery, że z politowaniem przyglądała się temu, jak
ludzie wokół niej mają problemy z zachowaniem się przyzwoicie, według
niepisanych standardów moralnych, przy czym zachowywała powściągliwość w
wypowiadaniu słów krytyki, a już na pewno nie próbowała pouczać łamiących
zasady dobrego wychowania. Świeciła jasno własnym przykładem, ale jakże trudno
było się wspiąć na tę latarnię….
Wydawałoby się, że
posiadając solidną domieszkę prawości w swojej arystokratycznej, błękitnej krwi,
skłaniała się będzie ku szlachetnym, ale szlacheckim postawom, mniejszą wagę
przywiązując do osobowości ukształtowanych przez społeczne niziny - tymczasem
było inaczej. Ona przecież wybaczała chłopom Żeromskiego te kradzieże mienia
poległych w boju powstańców, chwaliła mezalians Orzelskiej, doceniała niosących
kaganek oświaty, uśmiechała się do Joasi Podborskiej, lecz jednocześnie nie
potępiała Judyma, stała po stronie Antygony, o pieśniach gminnych wypowiadała
się z zachwytem, wybaczyła Lordowi Jimowi, nie wybaczyła ludziom, którzy ludziom
zgotowali taki los. Daleka od rewolucyjnych uniesień doceniała Majakowskiego, a
obrazowość Jesienina rzucała ją na kolana. Jako słaba kobieta znalazłaby swoje
miejsce u boku doktora Rieux, aby powstrzymać zarazę, imponował jej Cezary
Baryka, ceniła Słowackiego, obserwowała świat oczami Różewicza.
- Doprawdy nie wiem,
jak to się stało - odpowiada. - Po części i ja jestem za to odpowiedzialna, bo
postawiłam poprzeczkę zbyt wysoko.
- Myślę, że gdyby nie
pani, wszystko już by się rozpadło - ripostuje - a tak, jest jeszcze szansa.
Milczy, by po chwili
zabrać głos.
- Mam z kojarzenie z
Mickiewiczem i wpływem jaki miał na wieszcza Towiański. Ludzie poszli w stronę
ułudy. Stracili racjonalne podejście do życia. Zaufali szamanom. Współczuję im.
Potępiam ale współczuję.
- Ale żeby do takiego
stopnia akceptować podłość, kłamstwo i nienawiść? - wyrażam zaniepokojenie.
- Nic nie trwa
wiecznie. I oni staną przed Guślarzem, staną przed sądem.
[18.08.2018, Sucy-en-Brie,
Val-de-Marne we Francji]
Wspaniała kobieta, a treść scenki znowu aktualna...
OdpowiedzUsuńCały przekrój literatury. A jak się czyta fantastycznie, choćby taką perełkę: "wybaczyła Lordowi Jimowi, nie wybaczyła ludziom, którzy ludziom zgotowali taki los."
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam