122.
Co pobudza wyobraźnię w pismaku takim jakim jestem ja? Szczerze? Wiele rzeczy, aspektów, zjawisk. Wyobraźnia jako taka szukająca tematów do zajęcia się nimi, doświadczenie życiowe – ta przeszłość, w której stare ma ochotę zabłysnąć na nowo, czyjaś opowieść lub jej fragment – to raczej typowe; także podczas czytania literatury - oględnie mówiąc, w pewnym momencie przerywamy czytanie i zamiast śledzić zaproponowane przez autora koleje losu jego opowieści, nagle zaczynamy czytać czy wymyślać swoją; wreszcie sen bywa inspirujący, w moim przypadku jest bardzo ważny choć tyleż samo ulotny; również tak zwane życie – od artystycznych przeżyć po to zatrute codziennością nieciekawą, acz także inspirującą.
Próbuję znaleźć zaczepienie do osadzenia fabuły w miejscu, w którym czas się zatrzymał nagle i niespodzianie. Niech będzie to jakiś kataklizm blokujący ludziom znajdującym się w jego zasięgu dostęp do świata. To taki warunek konieczny, aby poznać ludzkie charaktery w szczególnych sytuacjach. Ja wiem, że wymyślono taką scenerię przede mną i oryginalny nie jestem, ale oryginalne mogą być przemyślenia, które owocują w czasie izolacji. Do pewnego stopnia tym zatrzymanym czasem może być kwarantanna covidowa. Swoją drogą zastanawiam się ile literackich tekstów powstanie w związku ze światową pandemią. Myślę, że takie powstaną i niewykluczone, że zostaną nagrodzone, ale mnie nie pociąga pisanie tekstów „na czasie”, modnych, trendy, takich jak obecnie kwestia LGBT, klimatycznego ocieplenia czy feminizmu. Może niedobrze, że nie przywiązuję do aktualności takiej wagi, no cóż, zrobią to inni, ja jeśli już, podążę w swoich opowieściach nurtem, który mnie interesuje nie dzisiaj czy wczoraj, ale zawsze.
123.
Ktoś mówi mi, że listopadowa jesień i grudniowe przedzimie, kiedy to drzewa postradały swoje liście, to czas najprzykrzejszy z przykrych, a ja powiem, że dzięki temu, że drzewa wyłysiały widzę zarys wysokiego miasta, widzę tętniące życie ulicy, widzę dalej i wyraźniej, chyba że mgła przedwieczorna lub senna poranna opadnie. Lubię też, że na moim osiedlu zainstalowali choinki ze światełkami – czuję się bliższy najpiękniejszego ze świąt… oby jeszcze garść śniegu…
124.
Ilekroć wczytuję się w słowa upuszczone przez świetnych mistrzów literatury, dostrzegam tę skandaliczną różnicę pomiędzy mądrością a głupotą. Mądrość w księgach i głupota polityków, nie tylko ich zresztą.
Czasami lubię zaglądać do łacińskich najczęściej sentencji, który już to wygładzają nasz myśli, innym razem uderzają po głowie niedouczonych. Na teraz pochyliłem się nad dwoma sentencjami:
- „Gallus in suo sterquilinio plurimum potest” - „Kogut tylko na swoim gnojowisku dużo może”… prawda jakież prawdziwe i dające odpór zadufanym w sobie? To z Seneki.
I jeszcze jeden cytat, jakże adekwatny bliski naszym czasom:
- „Ea natura multitudinis est: aut seruit humiliter aut superbe dominatur; libertatem, quae media est, nec struere modice nec habere sciunt” – Oto natura pospólstwa: albo służalczo się płaszczy, albo bezczelnie się panoszy; wolności, która jest pomiędzy tymi dwiema skrajnościami, ani cierpliwie budować, ani utrzymać nie umie” (Liwiusz, XXIV, 25)
125.
W kawiarence pojawiły się dodatki w postaci kalendarzy i zegara. Czy z próżności? Nie sądzę, bo intencją moją była przede wszystkim troska o swoje oczy, które w prawym dolnym mają problemy z dostrzeżeniem czasu i daty, nawet wyposażone w okulary, a z drugiej strony ta kartka z kalendarza bardzo przypomina mi pradawne kalendarze ścienne - codzienną lekturę jednej z moich babć. Podejrzewam, że również obecnie funkcjonuję w naszych czasach takie kalendarze, chociaż wyparły je ścienne i biurowe, nie wiem.
[15.12.2020, Toruń]
Kalendarz i zegar zauważyłam już jakiś czas temu, podoba mi się kartka z kalendarza, zegar jakoś niepokoi...
OdpowiedzUsuńPrzez gołe drzewa widać dalej, ale czy widok lepszy? Nie ma to jak za miasto ruszyć i szerszą przestrzeń ogarnąć. Póki co, cieszą te miejskie światełka, zwłaszcza w dzień ponury.
Oczywiście, że drzewa bes liści piękniejsze nie są, ale w tym szczególnym wypadku poszerzają perspektywę widzenia, co w sytuacji przebywania na długiej "kwarantannie" ma duże znaczenie.
UsuńPrzepraszam że nie na temat ale właśnie przeczytałam na onecie że torunianie zadecydowali że najważniejszym wydarzeniem stulecia w ich mieście jest założenie Radia Maryja.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie kalendarze o jakich piszesz - takie były wlaśnie u mojej babci i cioci a także u mojej Mamy przez wiele lat.
Drzewa kocham w każdej postaci - i te które mają liście i te bezlistne. I pnie drzew podziwiam zawsze...
A jeśli chodzi o tego koguta co to może tylko u siebie to u mojej babci pod Rzeszowem był taki kogut który do kur w sąsiedztwie też chodził. Tak że to różnie bywa Kawiarenko :-))
Mam nadzieję, że młodsi ode mnie doczekają się chwili, kiedy Torunianie uznają, że najważniejszym wydarzeniem w ich mieście będzie bankructwo rydzykowego imperium.
UsuńZ tymi kalendarzami u mnie to było tak, że wisiały sobie i zawsze zapominałem zrywać kartki. Zupełnie inaczej było z tymi kalendarzami u babci (ze strony mamy). Tam wręcz istniał rytuał zrywania kartek, odczytywania, co też kryje się po drugiej stronie i odkładanie karteczki w inne miejsce, aby żadna z nich się nie zgubiła.