ROZDZIAŁ 23. ZASŁABNIĘCIE
(w którym dowiadujemy się o pracy jaką wykonuje w Ciżemkach pani Joanna Kosmowska oraz o tym, że pan doktor Koteńko postanowił zająć się pacjentką na poważnie)
- Pani Joasiu, musi pani zwolnić tempo życia - powiedział doktor Koteńko zawezwany do omdlenia, jakie już po raz trzeci przydarzyło się pierwszej obywatelce Ciżemek.
- Kiedy panie doktorze tyle pracy przed nami. Wstaję przed szóstą, bo pan wie, że dwie krówki i dwie kozy mamy, i trzeba je wydoić, a z koziego mleka ser uwarzyć, bo na taki ser zbyt mamy, podobnie zresztą na krowie mleko nabywców znajdujemy. A potem te konie. Mam trójkę dzieci po porażeniu mózgowym i jedno autystyczne. Już przed ósmą rozpoczynam terapię, bo wie pan, że letnią porą najlepiej wykorzystywać koniki ranem albo wieczorem, kiedy nie ma już upału. Nawet nie zdaje pan sobie sprawy z tego, jak szybko te dzieciaki przywiązały się do koni. To cudowne, że mogę obserwować z bliska, jak te szkraby reagują na kontakt ze zwierzęciem, z jakim namaszczeniem dotykają końskiego grzbietu, jak przytulają się do ich ciepłych ciał, jak ich niesprawne kończyny: nogi i ręce nabierają siły, jak zwiotczałe mięśnie wykazują nagle nadzwyczajne umiejętności chwytu, jak ich pozbawione sprężystości ciała niespodziewanie odzyskują równowagę. Wszystko to odbywa się stopniowo, malutkimi kroczkami, lecz dla mnie i dla ich opiekunów jest to zauważalne. A takie autystyczne dziecko, wie pan doktor przecież lepiej ode mnie, które żyło dotąd i żyje w swoim zamkniętym świecie przeżyć i emocji, potrafi teraz po tych zajęciach wykazać się aktywnością, której uprzednio nie zauważano. Jak ono ożywia się w kontakcie ze zwierzęciem, znajdując w tym jakiś cel, a jest nim właśnie bliski kontakt z końskim ciałem, wilgotnymi nozdrzami, grzywą, w która wplata swoje palce. Pan wie doktorze lepiej ode mnie - powtórzyła - że hipoterapia wskazana jest właśnie dzieciom przeżywającym świat inaczej, a kiedy ja to widzę i czuję, tym większa we mnie radość. Widzę w tym moim podopiecznym taki rzadko spotykany błysk w oczach, choć na początku była to raczej ciekawość powstrzymywana lękiem przed zwierzęciem, była chęć ucieczki, ale później, stopniowo ten strach ustępował… pan wie, hipoterapia wymaga cierpliwości...
Końmi i hipoterapią zaraziłam się na SGGW. Jest taka pani profesor, co piękną i mądrą książkę napisała… i bardzo chciałam kiedyś się tym zająć... i udało się.
Doktor Koteńko przymykał już swoją walizeczkę, z którą wędrował po domach pacjentów jak, nie przymierzając, komiwojażer oferujący błyskotki do kupienia.
- Ja to wszystko rozumiem, pani Joasiu - powiedział wyrozumiale - ale zdrowia oszukać się nie da, a jego brak spowoduje, że przyjdzie taka chwila, kiedy już więcej pani nie pomoże swym małym pacjentom. Młoda jest pani, młoda, więc swoją przyszłość wciąż jak przez mgłę pani widzi… a tu i o swoim dziecku pomyśleć trzeba. - uśmiechnął się doktor Koteńko.
- Jeszcze na mnie nie czas - odrzekła przyrumieniona na policzkach - musimy ogarnąć nasze gospodarstwo. Mąż też pracuje. Ciężko zdobywa dla siebie miejsce w weterynaryjnym fachu, skupiając się na razie na leczeniu piesków i kotków, a z tego się nie wyżyje, a chciałby sobie porządny gabinet sprawić. To kosztuje i chociaż oboje naprawdę od naszych rodzin silne wsparcie mamy, to trzeba cierpliwości…
- To tak jak przy hipoterapii - westchnął pan doktor - potrzeba wiele cierpliwości - znam też wasze plany odnośnie otwarcia ośrodka jeździeckiego… ale wszystko w swoim czasie - dopowiedział i kilka tabletek na dzień dzisiejszy do zażycia przez Joannę pozostawił. Wypisał też receptę i, co najważniejsze, skierowanie na badania.
- Pani Joasiu, jutro koniecznie chcę panią widzieć o siódmej rano na czczo w naszym ośrodku, i koniecznie uśmiechniętą - nakazał - musimy się pani gruntownie przyjrzeć od środka.
- Przyjdę na pewno, panie doktorze - zapewniła - może jeszcze zdążę po powrocie z ośrodka z radcą Krachem porozmawiać.
- Pan radca Krach u państwa o tak porannej porze? To do niego niepodobne.
- A tak. Zjawi się u nas z małżonką, aby poważną sprawę z nami omówić… to pan doktor nic nie wie, o zakusach radcy Kracha?
A doktor Koteńko nie wiedział, bo i skąd.
[31.10.2021, Toruń]
Niemal identycznie brzmiało moje panieńskie nazwisko, tylko jedna literka inna.
OdpowiedzUsuńOmdlenia mogą być niebezpieczne, badania wskazane...
.... zbieg okoliczności, chyba. Też tak sądzę z tymi omdleniami...
UsuńZa czasów mojego dzieciństwa i wczesnej młodości hipoterapia nie była popularna. A szkoda, bo konie dobrze wpływają na ludzki nastrój. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńswego czasu chciałem uruchomić w kierowanej przez siebie szkole hipoterapię... było już bardzo blisko, bo miałem już specjalistki od hipoterapii, ale się nie udało, niestety...
UsuńJestem zauroczona opisywanym światem, gdzie najważniejszą sprawą jest troska o drugiego człowieka!
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
no cóż... było moją intencją opisać świat lepszy, niż nim jest w rzeczywistości.... pozdrawiam
Usuń