ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

02 listopada 2021

SZTUKA I LITERATURA - WOKÓŁ LUDZI BEZDOMNYCH (2)

 

Alfred Lenica (1899-1977) - "Robotnicy"

    Ludzie bezdomni” to powieść społeczna, dotykająca ważnych problemów pokolenia współczesnego Żeromskiemu, Reymontowi, a także Prusowi. Można śmiało powiedzieć, że ci trzej mistrzowie pióra chwycili się tematu, który dopiero w połowie XX wieku pojawi się w pełnej krasie, szkoda tylko, że nie zawsze autorami będą pisarze tak wybitni, jak ci trzej wymienieni wyżej.

    Bolesław Prus w "Lalce", zwłaszcza w opisie Powiśla (na marginesie - Tomasz Judym Żeromskiego także wychował się na Powiślu) zapoczątkował drążenie tematu robotniczej biedy. Dwa kroki dalej poszedł Stefan Żeromski, który w sposób energiczniejszy każe Judymowi próbować likwidować chorobotwórczą biedę wyrobników z Cisów i górników z Zagłębia. Siłę ale i słabość klasy robotniczej pokazuje z kolei Reymont w "Ziemi obiecanej". Jest juz zatem krok do rewolucji.

    Wydaje się, że ta najbardziej współczesna nam literatura, sztuka, film, nie mówiąc już o teatrze pomija niemal całkowicie problem tej części społeczeństwa, które jeszcze nie tak dawno, przynajmniej w założeniu, była przodująca klasą narodu. Zniknęła PRL i robotnicy - ci, na ramionach których do głosu doszła inteligencja opozycyjna, katolicka i partyjna, ci robotnicy zniknęli z mediów, choć od czasu do czasu przypominano ich sobie w czasie wyborów.

    Prawdą jest, że dzisiejsi robotnicy jakże różni są od tych z przełomu XIX i XX wieku, z okresu międzywojnia i PRL-u. Przekształcili się oni na różnego typu usługodawców, nie chodzą już w kufajkach, pracują w znacznie mniej licznych grupach, częstokroć pozbawieni ochrony związkowej. Ale przecież istnieją, choć tak jakby na pograniczu konsumpcyjnej, globalnej, często antyludzkiej cywilizacji.

    Przykre jest zwłaszcza to, że po dokonaniu się transformacji ustrojowej siły polityczne od lewa poprzez środek do prawicy unikają rzetelnej dyskusji o tych, dzięki którym w rozmaitych konfiguracjach znajdują lub znajdowali się u przysłowiowego koryta.

- Lewica zawstydzona związkami z PZPR udawała, że jest lewicą, podkochiwała się w liberałach, a także, o dziwo w prawicowej napuszonej propagandzie populistycznej; ostatnio ta parlamentarna lewica skutecznie wprowadza w życie stalinowskie metody rządzenia zasobami ludzkimi,

- Liberałowie mieli od momentu przełomu klasę robotniczą za nic... o, przepraszam, zupka od Kuronia i zasiłki

- Prawica wręcz neguje istnienie klasy robotniczej, ale po dojściu do władzy, aby tę władzę utrzymać, puszcza oko do najbiedniejszych, daje im dziesiątki złotych po to, aby zniwelować te tysiące, które prawicy się przecież należą,

- Ruch ludowy ma swój elektorat, więc nie będzie sobie zawracał głowy miastowymi robotnikami,

- Ugrupowania katolickie dają na tacę i częściowo zaglądają pod kołdrę, więc ze zrozumiałych względów nie interesuje ich nic innego,

- Narodowcy i faszyści świętują 11-go listopada i czasami dają po mordzie.

    No i proszę, nie chciałem tego, a zrobiło się politycznie, ale przejdźmy do ad rem. Właściwie to chciałem w niniejszym tekście nawiązać do ostatniego akapitu napisanego w pierwszej edycji tego cyklu o bezdomnych. Nawiązując do "Ludzi bezdomnych" omawianych w liceum, odbywam podróż wstecz, w jedną tylko stronę. Otóż, tak sądzę, moje pokolenie lub przynajmniej znaczna część tego pokolenia naprawdę uważała, że zmiany w Polsce jak i też innych krajach socjalistycznych leżących na wschód od Łaby... mniej więcej miały sens. Rzeczywiście po wieku marzeń i nadludzkiej cierpliwości, robotnicy wyszli z ciemnych i chorych nor Powiśla, dano im do ręki książkę i pióro, aby się kształcili, uzyskali dostęp do leczenia, szkół i uczelni i coraz bliżej było do tego, aby otrzymali mit kolejny - szklane domy.

    Nie będę ukrywał, że mając lat siedemnaście czy osiemnaście, a także więcej, sądziłem, że krok po kroku postawimy jako społeczeństwo te szklane domy. Okazało się inaczej. Kiedy dzisiaj konfrontuję teraźniejszość z przeszłością, wyciągam wniosek, że jestem bezdomny jak doktor Judym, jak inżynier Korzecki, jak Joanna Podborska.


[02.11.2021, Toruń]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz