DWA SZCZURY
Szczur miejski, frant nie lada,
Wielki smakosz, hulaka,
Spotkał Szczura-wieśniaka,
Swego niegdyś sąsiada.
Prostak na wiejskim chlebie
Zaznał biedy do syta;
A więc mieszczuch go wita
I zaprasza do siebie.
Stawia srebrne nakrycie
Na tureckim dywanie;
Jedzą Szczury śniadanie:
To mi raj, to mi życie!
Wtem, u drzwi klamki brzękły:
Gospodarz, pełen trwogi,
Hop ze stołu i w nogi,
W ślad za nim gość wylękły.
Ucichło. Szczury w radę;
Mieszczuch wyjrzał z pod stoła:
«Chodź, sąsiedzie, zawoła,
Kończmy naszą biesiadę.
— Bóg zapłać, — wieśniak na to;
Jutro przyjdziesz waść do mnie:
Obaczysz, żyję skromnie,
Mieszkam w norze pod chatą;
Lecz milszy mi kęs mały
Prostej, wieśniaczej strawy,
Niż wśród ciągłej obawy
Twe królewskie specjały!
[29.09.2023, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz