19.
Historyja, jako Sowiźrzał w Brunswiku się ujednał
za towarzysza piekarskiego
Ilustracja edycji strasburskiej z 1539 r. do 19. historii
Jako Sowiźrzał do Brunswika przyszedł, udał się ku domu piekarskiemu. Piekarz, go obaczywszy, zawołał go do swego domu. Pytał go, co by za towarzysz był a jakiego rzemięsła. Powiedział:
– Jestem piekarczyk.
Rzekł piekarz:
– Jednak natenczas nie mam żadnego towarzysza, chcesz u mnie służyć?
Odpowiedział:
– Chcę.
Będąc już u niego dwa dni, kazał mu piec, bo sam wtenczas miał inną sprawę. Sowiźrzał,
słysząc to, pytał:
– Cóż wżdy mam piec?
Piekarz był kunsztowny i przy tym gniewliwy człowiek, rzekł śmiechem:
– Jesteś towarzysz, a pytasz, co masz piec? A co ludzie piekają? Sowy abo morskie koty!
A tak zatym szedł spać. Sowiźrzał] myślił, aby wolą pańską uczynił. Szedł do piekarniej, tam z ciasta wszytkiego nadziałał sów i kotek, potym piekł.
Mistrz, wstawszy rano, chciał mu około roboty pomóc. Szedł do piekarniej, tam ani białego, ani rzanego chleba nie naszedł, jedno sowy a koty morskie. I rozgniewał się, rzekąc:
– Hej, miły Boże, kiego żeś szatana napiekł?!
Sowiź[rzał] odpowiedział:
– To, coście mi kazali.
Rzekł piekarz:
– Cóż wżdy z tym błazeństwem mam czynić, bo z takowego chleba ja pożytku żadnego nie mam?
W tym go jął za gardło, chcąc po nim mieć, aby mu ciasto zapłacił.
Sowiźrzał rzekł:
– Dobrze. A gdy ja wam to ciasto zapłacę, tedy kupia moja będzie. I zapłacił mu. Potym wziąwszy onę kupią w kosz, niósł ją na gospodę jednego dziwnego człowieka, rzekąc tak sam do siebie: „Słychałeś to często, że nie może nic tak dziwnego do Brunswika przyść, aby nie kupiono”.
I było prawie w wigiliją świętego Mikołaja. Sowiźrzał, swój towar na się wziąwszy, szedł przed kościół, tam wszytki ony sowy i kotki dobrze sprzedał, a pieniędzy więcej z nich utargował, niżli piekarzowi za ciasto dał. Dowiedział się wnet tego piekarz, było mu to barzo niemiło i bieżał ku kościołowi świętego Mikołaja, chcąc, aby mu strawę płacił i ten koszt, który na robotę nałożył. A w tym Sowiźrzał już był z pieniądzmi zniknął, a piekarz szkodować na tym musiał.
Ilustracja edycji erfurckiej z 1532 r. do 19. historii
się ujednał – najął się
kunsztowny – dowcipny
rzekł śmiechem – powiedział żartem
morskie koty – koczkodany, małpy z podrzędu wąskonosych, wielkości kotów
nadziałał – narobił
około roboty – przy robocie
ani białego, ani rzanego chleba nie naszedł – nie znalazł ani pszennego, ani żytniego chleba.
kiego żeś szatana napiekł – coś ty najlepszego napiekł
chcąc po nim mieć – chcąc od niego
kupia – zakup
prawie w wigiliją świętego Mikołaja – dokładnie w wigilię dnia św. Mikołaja, tj. 5 grudnia
wszytki ony sowy i kotki – wszystkie owe sowy i małpki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz