2.
Opowiedział mi o tym, jak to pewnego dnia wychodzili ze szkołą do kina. Nie było to wyjście obowiązkowe; najwyżej wychowawca pokręciłby później głową i przemówił paroma słowami do rozumu. Jak sobie przypomina, większość licealistów była za tym, żeby jednak pójść, bo to za ciekawie napisaną recenzję można będzie jakiś dobry stopień dostać (recenzja też nieobowiązkowa). Powiedział, że paru chłopaków z „nowego miasta” na tę okazję kupiło sobie po dwa piwa na głowę i sobie je wypiją w swoim gronie, gdzieś w najdalszym rzędzie sali kinowej. Trzeba było jednak mieć bilety na miejsca obok siebie, więc jeszcze przed emisją filmu poszukiwali ludzi z odpowiednimi miejscówkami. Może to się wydawać dziwne, mówił do mnie Adam, że na taki grupowy seans wymagane jest zajęcie miejsca odpowiadającemu numerowi wydrukowanemu na bilecie, ale w tym małym kinie przestrzegano porządku do tego stopnia, że jedna z bileterek gdyby tylko zorientowała się, że delikwent siedzi nie na swoim miejscu, gotowa była zrobić awanturę nawet podczas projekcji filmu.
Chłopaki (pięciu ich było) podeszli na minutę przed kroniką do Adama, zagadali do niego i okazało się, że po wymianie biletów, gdyż tego dotyczyła rozmowa, trafiło mu się miejsce obok najpiękniejszej dziewczyny w szkole chodzącej do klasy o rok młodszego rocznika. Kiedy usiadł obok dobrze sobie znanej dziewczyny będącej obiektem jego platonicznej miłości serce zaczęło mu bić mocno i nierytmicznie. Drżenie serca z pewnością przeniosło się na fotele, na których siedzieli. Aby powstrzymać owo drżenie dziewczyna nagle chwyciła jego dłoń, ścisnęła ją mocno. Uspokoił się.
Pytacie, jak się potoczyły losy ich obojga, ale w tym momencie żona Adama głośno zakomunikowała, abyśmy przyszli wreszcie na obiad. Muszę powiedzieć, że smakował wybornie.
[03.09.2023, Toruń]
O, romantyczna historia...
OdpowiedzUsuńw sumie tak, choć jak się zakończyła, sam nie wiem
Usuń