TEOKRYT - SERENADA
Na cześć Amaryllidy śpiewam serenadę,
Kiedy Tityr po górze wędruje ze stadem.
Napój kozy w krynicy, a strzeż się, mój drogi,
By płowy cap libijslki nie wziął cię na rogi
Czemuż, Amaryllido, z groty swej nie wyjdziesz
I kochanym nie nazwiesz? Czyż mnie nienawidzisz,
Że nos płaskl, a brodę kształtu mam kożlą?
Sprawisz chyba, że sobie uczynię co z tego!
Niosę ci dziesięć jabłek otrząśniętych z drzewa,
Jak chciałaś. A na jutro nowych się spodziewaj!
O, gdybym jako pszczoła, co tu brzęczy w locie,
Mógł się przedrzeć przez gęste bluszcze i paprocie,
Za którymi, dziewczyno, kryjesz się w swej grocie!
Poznałem, co to Eros! Groźny bóg! Na mleku
Lwim się chował i dorósł pod lwicy opieką,
Skoro do samej kości rany jego pieką.
O panno czarnobrewa, piękna i surowa!
Przytul się do Pasterza, by cię ucałovvał!
Cóż stąd, że pocałunkii to rozkosz jałowa
Chcesz więc, abym na sztuki potargał ten wianek,
W którym się przeplatają z bluszczem majeranek,
A z kręconym opichem - pachnący tymianek?
Biada mi, nieszczęsnemu! Co począć? Nie słyszy!
Zrzucę kożuch i skoczę z tej skały czubatej,
Gdzie rybak na tuńczyki odprawuje czaty.
Niechbym zginął... ty żadnej nie odczujesz straty.
Poznałem, żem ci wstrętny, od kiedy lubystek
Do ramienia, by wróżyć, przytknąłem, a listek
Nie przylgnął, ale skurczył i zwinął się wszystek.
Sypiąc ziarna na sito, mówiła mi nieraz
Stara Parajbatyda (ta, co zioła zbiera),
Że ja cię kocham szczerze, a tyś mi nieszczera.
Chowam ci białą kozę, co dwa ma koźlęta.
Eritakis mnie o nią prosi jak najęta.
I dam jej, bo ty nadto mi jesteś nadęta.
Może wyjrzy, bo mruga mi powieka lewa.
Nie z kamienia jest przecie... O pień tego drzewa
Oprę się i czekając na nią będę śpiewał.
„Hlppomen Atalantę gdy myślał poślubić,
W zawody z nią biegając jabłka zaczął gubić.
Tak musiała dziewczyna pasterza polubić.
Gdy Melampus, co przyszłość znał nieodgadnioną,
Trzody owcze z Otrysu do Pylos przyżonął,
Stala się piękna Pero Bijasową żoną.
Czyż Adonis, co owce gnał na górskie szczyty,
Do takiego nie przywiódł szału Afrodyty,
Że go kocha, gdy żywy i kiedy zabity?
Jakbym się chciał zamienić z sennym Endymionem,
Dziewko umiłowana, albo z Jazyjonem,
Co doznał łask, nie znanych niewtajemniczonym!
Głowa mnie boli, ale ty nie masz litości!
Będę leżał, aż wilki rozszarpią me kości.
Bodaj ci zgon mój wiele przysporzył radości!
[04.02.2024, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz