Zupełnie się tym nie przejąłem. Wszedłem do pierwszej lepszej knajpy, wypiłem setkę pod zdechłego śledzia, otrząsnąłem się i wychodzę na powietrze, na ten starożytny, rozdeptany chodnik i włóczę się po mieście, i wciąż huczą mi w głowie te słowa, scena jak z kiepskiego filmu, a może z kabaretu, kiedy na słowa powitania odpowiadam zaciekle, szyderczo, wręcz gniewnie:
- Proszę mi tu nie urządzać scen i nie odzywać się do mnie, nie pozdrawiać, bo sama pana obecność mnie mierzi i sobie tego nie życzę słyszeć twego głosu, hipokryto. Już sam fakt, że muszę na pana patrzeć i być narażony na twoją obecność jest wystarczającym powodem mojej frustracji.
Aż przygryzłem wargi. Coś we mnie pękło, coś podgrzało do czerwoności moje piersi; buchałem oparami powietrza i jęzorami ognia i mógłbym, o tak, mógłbym wystrzelić w niego ten strumień gorącej, zagotowanej we mnie lawy; mogłem go uśmiercić jednym zionięciem krwistego wybuchu złości. A zrobił się taki mały, taki mały; zdziwaczał natychmiast, zapowietrzył się; żadnego słowa. A kiedy odchodziłem, nie odwracałem głowy, to jednak przeczuwałem, że lezie za mną swym pokrętnym wzrokiem i rzuca jakieś przekleństwo w duchu, jedynie tam, bo przecież to kulturalny facet, tyle że menda, oportunista i fałszywiec, w dodatku bez samooceny za grosz.
Włóczę się więc; nogi same mnie prowadzą. Zaprowadziły do apteki; pustka, stolik z dwoma krzesłami, wolne, więc siadam, rozsiadam się i dziwię temu, jak nogi mogły wiedzieć, że muszę koniecznie usiąść i wywlec z wewnętrznej kieszeni kurtki Cortazara, co robię mechanicznie, otwieram go na zaznaczonej stronie i wpadam w nałóg, a siedzę półleżąc, więc pani magister; co, nie wiecie, że do farmaceutki mówi się “pani magister”, pani magister boleśnie wykrzykuje:
- Słabo panu? Słabo?
Przerwała mi i zgubiłem wątek. Patrzę na nią, ni to groźnie, ni zalotnie, bo całkiem niezła z niej jest, jest młoda, zgrabna cholera w okularach i może by coś wyszło z tego patrzenia, gdyby na ten przykład zamykała właśnie ten składzik z prochami i opuściła żaluzje, ale mnie Cortazar w głowie. Już raz mnie ten palant wytrącił z równowagi. Następnym razem to mu chyba przywalę, całkiem niezła z niej…
Wszystko w porządku. Czytam - odpowiadam i dostrzegam w jej zachowaniu rozczarowanie, co by świadczyło o tym, że nauczono ją być wrażliwą na ludzkie słabości, albo też może i by czegoś ode mnie chciała, a tu akurat emerytka wchodzi i powolutku szlag trafia płonne rozmyślania, więc Cortazara sobie czytam, żałując, że jedynie jedną setkę wypiłem, bo może bym i został w tym składzie aż do zasunięcia żaluzji. [...]
[01.02.2024, Toruń]
Ciekawy fragment, dobrze się czyta, żal że tak krótki...
OdpowiedzUsuńJotka
Czytało się przyjemnie, ale ten autor, to nie dla mnie. Zresztą ostatnio trudno mi się skupić na czytaniu czegokolwiek. Pozdrawiam Iwona Zmyślona.
OdpowiedzUsuń