CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

26 lutego 2024

WSTECZ [5]

[...]

Po krótkim i serdecznym powitaniu kierowca taksówki myśląc pewnie, że w tym oto momencie z tej trójki najważniejszym jest, poinformował właścicielkę hotelu takimi słowy:

- Kochana pani Krysiu, przywiozłem pani tego oto pana, który z bardzo daleka przyjechał i pewnie pojechałby dalej, gdyby jego pociąg nie zakosztował koniecznego postoju, albowiem tuż przed Dzikowszczyzną z szyn wypadł towarowy i szlak kolejowy uległ zablokowaniu.

- Wejdźcie do środka, bo lada chwila ponownie lunie, przelotne opady zapowiadali - Jaworczakowa pociągnęła mężczyzn za sobą do środka i dopiero wtedy, gdy znaleźli się w niewielkim holu, gdzie przyjmowano gości, nawiązała do tematu napoczętego przez taksówkarza.

- O mój Boże, toż był wypadek, nie wiedziałam? A przynajmniej nie ma rannych czy zabitych?

- Nic mi o tym nie wiadomo, szanowny pan też pewnie był poinformowany, że torowisko zniszczone, szyny wymienić trzeba i postawić na nie wagony, jeśli nie uszkodzone, i wymaga to czasu, a ofiar nie ma bo to ostatnie sześć czy siedem wagonów potoczyło się inaczej niż trzeba. Myślę, że po tych ostatnich ulewach mogło podmyć tory, a tu taki pociąg z towarem ciężkim… jakieś żelastwo wiózł.

- To i chwała Bogu, że ludzie cali i zdrowi, Wojtusiu… Zosia nam kawę zrobi, na mimo wszystko, dobry początek dnia.

Przywołała córkę, powiedziała co i jak, a ta zabrała się migiem do parzenia kawy.

- Te torowisko to poprawić powinni, bo sezon turystyczny właśnie się zaczyna i choć Rustowa może nie da się porównać do innych ośrodków, to jednak ci, którzy wolą cichsze miejsca… a jezioro przecież jedno, to… z powodzeniem możemy i my liczyć na takich turystów, co preferują ciszę i bliskość nieskażonej ludźmi natury.

- A pan na jak długo zamierza u nas gościć?

Zapytany Adam długo nie odpowiadał, bo też i nie był zdecydowany na to, ile dni spędzić w tym miejscu. Początkowo zależało mu na jednej tylko nocy, bo faktycznie utrudziła go ta przerywana przystankami podróż pociągiem. Z drugiej strony przypomniał sobie, że jego przyjaciel powtarzał, aby nie odwiedzać pani Drozdowej jeszcze w czerwcu – dopiero skończył się rok szkolny, a za dzień, dwa wyjedzie do tej Grecji na całe dwa tygodnie, więc czy naprawdę nie lepiej zaczekać na nią, aż przyjedzie? Czyli jest możliwe, że zostanie nawet na trzy tygodnie, może dłużej, czego wcześniej nie przewidział. To długi czas. Przez chwilę pożałował, że zgodził się osobiście odbierać emeryturę na poczcie. Mógł przecież założyć konto, które wprawdzie miał, lecz nie podał go ZUS-owi. Całe szczęście, że jego przyjaciel – Olek Skupski miał jego upoważnienie potwierdzone przez pocztę i teoretycznie… pewnie tak zrobi… gotówka przyjdzie na pocztę, a przyjaciel odbierze ją na to upoważnienie, prześle na własne konto, a potem wyśle na konto Adama. Ileż to kombinacji! - aż zdumiał się, bo w rzeczy samej przecież miał na koncie trochę złotówek, więc nie powinien się martwić na zapas.

Pani Krysia rozmawiała o czymś z panem Wojtkiem, córka właścicielki przyniosła kawę i dopiero teraz Adam odpowiedział:

- Na jakieś trzy tygodnie mnie pani zapisze.

Właścicielka ucieszyła się, co było widać po jej uśmiechniętych oczach, które pojaśniały szczerością, a pan Wojciech – taksówkarz zaraz wtrącił:

- Widzisz, Krysiu, jaką mam szczęśliwą rękę? Zawsze kiedy kogoś przywożę, zostaje na dłużej.

- Tak, Wojtusiu, szczególnie jeden raz przywiozłeś szczęście parze kochanków, których potem nakryła u mnie żona tego młodego człowieka – pani Krystyna roześmiała się szeroko.

Rzeczywiście tak było. Taksówkarz przywiózł był parę zakochanych w sobie młodych ludzi, a już dnia następnego trafił mu się kurs ze stacji do tegoż pensjonatu „Wiktoria”, kurs, którego zleceniodawczynią była młoda osóbka – małżonka tego mężczyzny od pary i wywiązała się kłótnia łącznie z bijatyką dwóch skądinąd sympatycznych i nie pozbawionych wdzięku i urody pań. Ostatecznie przyjezdna później odzyskała męża, a tę drugą musiał pocieszyć pewien mieszkaniec biwakowego miasteczka położonego na polanie w głębi sosnowego lasu.

- Proponowałabym piątkę. Pokój mieści się na pierwszym piętrze, jest w miarę obszerny, a największa jego atrakcją jest to, że posiada dwa okna: jedno z widokiem na drogę prowadząca ku jezioru, drugie skierowana jest na nasz las sosnowy, na niewysokim wzgórzu położony. Kiedy otworzy pan to okno, nabierze pan w płuca takiego powietrza, że polubi pan to nasze miejsce i nie zechce stąd odjeżdżać. Pokazać panu? - zaoferowała właścicielka.

- Skoro pani tak mówi, wierzę, a z drugiej strony chciałbym mimo wszystko przyjemnie był zaskoczonym.

- Dobrze, w takim razie dokończmy kawę, do której za chwilkę Zosia poda trochę drożdżowca z kruszonką… a ty Wojtusiu, swoim zwyczajem, nie poczęstujesz się, bo słodkości wyeliminowałeś ze swojej diety.

Taksówkarz rozłożył bezradnie ręce i począł delikatnymi łykami opróżniać sporą filiżankę gorącej jeszcze kawy.

Adamowi zdawało się, że panią Krysię i szofera łączyła bliższa znajomość, nawet przyjaźń, gdyż co i rusz wymieniali pomiędzy sobą grzeczności, operowali językiem tak serdecznym jak kochający się brat z siostrą po długiej rozłące. Pierwszym jego skojarzeniem było to, że w istocie są rodzeństwem, lecz w pewnym momencie rozmowy, jaką pomiędzy sobą prowadzili pojawiło się stwierdzenie pani Krystyny wypowiedziane z aksamitną czułością względem taksówkarza, stwierdzenie skierowane wprost do Adama:

- Musi pan wiedzieć, że pan Wojtek jest szczególnym rodzajem człowieka, który w tych naszych dzisiejszych, pełnych niepokoju czasach, gdzie pieniądz stanowi o randze człowieka, pan Wojciech zadowala się mniejszym, nie ugania się za klientami, a w warsztacie samochodowym, który prowadzi z synem zadowala się niskimi cenami za usługę… w tym miejscu pragnę panu powiedzieć, że remontują miesiącami stare graty i to nie na sprzedaż, choć mogliby na tym sporo zarobić, a dla własnej satysfakcji, otóż pan Wojciech jest przykładem człowieka tak pogodnego, że nie straszne mu są pogodowe zawirowania; on rozgania chmury, które nierzadko pojawiają się nad Rustowem, jeziorami i puszczą.

- Miło słyszeć – odparł Adam. - Imponują mi tacy ludzie – to zerknął na Wojciecha przymilnie, lecz szczerze, gdyż naprawdę podziwiał takich ludzi, którzy potrafią się cieszyć z każdego przeżytego dnia.

Taksówkarz poczuł, że nadeszła na niego pora; zabawił dłużej niż planował i mimo swego specyficznego stosunku na wykonywanej pracy, postanowił jednak opuścić gościnny dom pani Jaworczakowej.

- I jak tu nie cieszyć się zasłużonym szczęściem – powiedziała pani Krystyna w rozmowie z Adamem.

Kiedy pan Wojtek opuszczał nas, już czekał na niego klient, prosząc o kurs do Grzybowa, a to jest ponad piętnaście kilometrów od nas, więc i ten „niechcący” zarobek będzie niezły.

[...]


[26.02.2024, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz