ROZDZIAŁ 3. WIECZOREK TAŃCUJĄCY.
(w którym kawiarennika Adama po nocy nieprzespanej spotkała przyjemność odwiedzin szanowanych pań i wyszły z tego plany na wieczorek tańcujący; także właściciela kawiarni poznajemy jako amatora internetowych rozmów przeprowadzanych w zbożnym celu)
Kiedy przed dwunastą w samo południe słyszy się pukanie do drzwi, a głowa wciąż ciąży po nieprzespanej nocy, to jak się czuć o tej porze; jak, kiedy połowa dnia zdaje się być brzaskiem bez obiecanego słońca, gdyż tym zajęła się mgła bezustanna, późnojesienna.
Wynalazek internetu ma tę słabą stronę, że raz w pajęczynę wpadając, tak dokumentnie czujesz się w nią zaplątany, że noc nie przestaje istnieć, a ty gadasz (jeśli masz kim) i gadasz, a głowa twoja wciąż rześką jest jakby kąpała się we włoskiej kawie.
Kawiarennik Adam przez taką właśnie noc przebrnął do czatowej rozmównicy przywiązany, a jego partnerką po tamtej stronie świata była Maria, niedawna kelnerka zwabiona na miłość przez pewnego studenta, który po daniu dowodu swego „wielkiego uczucia”, na wieść o mającym się pojawić dziecięciu, które koronowało ich miłosną przygodę, zbiegł z miejsca wypadku zagłuszając wszelki ślad po sobie. Na taką losu hardego sprawkę Maria zesłała się do dziadków w białowieskie ostępy, gdzie córkę urodziła i wychowała, aż dziecię biega teraz jak sarenka, celnie zdania składa, przyśpiewuje, a i w tańcu jest najpierwsza. Babcia z dziadkiem starusieńcy, w dziecku zakochani, lecz w rzeczy samej to im opieka by się zdała, nie młodej matce, która w pielęgnacji córki przebija wszystkie pozostałe matki świata.
Adam przez noc całą toczył więc rozmowę z Marią, skłaniając ją ku powrotowi na kawiarenki łono, bo przecież mieszkanie na górze czeka, przyjaciół ma, i to jakich, a i o opiekę nad dzieckiem może być spokojna, bo on pomoże, on znajdzie kogoś, a i dla niego taka śliczna buzia (zdjęcia małej oglądał) to rozkosz do przytulania. W każdym razie kawiarennik chętnie poddałby się nowemu wyzwaniu, o czym wirtualnie Marię powiadomił.
Po nocy nieprzespanej z niechęcią wstał przed południem, bez satysfakcji przyjął towar, salę sprzątnął, lecz z niewyspaniem wciąż daremnie walczył, pomimo wypicia dwóch kubków kawy. Naraz do drzwi kołatanie.
- Kogóż diabli zesłali o tej porze – więcej pomyślał, aniżeli wyrzekł właściciel kawiarenki, lecz zamek rad nie rad odemknął; klamka zaś z tamtej strony drzwi dokończyła dzieło otwarcia sezamu.
- Nareszcie, panie Adamie – głos kobiecy, znajomy, przez szklistą mgłę się przedostał, po czym dwie kobiety do wnętrza się wdarły, jedna przed drugą, rumiane, acz zziębnięte – my tu się do pana dobijamy, a pan…
Znaczyło to odezwanie, że stukano do drzwi kilkukrotnie, zaś pan Adam najwidoczniej z powodu zmęczenia nie był tych pukań świadomy.
Któż by nie rozpoznał głosu pani Zofii, nauczycielki, od niedawna doktora Koteńki noszącej po mężu nazwisko przeurocze, któremu to w miasteczku żarcików nie szczędzono. Druga dama, w biały, artystyczny szal owinięta, to pani radcy Kracha małżonka, w całej swej dojrzałej, niewieściej krasie.
Zatem spowolniony w ruchach kawiarennik nie mając wyboru, a i nie chcąc uchybić grzeczności, obie panie do sali zaprosił, do stoliczka na zapiecku, gdzie już kafelki ciepło rozdawały szczodrze, mocną herbatę zaparzył z dwiema łyżeczkami rumu (ku zdrowotności, rzecz jasna) i usiadł między jedną panią a drugą, oczami zasypanymi jeszcze piaskiem snu, zwilżonymi ciekawością, całą swą marną dzisiaj postać w słuch przemieniając.
- Panie Adamie, toż trzydziesty się zbliża i my do pana w tej sprawie – zaczęła pani Koteńko.
- Niech nie zostawi nas pan na lodzie – rzuciła pana radcy połowica – i niech pan nie mówi, że jakieś andrzejkowe plany są już podjęte.
Kawiarennik, aczkolwiek z wyglądu bystrością się dzisiaj nie oznaczał, to prawidłowo skojarzył uwerturę, jaką obie panie zagrały.
- Możecie być panie pewne, że tym razem odstąpiłem od czynienia planów, zdając się ślepemu losowi na bieg czasu – odpowiedział grzecznie.
- Zatem, gospodarzu, umyśliłyśmy sobie tańcujący wieczorek sprawić – rzekła pani Koteńko, a pani Krach z aplauzem dodała:
- Dla naszych mężów, to po pierwsze, ale, jak myślę, młodzieży się zejdzie, jeśli na rynku zawiesimy plakat, który mam już na ukończeniu.
- A jeden chłopiec z gitarą już się zaoferował…
- Płyty z nagraniami gotowe.
- Mistrza ceremonii mamy.
- Inżynier Bek zamówiony, zakład przegrał, więc odrobić honorowo musi.
- Wróżby, panie Adamie, gotowe.
- Wosk się poleje strumieniami.
- Pantofelki czas wystawiać na próg.
Dobrze, że, mimo wszystko, obie panie ograniczały się w wypowiedziach swoich do zdań pojedynczych i równoważników. Rozpasanej rozwlekłości kawiarennik nie zdzierżyłby przecie. Głową zatoczył krąg podziwu nad pomysłami niewiast i wtem, nie wiedzieć czemu zapytał, jakby nie był jeszcze dość poinformowany:
- Wróżby będą, drogie panie?
- A widział pan andrzejkową zabawę bez wróżenia? – zaśmiała się pani Koteńko – obowiązkowo będą.
Jeszcze tej nocy, po dniu, w którym gości nie było wiele, kawiarennik wrócił prędko do nocnych rozmów z Marią, której, rzecz jasna, opowiedział o zamiarach względem tańcującego wieczorka, ubolewając, że Marii na nim nie będzie. I wydawało się Adamowi, że podczas tej rozmowy Maria bliższą była do przekonania, że pewnego dnia do kawiarenki przybędzie.
[01.03.2021, Toruń]
Na drugie mam Maria i samotnie dziecię wychowująca, choć nie córkę lecz syna, do kawiarenki przybywam. Co prawda nie na tańce,ale z komentarzem. Opowiadanko urocze i bardzo fajnie się czytało, niemal "tanecznie". Pozdrawiam serdecznie, udanego marca życząc.
OdpowiedzUsuńTakich połączonych z sobą opowiadanek będzie grubo ponad sto, więc trochę będzie się działo. Pozdrawiam również, życząc udanego nowego miesiąca.
UsuńGdzie się podziały dawne prywatki i tańcujące wieczorki? Pozostały zapisane na kartkach papieru i w sercach tych, którzy je przeżyli.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
To prawda, takich prywatek już nie ma. Były też tak zwane "fajfy" w większym gronie, na wczasach. Nie orientuję się za bardzo czy jeszcze są. Pozdrawiam
UsuńSentymentalna podróż w dawne czasy, szkoda, że niektóre imprezy odeszły do lamusa.
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czyta:-)
Właśnie dlatego chciałbym je przenieść do teraźniejszości, chociaż tak naprawdę ten zbiorek opowiadań nie posiada ściśle określonego przedziału czasowego. Dziękuję.
Usuń