CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

23 marca 2021

KAWIARENKA. ROZDZIAŁ 6. BLISKI POWRÓT

 

*

ROZDZIAŁ 6. BLISKI POWRÓT

(w którym kawiarennik – pan Adam oczekuje przyjazdu byłej kelnerki kawiarnianego lokalu, która ma powrócić z dziecięciem; oprócz tego pan radca Krach w związku z przyjazdem Marysi roztacza przed właścicielem kawiarenki całkiem niezwykłą wizję, której spełnienia pan Adam się obawia… ale czy na pewno?)


- Bo gdyby pan, panie radco, nie mógł, inżynier Bek oferował się swoim autem.

Kawiarennik korzystając z mniejszego niż zazwyczaj ruchu w interesie, przysiadł się do pana Kracha z własną kawą.

- Zmiłuj się pan, panie Adamie, toż wdzięcznym będę, że mogę pomóc, a i mnie samemu przyjemnie będzie zobaczyć, jak wygląda. A nie myślał pan własną swoją osobą na dworzec się stawić? - zapytał.

- Pewnie, że myślałem. I nawet nie w tym rzecz, że interesik musiałbym zamknąć na godzinkę, bo pani Rybotycka sama by sobie radę beze mnie dała, lecz pomyślałem sobie, że może lepiej się stanie, gdy w progu ją powitam, a nie tak z całą delegacją na dworzec udawać. Pan wie, że nie lubię tłumu.

- Chyba, że w kawiarni - zaśmiał się radca Krach. - Ależ cóż to za delegacja? Upoważnił pan panią Zofię i mnie najął za szofera.

- Chyba, że w kawiarni - powtórzył Adam, lecz zaraz dodał - o jakim, panie radco, mówisz tłumie? Toż przyjaciele sami.

- Ciesz się, panie Adamie, że przyjaciół pan masz, ot co, bo dzisiaj o nich trudno.

- A cieszę się, cieszę.

Popijali kawę, a kawiarennik wciąż na zegar, co nad kredensowym regałem wisiał, spoglądał, patrzył jak gdyby wraz z nim czas odmierzał, w czym nie było nic dziwnego, gdyż lada chwila miało się odbyć to powitanie.

- A zaplanował pan detalicznie i w każdym szczególe rozwiązanie tego miłego problemu?

- Nie całkiem - głos Adama, matowy, na przydechu, zdradzał niejedną wątpliwość - lecz staram się rozpracować każdy detal.

- Zatem, po pierwsze, pana mieszkanko nieźle się zacieśni. Dobrze kombinuję? - rzucił Krach myśl niedostatecznie sprecyzowaną.

- Panie radco, wszak jej mieszkanko, jak pozostało, tak i jest nienaruszone, wyprzątnięte, na gospodynię czeka. Tyle że łóżeczko zakupiłem małe i trochę tych zabawek, o czym wie pan doskonale, gdyż pańska żona z panią Koteńkową doradzały mi w zakupach, na które wybraliśmy się w trójkę.

- Owszem, wiem o tej sprawie, lecz coś mi tutaj nie pasuje i przez wrodzoną moją delikatność przejść mi przez usta nie może.

- Wrodzona delikatność radcy Kracha - pomyślał Adam i gotów był do swojej myśli uśmiechnąć się szczerze, gdyby bardziej od tej myśli uśmiechniętej nie oczekiwał od pana Kracha wyjaśnień, w czym ów dostrzegał problem.

- Wrodzona delikatność przysługuje raczej doktorowi Koteńce - zauważył Adam - a pani Zofia na tym skorzystała, bo całkiem niedawno poślubionego doktora do reszty, do tchu ostatniego obezwładniła - dodał szybko, na co z kolei radca Krach zareagował przymrużeniem oczu, co w jego języku ciała oznaczało, że coś tu knuje..

- W czym tkwi niedogodność, panie radco? - zapytał.

Radca Krach, bardziej z bezpośredniości aniżeli z delikatności znany, postawił w konsekwencji całą sprawę na ostrzu noża.

- Panie Adamie, nie tylko mniemam ale i wiem, że pana mieszkanko bez porównania większe i gdyby nasza Marysia, powrócić miała z wywczasów sama, to tę swoją klitkę, którą pan nazywasz mieszkaniem, mogłaby z powodzeniem ponownie zająć. Ale ona, łaskawy dobroczyńco, powraca z tułaczki nie sama, a obdarzona dziecięciem, które - uwierz, że wiem co mówię - przestrzeni potrzebuje i jeśli nie dziś, to zapewne jutro, pojutrze tak będzie.

Kawiarennik, w słuch zamieniony, poczuł się jak z drogi płaskiej i bezpiecznej zawrócony. Słuchał jednak dalej.

- Czemu pan nie zgarniesz tej kobiety do siebie? Czyżbyś się pan obawiał nocnych śpiewów maluszki, jakich zapewne doświadczysz i usłyszysz przez ścianę?

- Ależ, panie radco, to pomysł szalony- żachnął się kawiarennik.

- Nie szalony, lecz realiom bliski. Toż nasza Marysia w panu mieć będzie oparcie wtedy, gdy jak najbliżej pana zasiędzie, gdy będzie wiedziała, że nie poprzez do drzwi pukanie, lecz poprzez zwrócenie się do pana w sposób bezpośredni, nawet szeptem, może na dłoń pomocną liczyć, szybką i bliższą od każdej innej dłoni.

- Ależ panie radco, co ludzie powiedzą? Wreszcie: co ona powie?

- Wolałbym raczej usłyszeć: - co na to przyjaciele? I gdyby takie pytanie doszło do moich uszu, tedy odrzekłbym, jako pana zawzięty przyjaciel i cokolwiek starsza od pana persona: weź ją pan do siebie i w swojej ulokuj kwaterze.

- A jeśli ona nie zechce?

- Jeśli postawisz pan sprawę jasno, poświęcisz parę chwil na przekonywanie, złamiesz pan bez trudu jej marne wątpliwości.

- A różnica wieku między nami? A dziecko, które prędzej czy później stanie się według opinii publicznej "moją sprawką"?

Radca Krach w tak zaciętym przekonywania był amoku, że każdą piętrzącą się wątpliwość gotów był zwalczyć siłą argumentacji, nawet tam, gdzie jej nie starczało.

- Miej pan te wszystkie wątpliwości w bardzo głębokim poważaniu i odetnij się od tego, co zainteresowani pańskimi sprawami obywatele życzą sobie na temat pana i Marysi opowiadać. Spróbuj pan choć raz kota do góry dnem odwrócić. A może to ona zechce pana pierwsza, lecz za żadne skarby świata tego nie wypowie, bo właśnie za młoda, bo z dzieckiem, bo pana uprzednio za przyjaciela miała, ba, za pracodawcę, i że aż takiej wdzięczności nie potrzebuje. Rozumie pan teraz, że nasza Marysia do takich rozważań jest skłonna? A tu nie o wdzięczność chodzi, lecz o to, aby narodzone w przyszłości nie pytało, gdzie swego ojca ma szukać. Czy to nie jest ważniejsze nad ludzkie plotki? nad akademickie rozważania?

Ja, panie Adamie, choć wypijam u pana (i jeszcze nie raz wypiję) szklaneczkę ulubionej whisky albo żołądkóweczki kielonek stumililitrowy, to po tej setce moje prastare oczy nie zawężają zmysłu obserwacji, a to co widzę, co widziałem, przybliża mnie do poglądu, że oboje, pomimo niewątpliwie występujących między wami różnic, dziwnie do siebie pasujecie z tą waszą romantyczną skłonnością do milczenia, z którego czasem więcej odczytać można aniżeli ze słów pospiesznie składanych obietnic. Niepotrzebna, panie Adamie, niepotrzebna ta obawa, którą pan w sobie kryje i która też w niej się zagościła, kiedy doszła do wniosku (w co nie wątpię), że tylko w panu znajdzie właściwe oparcie. Ja przecież widziałem jakeście na siebie oboje patrzyli, co miało miejsce przed tym nieudanym związkiem naszej Marysi. Pogubiło się dziewczę, wstydem zalało, bo uwierzyła w miłość do tego, pies z nim tańcował, studenta, od pierwszego wejrzenia, miłość, której nie było. Przykre to, co ją spotkało. Ale wyprzeć się znajomości, panie Adamie, nie uznać własnego dziecka? Któż to słyszał? A ja gdy nareszcie po prawie dwóch latach spotkam się z naszą Marysią, przysięgam, że pochwalę ją za tę decyzję – jak to dobrze, że prosić się nie zechciałaś o przynależne ci uszanowanie. Pomożemy ci wspólnie, a najbardziej pan Adam, który…

W tym miejscu pan radca Krach przerwał… na szczęście w porę ugryzł się w język.

Cisza nastała uporczywa, ciasna i w skutkach brzemienna.

- Wie pan, panie radco, z przyjemnością napiję się teraz z panem jednorodnej szkockiej whisky, której zdobycie zawdzięczam pomyślnemu przypadkowi, bo takiego trunku jeszcze w kawiarence nie serwowałem. Co pan na to?

Niech teraz kto zgadnie: co też mógł odrzec pan Krach, zawzięty przyjaciel kawiarennika?

Rzecz jasna, że musiał odmówić, bo w chwili, gdy pan kawiarennik Adam poszukiwał butelki jednorodnej whisky, do lokalu weszła pani Koteńkowa oznajmiając, że jest już gotowa do podróży na dworzec kolejowy.

W niecałe pięć minut później radca Krach z panią Zofią wyjechali.

dawny dworzec kolejowy Toruń Główny

[23.03.2021, Toruń]

6 komentarzy:

  1. No tak ... i te domysły kto jest biologicznym tatą dziecka panny Marysi....
    Ale to przecież nie jest najważniejsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, i w tej historii niebawem znajdzie się pozytywne względem tego faktu rozwiązanie

      Usuń
  2. Niezwykłym dialogom przysłuchuje się kawiarenka:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda... troszkę one staroświeckie, ale niech tam, niech będą takie...

      Usuń
  3. Od wielu lat marzy mi się kieliszeczek jednorodnej whisky. Twoje zdrowie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a konsumowałem taka jednorodną szkocką whisky, będąc ze szkolną wizytą w Kirkley Hall College pod Newcastle w Anglii. Nie dziwota, dyrektor tej szkoły był Szkotem.

      Usuń