CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

21 stycznia 2024

PROFESOR TUTKA (14) W OBRONIE POWIEŚCIOPISARZA

 

Jerzy Szaniawski


W obronie powieściopisarza

Sędzia zarzucał autorowi powieści, o której rozmawiano, że jest tam zbyt dużo poetyzowania.

Jeżeli czytam prozaika czy, jak chcą inni — prozatora — mówił sędzia — niech to będzie proza; jeżeli zechcę poezji — wezmę tom poety i będę miał poezję.

Profesor Tutka bronił powieściopisarza: powieściopisarz musi dbać o prawdę życiową, a w życiu wciąż, na każdym kroku — to poezja, to proza.

Opowiem państwu o mojej przygodzie. Działo się to podczas wojny. Ludzie o różnych profesjach, którzy nigdy nie byli kupcami, handlowali. I ja handlowałem. Szedłem wiejską drogą, niosąc parę kuponów sukna, które chciałem sprzedać. Koniec maja, wielki upał. Nagle zaczęło się chmurzyć. Słyszałem już pierwsze dalekie grzmoty. Gdzie się schronię? Nie widać żadnej wsi, tylko pola i pola. Wkrótce dojrzałem pod lasem jakąś stodółkę czy szopkę; widzę dach, może tam uda mi się ukryć. Poszedłem w stronę samotnej szopki. Ze strony przeciwnej szła dziewczyna; także ujrzała szopkę. Wrota, na szczęście, otwarte, mamy dach nad głową. Ściemniło się, zaświeciła błyskawica, uderzył blisko piorun. Dziewczyna powiedziała, że się bardzo boi. Zacząłem ją uspokajać słowami. Uderzył drugi piorun. Dziewczyna drżała. Mam dobre serce, więc żal mi było, że się tak boi, a ponieważ słowa nie pomagały, pocałowałem dziewczynę. Pioruny waliły jeden za drugim. Objąłem drżącą ramieniem. Powiem już tylko, że burza stawała się coraz gwałtowniejsza, szalała. Ale wszystko się kończy: pioruny zaczęły się oddalać, deszcz przestał padać, zaświeciło słońce i słowik zaśpiewał. Odetchnęliśmy.

Co pan tu niesie? — spytała dziewczyna.

Sukno.

Sprawdziła palcami gatunek.

Po ile?

Poznałem od razu, że i ona handluje. Dalsza rozmowa była lapidarna, rzeczowa, pełna handlowych zwrotów i skrótów. Nawet, jak to zwykle dyletanci, co udają fachowców, nadużywaliśmy tej fachowej gwary. Dobiliśmy targu: kupony zabrała dziewczyna. Śpiewał słowik. Rozstaliśmy się: ja poszedłem w jedną stronę, a ona w przeciwną.

Proszę panów... — mówił Profesor Tutka — samotna szopka na skraju lasu, spotkanie, burza, strach i pocałunki — to poezja. No i ten słowik; słowik to także poezja. Targ, transakcja i fachowe zwroty — to proza. A więc poezja i proza w ciągu niewielu minut. A przecież powieściopisarz opisuje dużo minut. A czasem całe lata.


[21.01.2024, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz